Rozdział 14

4.6K 216 52
                                    

Bianca's pov:

Obudził mnie dzwoniący telefon Andreasa leżący przy naszym łóżku.
Otworzyłam leniwie oczy stwierdzając, że napewno poszedł na poranny trening i zwyczajnie go zapomniał. Strasznie bolała mnie głowa i zatoki.

Z ciekawości zobaczyłam kto tak się do niego dobija.
Na ekranie widniał napis „mama".
Chyba nic się nie stanie jak odbiorę?

- Halo?- usiadłam wygodniej.

- Kto mówi? Andi, nie żartuj sobie- czyli chłopak musiał już wiele razy przyprawiać ja o zawał.

- Andreas poszedł na trening, z tej strony Bianca, jego dziewczyna- założyłam włosy o ucho.

- Ach! To ty jesteś ta wspaniała kobieta o której tyle opowiadał!- była wyraźnie ucieszona.

- Chyba... chyba tak- uśmiechnęłam się.

- Mogłabyś przemówić mojemu synowi do rozumu, bo on nie może pojąć tego, że się o niego martwię. Przedwczoraj miał groźny wypadek i mimo moich nalegań dalej skacze. Powinien sobie zrobić przerwę, nie wiem... odpocząć przed Igrzyskami.

- Powiem pani, że sadze tak samo. Nieraz starałam się go do tego namówić, ale jest tak uparty, że nie chce nawet o tym słyszeć- położyłam się.

- Jak jego ojciec... No nic, w każdym razie dziękuje za pomoc i miło było cie poznać Bianca!

- Panią również!- rozłączyłam się.

Założyłam leżąca na brzegu koszulkę Wellingera, a następnie zeszłam na dół żeby coś zjeść.

Panowała ogólna cisza, gdyż nie było nikogo.
Nasypałam sobie płatków do miski i już miałam zacząć jeść kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Myślałam, że to chłopcy wracający z treningu, jednak po drugiej stronie stał Stefan Kraft.

- Stefan?- naciągnęłam koszulkę chłopaka za kolana, bo pod spodem miałam tylko krótkie spodenki. Cóż, było zimno.

- Bianca!- uśmiechnął się. Zna mnie z paru wywiadów, które z nim przeprowadzałam.

- Wejdziesz do środka? Jest trochę chłodno- zaśmiałam się.

- O! Jasne- zamknął za sobą drewniana powłokę.

- Wiec... co cie tu sprowadza? Cała drużyna poszła pobiegać do lasu.

- Tak właściwie to chciałem zapytać czy macie cukier? Michael wysypał cała torebkę i nie możemy normalnie wypić herbaty.

- Zdaje mi się, że mamy. Chodź!- machnęłam ręka i udałam sie do kuchni z chłopakiem dotrzymującym mi towarzystwa.

Stanęłam na palcach, aby moc dosięgnąć szafki z przyprawami.

- Bardzo proszę- podałam mu jedna z dwóch torebek.

- Jesteś kochana, dziękuje- uśmiechnął się.

- Chcesz może zjeść że mną śniadanie? To głupie, ale nie lubię jeść sama- podsunęłam mu miskę i płatki.

- Andi nie będzie zły?- zaśmiał się zdejmując kurtkę.

- A miałby powody?- uniosłam brwi.

- Raczej nie- pokręcił głowa.

- Wiec jest w porządku- wzruszyłam ramionami.

Wiem, że Andreas jest typem zazdrośnika, ale już bez przesady.

Jedliśmy razem obstawiając wyniki całego konkursu Raw Air i wyobrażaliśmy sobie jak w tym roku będą wyglądały Igrzyska.

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz