Rozdział 5

5.6K 229 145
                                    

Dalej nie mogę uwierzyć w to co się dzieje.
Naprawdę...

Po raz trzeci sprawdziłam czy napewno wszystko spakowałam.
Wyjeżdżam z domu na pare miesięcy, wiec muszę mieć 100% pewność.

A co jak sobie nie poradzę? Jak nie wytrzymam presji psychicznej ze strony Wellingera?

Chociaż od piątkowego wieczoru z Richim dalej zastanawia mnie to, czemu blondyn wstawił się za mną u trenera?

Wiem, że napewno nie mogę stracić niezawodnej czujności, przez jeden miły gest z jego strony. Pewnie dramatyzuje, ale wolę być przygotowana na najgorsze.

Przyrzekłam Richardowi, a przede wszystkim sama sobie, że nie zakocham się w nim nigdy. To mi musi wystarczyć.

O godzinie 18:00 pod mój dom podjechał autokar z cała kadrą, z którą potem udamy się na samolot do Krakowa. Następnie stamtąd pojedziemy do Wisły.

Od tego momentu należałam do niemieckiego teamu. Miałam pomagać koordynować wszystkie wywiady, robić zdjęcia i spędzać z nimi czas, czyli chodzić na treningi itp.

Czułam się wręcz jak sportowiec, którym nie byłam. Za dużo pracy i wyrzeczeń.

Wpakowałam torbę do luftu pojazdu po czym weszłam do środka. Przywitałam się ze wszystkimi, wzrokiem starając się wyłapać jakieś wolne miejsce.

Większość była zajęta. Nawet mój przyjaciel wystawił mnie na rzecz Freunda.
Jedyną opcją pozostał mi Andreas.
Czyż to nie jest zbieg okoliczności? Akurat jedno wolne miejsce i to koło niego. To jest aż żałosne. Nie wiem czy się śmiać czy płakać. Jedno jest pewne- nie jestem tutaj najważniejsza. Nie będę robiła scen mimo niechęci.

Westchnęłam cicho żeby nikt nie myślał ze narzekam, bo jestem strasznie wdzięczna za dana mi szanse.

Zdjął plecak z siedzenia koło siebie, tym samym ustępując mi miejsca.

- Wolisz przy oknie, czy przy przejściu?- podniósł wzrok znad telefonu.

- Czy to ma znaczenie?- usiadłam przy przejściu.

- Teoretycznie tak- przekręcił głowę na bok.

- Tylko dzieci dbają o takie rzeczy. Zgaduje, że ty wolisz przy oknie?- oparłam się wygodnie mając w głowie plan uduszenia go słuchawkami swobodnie dyndającymi mu na szyi, podczas gdy będzie spał.

Teraz jak tak na to patrze i słucham samej siebie, wszystko wyglada tak jakbym ja była dla niego niemiła.
Może powinnam przystopować i postarać znaleźć z nim wspólny język?

Jechaliśmy już dobre pół godziny, kiedy zebrałam się na odwagę.

- Słuchaj Andi- przełknęłam ślinę tak głośno, że krzycząca reszta drużyny napewno musiała to słyszeć. Starałam nie patrzeć mu w oczy- nie chce... nie wiem. Może myślisz, że cie nienawidzę. Kiedyś tak było. Nawet nie wiem jaką mamy relacje... Co jest pomiędzy nami? Nie powinnismy się kłócić. Po prostu nie wchodźmy sobie w drogę. Chciałam ci jeszcze podziękować za to wszystko. Słyszałam o tym jak się za mną wstawiłeś. Zaskoczyłeś mnie... pozytywnie oczywiście. Dziękuje- popatrzyłam na niego kiedy skończyłam mówić.

Ten idiota przez cały czas miał słuchawki w uszach i był bardziej zainteresowany widokiem za oknem niż tym co mówię.

- Andreas!- warknęłam i szarpnęłam go lekko za zielona kurtkę.

- Co jest?- jaśnie pan zrobił mi łaskę, że w ogóle się odwrócił.

- Już nic- wywróciłam oczami.

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz