Hong Kong

452 21 5
                                    

Ola:
Zostaliśmy zaproszeni na World Championship League of Legends w Hong Kongu. Mieliśmy występować w przerwie między rundami gry oraz mieliśmy się spotkać ze zwycięską drużyną. Dla mnie to było coś niesamowitego. Wylądowaliśmy na lotnisku w Chinach. Przywitał nas oczywiście komitet powitalny z mistrzostw. Wszędzie wisiały plakaty o występie Alana i moim. Z trudem odnalazłam swoje walizki na taśmie bagażowej bo tłum był nieubłagalny. Przedostaliśmy się do taksówki która zawiozła nas pod hotel. Cieszyłam się że zostaniemy na cały czas trwania mistrzostw. Jechaliśmy przez zatłoczone miasto. Było dość ciepło wiec otworzyłam okno w samochodzie i wiatr wiejący na mnie rozwiewał majestatycznie moje włosy. Wzięłam telefon Alana i nagrałam filmik na snapchata.

Całe wydarzenie miało trwać kilka dni wiec zapowiadała się niezła przygoda. Dojechaliśmy do hotelu w którym mieliśmy spędzić najbliższe dni. Trochę musieliśmy poczekać na pokój bo był problem z dogadaniem się z recepcjonistką która średnio znała angielski. Na szczęście managerowie wszystko załatwili wiec tak jak zawsze nie musiałam nic robić.

Po południu pojechaliśmy już na stadion gdzie miała być ceremonia rozpoczęcia mistrzostw League of Legends. Miejsce naprawdę ogromne wiele tysięcy ludzi na trybunach. Już lada moment miało być rozpoczęcie. Wszystko będzie oczywiście na żywo transmitowane do telewizji jak i do internetu co się równało z podwójnym stresem.

Najpierw oczywiście prezentacja drużyn. Była tez drużyna graczy z Europy której kibicowałam. No i następnie powitanie artystów. Stojąc na tej scenie trochę się denerwowałam i pociły mi się ręce ale na szczęście był ze mną mój chłopak i cały czas stał obok mnie co dodawało mi odwagi i pewności siebie.

No i zaczęła się rozgrywka. Ja siedziałam z Alanem za kulisami sceny i czekaliśmy na nasz występ obserwując zmagania graczy.

- Naprawdę nie wiem czym oni się tak ekscytują to tylko gra - stwierdził Alan.

Popatrzyłam na niego dziwnym wzrokiem.

- Jak to TYLKO gra?? To jest coś o wiele lepszego zajebistszego od gry.
- A ty niby skąd wiesz?
- Też gram. Tylko jestem w to tak beznadziejna jak mało kto na tej planecie chyba ale gram tak dla zabicia czasu.
- Wow piękna mądra i do tego gra w gry. Dziewczyna idealna.

Poczułam jak rumieńce wypalają mi policzki. Chwilkę później wskoczyłam mu na kolana i się do niego przytuliłam. Uwielbiałam to robić.

- No gołąbeczki na scenę - usłyszałam głos managera za plecami.

To miało być dosłownie kilka piosenek ale myśl że to idzie na żywo mnie przytłaczała. Jeden błąd który pójdzie do sieci i do telewizji i nie będzie można tego cofnąć. Chciałabym przez cały występ trzymać Alana za rękę, ale niestety tak się nie dało.

Pewnym krokiem weszłam na tą scenę próbując nie dać poznać po sobie nerwów. Popatrzyłam w tył na Alana, głęboki oddech i mogę śpiewać. Zawsze gdy śpiewałam zapominałam o wszystkim co było dookoła.

Nie wiem dlaczego ale zawsze podczas Faded towarzyszyły mi takie emocje.
Z resztą nie tylko mi, bo chyba każdy miał sentyment do tej piosenki.

Zawsze pod koniec koncertu Alan właził na swój stolik i skalał z niego. Tym razem po skończonej piosence podeszłam do Alana i razem trzymiąc się za ręce skoczyliśmy. 

I tak przez najbliższe kilka dni siedzieliśmy na stadionie i oglądaliśmy zmagania drużyn w LOLa. Aż wreszcie przyszedł czas na finał. Gdy tylko się rano zjawiliśmy dowiedziałam się że to właśnie ja mam wręczać puchar zwycięzcą. To miał być wyjątkowy dzień. Tego dnia ubrałam piękną długą białą suknię i rozpuściłam  włosy.  Stałam w garderobie przed lustrem i poprawiałam fryzurę gdy przyszedł do mnie Alan. Objął mnie w talii i pocałował w policzek.

- Wyglądasz przepięknie kochanie. - powiedział.

Na co ja zarzuciłam mu ręce na szyje i pocałowałam go prosto w usta. Zawsze gdy się całowaliśmy to albo ja musiałam stać na palcach albo Alan musiał się zgiąć co wyglądało bardzo uroczo. Ach gdyby to mogło trwać wiecznie... ale musieliśmy już iść.

Stojąc na scenie podczas gdy lekki wiatr rozwiewał moje włosy i falbany sukni śpiewałam utwór napisany specjalnie na tą cześć. Oczywiście Alan zrobił remix i to właśnie ten remix śpiewałam.

Legends Never Die when the world is calling you
Can you hear them screaming out your name?
Legends Never Die they become a part of you
Every time you bleed for reaching greatness
Relentless you survive


To było coś niezwykłego. Na koniec Alan zagrał Faded na pianinie co dla mnie było tak piękne że aż łzy polały mi się ze wzruszenia. Podeszłam do niego i się w niego wtuliłam.

- Zapraszamy na scenę zwycięzców!

My zeszliśmy ze sceny mijając się z grupką Koreańczyków którzy wygrali mistrzostwa. Coś tam gadali i dziękowali. A tymczasem ja szykowałam się do wyjścia i wręczenia nagrody.

- A nagrodę wręczy młoda piosenkarka Alex Walker!! Zapraszamy cie tu do nas.

- No idź - powiedział do mnie Alan po czym lekko klepnął mnie w tyłek tym samym wypychając mnie na scenę.

- jak ci zaraz oddam... - pomyślałam.

Ostrożnie szlam w szpilach uważając żeby się nie wypierdolić przypadkiem. Pomachałam do publiczności i chwyciłam do rąk puchar. Z uśmiechem na ustach wręczyłam statuetkę gratulując każdemu.

- Byliście świetni naprawdę gratuluje wam.
- To ty byłaś świetna.
- Och dziękuje.

Na końcu pamiątkowe zdjęcia z drużynami. Oczywiście zawsze po każdym koncercie ja i Alan robiliśmy sobie wspólne zdjęcia ale to zdjęcie było wyjątkowe. Alan wziął mnie na plecy a ja przytuliłam się do niego obejmując go rękami za szyje. Śmiałam się przy tym by mnie nie upuścił przez co mój uśmiech wyszedł na tym zdjęciu tak naturalnie.

Wróciliśmy do hotelu gdzie mieliśmy spędzić ostatnią noc. Po odświeżającym prysznicu wysuszyłam włosy i siadając na brzegu łóżka rozczesywałam je.

- Jutro wyjeżdżamy, spakowałaś się?
- Jeszcze nie, ale przyznam szczerze że naprawdę fajnie się bawiłam.
- Cieszę się że ci się podobało. No chodź tu.

Przysunęłam się do chłopaka i zatopiłam się w jego objęciach. On natomiast przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło.

- Ola, wiesz że nie chce cie stracić ?

Uniosłam wzrok w górę by spojrzeć mu w oczy.

- Nie stracisz mnie przenigdy.

Po tych słowach wtuliłam się w niego i obejmując jego klatkę piersiową zasnęłam.

Następnego dnia już z samego rana w biegach pakowaliśmy ostatnie rzeczy.
Następny przystanek to Jakarta w Indonezji.







————————————————————
Dziękuje za te wszystkie pozytywne komentarze które motywują mnie do dalszego pisania ❤️ i przepraszam że ten rozdział taki nijaki trochę 😞 następne postaram się napisać lepiej 

Love under the hood ||Alan Walker[ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz