Rozdział 8

4.8K 238 114
                                    

Andreas pov:

Po zawodach w Wiśle udaliśmy się do Oslo.

Od dnia kłótni z Biancą nie odzywamy się do siebie. Dosłownie milczymy.

Kiedy spaliśmy tutaj ostatnią noc, po zawodach, odsunęła się ode mnie na drugi koniec łóżka.
Nawet nie wiem na co liczyłem myśląc, że po tym wszystkim znowu wpadnie mi w ramiona.

Moje zastanowienie przerywa telefon, budzący mnie na trening. Tutaj w Norwegii jest znacznie zimniej niż w Polsce, dlatego ubieram na siebie dwa razy więcej ciuchów. 

Kiedy z całą drużyną wysiadamy przy kompleksie skoczni narciarskich, zauważam dziewczynę, o której myślałem cała noc.

Stała oparta o domek słoweńskiej kadry, śmiejąc się z czegoś co powiedział ten idiota Peter.

Świetnie.

Wkurzyło mnie to, że znowu gada z Prevcem. Chyba muszę się go pozbyć raz na zawsze...

Przed pierwszą serią, kiedy ze wszystkimi skoczkami znajdowałem się już na gorze, w poczekalni, podszedłem do Słoweńca.

Zdjąłem kask i usiadłem koło niego.

- Nie chce żeby były pomiędzy nami niejasności- zacząłem- dlatego lepiej trzymaj się z dala od Bianci- obserwowałem jego reakcje.

Otworzył usta, początkowo nie mogąc nic z siebie wykrztusić.

- Czemu miałbym zostawić ją w spokoju?- oparł się łokciem o krzesło, na którym siedział.

- Bo jest moja dziewczyna i nie uśmiecha mi się patrzeć na to jak robisz do niej maślane oczy- ze złości zacisnąłem pieści.

Wmawiałem sobie, że robię to dla jej dobra.
Przynajmniej nie musiała być niemiła i go sama spławiać.
Dzięki mnie będzie miała spokój.
Nie jestem zazdrosny czy coś...

Chłopak kiwnął tylko głowa na znak, że przyjmuje moje słowa do wiadomości.

Wtedy usłyszałem jak moje imię zostało wywołane. Wyszedłem po narty, kierując się następnie na belkę.

Bianca's pov:

Stoję na dole już 2 godzinę czekając na skok Wellingera. W pierwszej serii skoczył najlepiej dlatego ma szanse na wygraną.

Czułam się totalnie zmarznięta.
Musze ubierać się cieplej, jednak przez to wszytko co się ostatnio stało, nie miałam do tego głowy.

Z biciem serca patrzyłam jak blondyn wychodzi z progu.
Powietrze, które wydychałam zamieniało się od razu w pare, uciekającą szybko w atmosferę.

ZROBIŁ TO!
POBIŁ REKORD SKOCZNI!

Kiedy na tabeli wyników pojawiła się cyfra 1 rzuciłam się z krzykiem w objęcia reszty skoczków, czekających tutaj ze mną.
Mimo, że byłam na niego zła, duma w tym momencie przewyższała wszytko.

Widziałam jak trener przybija ze wszystkimi żółwika, pękając z radości, widziałam jak kibice skaczą wymachując flagami i krzyczą w niebogłosy, widziałam radość na twarzach kolegów z drużyny no i przede wszystkim Andiego, który patrzył w moja stronę odbierając swój złoty medal.

Uśmiechnęłam się tylko.
Może nie tylko, a nawet aż.
To był szczery uśmiech.

Już nie czułam zimna, tylko krew pulsującą w moich żyłach przez nagle podniecenie i adrenalinę.

Chłopcy podnieśli blondyna, po czym zaczęli biegać po całej skoczni.

Dla takich chwil warto żyć.
Zdecydowanie.

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz