Rozdział 3

6K 240 95
                                    

13 lat później...

Budzi mnie okropny dźwięk budzika i otwieranie drzwi.

- Wstajemy kochana!- mój przyjaciel podchodzi do łóżka i kładzie się na mnie.

- Zamknij się Richie...- staram się go zepchnąć.

Wczoraj wyszliśmy na comiesięczny tour po barach w naszym mieście. Jak się domyślacie nie czułam się najlepiej i nie chciałam słyszeć żadnych krzyków.

Tak, dalej się przyjaźnimy. Od pierwszej klasy aż do teraz. Jesteśmy jak brat z siostra. Praktycznie nierozłączni. Mamy po dwadzieścia lat i dalej mieszkamy na przeciwko siebie.

On ma blisko na skocznie, a ja na uniwersytet.

Richard, tak jak mówił przy pierwszym spotkaniu, został skoczkiem narciarskim. I to nie byle jakim. Rok temu dostał się do kadry narodowej.
Podczas każdych zawodów zwyczajnie rozpiera mnie dumna i czuje gulę w gardle, jakbym to ja rzeczywiście musiała skoczyć.

Ja natomiast jestem na drugim roku dziennikarstwa sportowego. On mnie do tego namówił, bo moje preferencje początkowo kierowały się w stronę mody. Niemiecki Vogue zawsze pozostanie tylko marzeniem... Nie żałuje w każdym razie.

Początkowo złożyłam papiery na ten kierunek, ale czegoś mi brakowało.
Perspektywa robienia wywiadów z najlepszym przyjacielem w przyszłości wynagradza wszytko.

Cóż więcej powiedzieć- jest najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.

Żadne z nas nie jest na razie w związku. Niejednokrotnie doprowadziło to do nieporozumień, ponieważ wiele osób sądzi ze jesteśmy razem.

- Jak tu wszedłeś?- marszczę brwi wyłączając melodie zespołu Ottawan „Hands up", która sam mi kiedyś ustawił.

- Twoja mama mnie wpuściła- stoczył się ze mnie i położył po prawej stronie łóżka.

- Jezu...- jęknęłam.

- Tez się cieszę, że cie widzę- nie patrzyłam na niego, ale wiem, że wywrócił oczami- przyniosłem ci śniadanie- pomachał mi przed twarzą papierowa torba z naszej ulubionej cukierni.

Od razu zmusiło mnie to do oparcia się o ramę łóżka i konsumowania podczas gdy on przeglądał portale społecznościowe na swoim smartfonie.

- Mówiłam ci, ze jesteś niezastąpiony?- przytuliłam go po zjedzeniu croissanta.

- Zawsze mówisz- odwzajemnił uścisk- A teraz, jeśli chcesz zdarzyć na wykład, a ja na trening- sprawdził godzinę w telefonie- To musisz już wstawać- spuścił wzrok na dół, gdyż on siedział podczas gdy ja leżąc, spokojnie trawiłam śniadanie.

- Zawieziesz mnie?

- Czy kiedyś odmówiłem?- wstał i rzucił mi z szafy szary sweter z parą czarnych rurek.
Złapałam je w locie, po czym pobiegłam do toalety żeby się ogarnąć.

W porównaniu do mnie chłopak nie pił prawie nic, ze względu na wykonywany zawód.
Nie to że ja dużo pije. Wręcz przeciwnie- prawie nigdy.

- Jaki mamy czas?- spytałam wbiegając do pokoju w połowie zakładania drugiego Vansa.

- Twój timing poprawia się z dnia na dzień. 9 minut- spojrzał na mnie z podziwem- to nie jest mój sweter?- zauważył dopiero kiedy schodziliśmy po schodach.

- Nie wiem. Chyba tak- wzruszyłam ramionami. Zaśmiał się tylko.

Na dole powitała nas mama.
Szybko rzuciła mi jabłko, chwyciłam za torbę, dżinsowa kurtkę i wyszliśmy.

- Co myślisz o tym żebym zapuścił wąsy?- wypalił nagle.

- Co? Zapomnij- zaśmiałam się- z dnia na dzień masz coraz gorsze pomysły.

Przeszliśmy na druga stronę ulicy, na podjazd bruneta i wsiedliśmy do samochodu.

Od razu włączyłam radio. Akurat leciała moja ukochana piosenka „New York i love you, but you're bringing me down".

Delektowałam się nią do chwili kiedy ten pacan jej nie przełączył.

- Hej!- walnęłam jego rękę, która spoczywała na guziku.

- To mój samochód- obruszył się.

- No i co z tego?! Wiesz jak bardzo lubię tą piosenkę! Jesteś złośliwy- fuknęłam- prawie tak samo jak ten cały Wellinger.

Na samo wspomnienie o chłopaku zepsułam sobie cały dzień.
Jeśli nie wiecie kim jest to wam odpowiem...

Dupkiem. Totalnym blond dupkiem.
Jest w kadrze z Richim. Gdyby nie to, że jest genialny w tym co robi to pewnie dawno by wyleciał.

Co tydzień ma inną dziewczynę. Myśli, że jest niewiadomo kim. Pare razy miałam z nim styczność idąc z przyjacielem na imprezy zorganizowane z okazji różnych zwycięstw drużyny. Poza tym często odwiedzam skocznie, którą nazywają „swoim biurem".

Zawsze mi dogryza, chociaż każdy jego atak na moja osobę jest idealnie odpychany. Był z nami w szkole, ale na szczęście w innej klasie.

Nie lubię go. Nie ufam mu. Chociaż widzieliśmy się jakoś pięć razy w życiu. Jednak tyle mi wystarczy żeby czuć do niego niechęć.

- Wellinger jest w porządku- chłopak włączył kierunkowskaz i skręcił na parking przed moja uczelnia.

- Czemu ty zawsze w każdym widzisz dobro? On robi wszystko pod publikę! Zobaczysz, kiedyś pożałuje tych swoich pijackich numerów, przelecenia każdej dziewczyny w tym mieście i wykorzystania jej.

- Oprócz ciebie- podciągnął rękawy zielonej kurtki z napisem DEUTSCHLAND na plecach.

- No jeszcze tego brakowałoby żebym z nim była. Niedoczekanie- pokręciłam głową.

- Wbrew pozorom jest naprawdę spoko. Za tą powłoka kryje w sobie dobro. Nie mów hop, póki nie skoczysz. Nigdy nie wiesz co cie czeka- dla żartu zaśmiał się i zsunął mi bordowa beanie z głowy na twarz.

Poprawiłam wełniana czapkę.

- Jestem tego pewna Richie- wychyliłam się do tyłu żeby wziąć moja torbę oraz teczkę- powodzenia na treningu- przytuliłam chłopaka i wysiadłam.

- Trzymaj się mała!- krzyknął przez otwarte okno i pojechał w stronę skoczni.

Westchnęłam tylko. Udałam się w stronę wejścia, cały czas myśląc o tym jak bardzo nienawidzę Andreasa Wellingera, bo słyszę o nim ciągle od każdego. Czy tylko ja go nie lubię?

Właśnie. Czy naprawdę go nie lubię? Czy tylko tak mi się zdaje?
Pewnie przez moje uprzedzenie i dumną postawę nigdy się nie dowiemy.

***

Kochani mam nadzieje, ze rozdział wam się spodobał.
Dajcie gwiazdki i polecajcie znajomym! ❤️
Zawsze jak czytałam ff innych osób to drażnił mnie to ze rozdziały są dodawane tak rzadko dlatego ja będę robiła to częściej.
Dziękuje za wszystkie wyświetlenia!!!

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz