Rozdział 41

2.8K 172 46
                                    

Sytuacja po Planicy nie zagęściła się, ponieważ wyjechałam wcześniej niż wszyscy.
Tak, to zachowanie godne tchórza, którym widocznie jestem.
Niedługa zbliża się ślub Severina z Caren, a my z Andreasem nie mamy ze sobą kontaktu już od ponad tygodnia. To trochę toksyczne, chociaż wole przeczekać jego fale nienawiści i złości w znacznym odosobnieniu.

Nawet teraz, kiedy w środku nocy przekładam się z boku na bok, wszystkie moje myśli nie odstępują mnie na krok.
Podsumowując- jestem wrakiem człowieka. Ze stanu zamyślenia wyrywa mnie dźwięk smsa. Nie zapalając światła oraz nie sprawdzając godziny, podnoszę się na łokciach. Sięgam po telefon leżący na szafce nocnej.

Od: Richi

Śpisz?

W końcu patrze która jest godzina. Normalny człowiek o 4:00 nad ranem raczej śpi, ale nie powiedziałabym, że jestem normalna.

Do: Richi

A jak myślisz?

Od: Richi

Za pięć minut widzę cie w ciepłym ubraniu przed moim domem.

W sumie nie mam nic do stracenia. Po kłótni z mama przed Planica nie mam ochoty spędzać czasu w domu, a w nocy nie mogę spać, czyli tak jak teraz. 

Leniwie wyzwoliłam się z kołdry i wstałam, wybierając później coś „ciepłego". Następnie cicho zeszłam po schodach. Przy wejściu złapałam za kurtkę, szalik, czapkę, po czym wyszłam kierując się do domu na przeciwko.

Przed płotem stał Richard
W nartach?
A o drewniane deski stała oparta druga para.

- Jeśli myślisz, że o 4:00 będę jeździła z tobą na nartach to się grubo myślisz- założyłam ręce na klatkę piersiowa.

- Ciebie tez miło widzieć- uśmiechnął się sarkastycznie.

- Nie bądź złośliwy- wywróciłam oczami.

- Przepraszam, że się o ciebie martwię. Nie ma z wami żadnego kontaktu już od ponad tygodnia! Na początku przyszła mi do głowy opcja waszego planowanego wyjazdu, ale kiedy Andreas przyszedł na trening i nie odzywał się do nikogo, widziałem co się święci. Poza tym nie będziemy jeździć tylko biegać. To są biegówki- kijkiem zrzucił je na ziemie- Zakładaj.

- Niedługo zaczniesz kazać mi skakać- wymamrotałam do siebie, badać pewna, że na bank tego nie usłyszy.

- Jak będziesz wszystko przede mną ukrywać to skocznia jest nieunikniona- poprawił czapkę na głowie i założył latarkę górnika.

- Co ty masz na sobie?- zmarszczyłam nos po wyprostowaniu się. Włożenie całego sprzętu trochę mi zajęło- Górnicy noszą takie coś. Zdejmuj to, bo nie jadę z tobą- zaśmiałam się.

- Bo ktoś mnie będzie widział...To zapewni nam bezpieczeństwo. Chyba na wesele nie chcesz mieć skręconej nogi?- uniósł jedna brew.

- Wiec nie jedzmy!- uniosłam ręce w powietrze.

- Cisza! Ruszamy!- zaczął iść.

Kiedyś często chodziliśmy razem na biegówki, ale ostatnio tego nie robiliśmy. Co ja mówię- od wieków. Wynika to z wielu przyczyn. W sumie na prawdę się cieszę, że mnie namówił. Pamietam jak wcześniej bardzo to lubiłam.

- Czemu idziemy tak wcześnie?- zapytałam kiedy weszliśmy na szlak przeznaczony specjalnie dla biathlonistów, trenujących w naszym mieście. Cała trasa biegła wzdłuż gór, wiec widok był nieziemski. Nawet jeśli nie wzeszło słońce.

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz