13 lat później...
Budzi mnie okropny dźwięk budzika i otwieranie drzwi.
- Wstajemy kochana!- mój przyjaciel podchodzi do łóżka i kładzie się na mnie.
- Zamknij się Richie...- staram się go zepchnąć.
Wczoraj wyszliśmy na comiesięczny tour po barach w naszym mieście. Jak się domyślacie nie czułam się najlepiej i nie chciałam słyszeć żadnych krzyków.
Tak, dalej się przyjaźnimy. Od pierwszej klasy aż do teraz. Jesteśmy jak brat z siostra. Praktycznie nierozłączni. Mamy po dwadzieścia lat i dalej mieszkamy na przeciwko siebie.
On ma blisko na skocznie, a ja na uniwersytet.
Richard, tak jak mówił przy pierwszym spotkaniu, został skoczkiem narciarskim. I to nie byle jakim. Rok temu dostał się do kadry narodowej.
Podczas każdych zawodów zwyczajnie rozpiera mnie dumna i czuje gulę w gardle, jakbym to ja rzeczywiście musiała skoczyć.Ja natomiast jestem na drugim roku dziennikarstwa sportowego. On mnie do tego namówił, bo moje preferencje początkowo kierowały się w stronę mody. Niemiecki Vogue zawsze pozostanie tylko marzeniem... Nie żałuje w każdym razie.
Początkowo złożyłam papiery na ten kierunek, ale czegoś mi brakowało.
Perspektywa robienia wywiadów z najlepszym przyjacielem w przyszłości wynagradza wszytko.Cóż więcej powiedzieć- jest najlepszą rzeczą jaka mnie w życiu spotkała.
Żadne z nas nie jest na razie w związku. Niejednokrotnie doprowadziło to do nieporozumień, ponieważ wiele osób sądzi ze jesteśmy razem.
- Jak tu wszedłeś?- marszczę brwi wyłączając melodie zespołu Ottawan „Hands up", która sam mi kiedyś ustawił.
- Twoja mama mnie wpuściła- stoczył się ze mnie i położył po prawej stronie łóżka.
- Jezu...- jęknęłam.
- Tez się cieszę, że cie widzę- nie patrzyłam na niego, ale wiem, że wywrócił oczami- przyniosłem ci śniadanie- pomachał mi przed twarzą papierowa torba z naszej ulubionej cukierni.
Od razu zmusiło mnie to do oparcia się o ramę łóżka i konsumowania podczas gdy on przeglądał portale społecznościowe na swoim smartfonie.
- Mówiłam ci, ze jesteś niezastąpiony?- przytuliłam go po zjedzeniu croissanta.
- Zawsze mówisz- odwzajemnił uścisk- A teraz, jeśli chcesz zdarzyć na wykład, a ja na trening- sprawdził godzinę w telefonie- To musisz już wstawać- spuścił wzrok na dół, gdyż on siedział podczas gdy ja leżąc, spokojnie trawiłam śniadanie.
- Zawieziesz mnie?
- Czy kiedyś odmówiłem?- wstał i rzucił mi z szafy szary sweter z parą czarnych rurek.
Złapałam je w locie, po czym pobiegłam do toalety żeby się ogarnąć.W porównaniu do mnie chłopak nie pił prawie nic, ze względu na wykonywany zawód.
Nie to że ja dużo pije. Wręcz przeciwnie- prawie nigdy.- Jaki mamy czas?- spytałam wbiegając do pokoju w połowie zakładania drugiego Vansa.
- Twój timing poprawia się z dnia na dzień. 9 minut- spojrzał na mnie z podziwem- to nie jest mój sweter?- zauważył dopiero kiedy schodziliśmy po schodach.
- Nie wiem. Chyba tak- wzruszyłam ramionami. Zaśmiał się tylko.
Na dole powitała nas mama.
Szybko rzuciła mi jabłko, chwyciłam za torbę, dżinsowa kurtkę i wyszliśmy.- Co myślisz o tym żebym zapuścił wąsy?- wypalił nagle.
- Co? Zapomnij- zaśmiałam się- z dnia na dzień masz coraz gorsze pomysły.
Przeszliśmy na druga stronę ulicy, na podjazd bruneta i wsiedliśmy do samochodu.
Od razu włączyłam radio. Akurat leciała moja ukochana piosenka „New York i love you, but you're bringing me down".
Delektowałam się nią do chwili kiedy ten pacan jej nie przełączył.
- Hej!- walnęłam jego rękę, która spoczywała na guziku.
- To mój samochód- obruszył się.
- No i co z tego?! Wiesz jak bardzo lubię tą piosenkę! Jesteś złośliwy- fuknęłam- prawie tak samo jak ten cały Wellinger.
Na samo wspomnienie o chłopaku zepsułam sobie cały dzień.
Jeśli nie wiecie kim jest to wam odpowiem...Dupkiem. Totalnym blond dupkiem.
Jest w kadrze z Richim. Gdyby nie to, że jest genialny w tym co robi to pewnie dawno by wyleciał.Co tydzień ma inną dziewczynę. Myśli, że jest niewiadomo kim. Pare razy miałam z nim styczność idąc z przyjacielem na imprezy zorganizowane z okazji różnych zwycięstw drużyny. Poza tym często odwiedzam skocznie, którą nazywają „swoim biurem".
Zawsze mi dogryza, chociaż każdy jego atak na moja osobę jest idealnie odpychany. Był z nami w szkole, ale na szczęście w innej klasie.
Nie lubię go. Nie ufam mu. Chociaż widzieliśmy się jakoś pięć razy w życiu. Jednak tyle mi wystarczy żeby czuć do niego niechęć.
- Wellinger jest w porządku- chłopak włączył kierunkowskaz i skręcił na parking przed moja uczelnia.
- Czemu ty zawsze w każdym widzisz dobro? On robi wszystko pod publikę! Zobaczysz, kiedyś pożałuje tych swoich pijackich numerów, przelecenia każdej dziewczyny w tym mieście i wykorzystania jej.
- Oprócz ciebie- podciągnął rękawy zielonej kurtki z napisem DEUTSCHLAND na plecach.
- No jeszcze tego brakowałoby żebym z nim była. Niedoczekanie- pokręciłam głową.
- Wbrew pozorom jest naprawdę spoko. Za tą powłoka kryje w sobie dobro. Nie mów hop, póki nie skoczysz. Nigdy nie wiesz co cie czeka- dla żartu zaśmiał się i zsunął mi bordowa beanie z głowy na twarz.
Poprawiłam wełniana czapkę.
- Jestem tego pewna Richie- wychyliłam się do tyłu żeby wziąć moja torbę oraz teczkę- powodzenia na treningu- przytuliłam chłopaka i wysiadłam.
- Trzymaj się mała!- krzyknął przez otwarte okno i pojechał w stronę skoczni.
Westchnęłam tylko. Udałam się w stronę wejścia, cały czas myśląc o tym jak bardzo nienawidzę Andreasa Wellingera, bo słyszę o nim ciągle od każdego. Czy tylko ja go nie lubię?
Właśnie. Czy naprawdę go nie lubię? Czy tylko tak mi się zdaje?
Pewnie przez moje uprzedzenie i dumną postawę nigdy się nie dowiemy.***
Kochani mam nadzieje, ze rozdział wam się spodobał.
Dajcie gwiazdki i polecajcie znajomym! ❤️
Zawsze jak czytałam ff innych osób to drażnił mnie to ze rozdziały są dodawane tak rzadko dlatego ja będę robiła to częściej.
Dziękuje za wszystkie wyświetlenia!!!
CZYTASZ
„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger
FanfictionOna- wieloletnia przyjaciółka Richarda Freitaga, która dzięki swojemu przyjacielowi dostaje szanse na rozwiniecie kariery dziennikarskiej u boku niemieckiej drużyny. On- zarozumiały dupek, który dzięki tej jedynej zmieni się Jak się poznają? Czy...