Rozdział 6

5.2K 250 120
                                    

Po tym jak wylądowaliśmy w Krakowie, pojechaliśmy autokarem do Wisły i znaleźliśmy nasz hotel, w końcu znaleźliśmy się w recepcji.

Jest już 23:00 wiec prawdę mówiąc z chęcią dostałabym klucz do mojego pokoju, wzięła ciepła kąpiel i położyła się spać, może ewentualnie coś zjadła w restauracji, bo umieram z głodu.

Chłopcy dostali je pierwsi z racji tego, że są tu najważniejsi. Z tym się nie dyskutuje.
Pożegnałam przyjaciela skinieniem głowy, że wszystko jest w porządku.
Obiecał wpaść do mnie wieczorem jeśli tylko będzie mógł sobie na to pozwolić.

Kiedy dostałam mój upragniony klucz z numerkiem 378, zebrałam się w sobie żeby udźwignąć to wszystko i weszłam do windy.
W ostatniej chwili drzwi się otworzyły, a do środka wszedł miło wyglądający brunet.

Jechaliśmy w ciszy. Chłopak cały czas patrzył się na mnie co było fascynujące, a zarazem dziwne.

Wiem, że to jest Peter Prevc, ale na Boga! Nie będę zachowywała się jak jakaś dzika i rzucała się na niego. Wolałam udać, że nie kojarzę go i widzę tak naprawdę pierwszy raz w życiu.

- Bianca- w końcu się odezwałam podając mu rękę.

- Peter- widać jego zmieszanie tym, że zauważyłam jego stały wzrok na mnie.

- Jesteś skoczkiem prawda?- stwierdziłam patrząc na jego szczupła sylwetkę.

- Skąd wiesz?- zaśmiał się.

- Ten hotel jest przepełniony sportowcami- uśmiechnęłam się- poza tym masz na sobie kurtkę z napisem SLOVENIA na plecach- stwierdziłam.

- Ty nim też jesteś?- oparł się o ścianę.

- Sportowcem? Oj nie- zaśmiałam się- jestem tu z drużyna niemiecka.

- Chwila! Ty nie jesteś przyjaciółka Freitaga?!- oczy mu się rozszerzyły- widziałem was pare razy na zawodach.

- Dokładnie- teatralnie dygnęłam- a ty jesteś Peter Prevc- podniosłam jedna brew.

- Wiedziałaś?!- uśmiechnął się.

- Coś robię w tej branży, wiec muszę się orientować- poprawiłam torbę na ramieniu.

- Na którym piętrze mieszkasz?- zapytał w tej samej chwili kiedy usłyszeliśmy dzwonek oznajmujący zatrzymanie się windy- No tak- zachowywał się naprawdę uroczo. Na twarzy mimowolnie pojawił mi się uśmiech- pomogę ci- wziął moja walizkę nawet nie czekając na odpowiedź.

Zaprowadził mnie pod samiutkie drzwi.

- Jejku... naprawdę dziękuje- oparłam się o ścianę.

- Nie ma sprawy. Może w nagrodę przeprowadzisz ze mną kiedyś wywiad?- zdjął czapkę z głowy i przeczesał włosy.

- Jasne- chciałam podać mu rękę, ale mnie przytulił.

- Do zobaczenia!- krzyknął będąc już na końcu korytarza.

Zaśmiałam się pod nosem i weszłam do środka.

Widok wielkiego dwuosobowego łóżka od razu mnie ucieszył. To jest to na co czekałam przez 5 godzin podróży.

Rzuciłam walizkę w kąt, nie mając w tym momencie najmniejszego zamiaru się rozpakowywać.

Poszłam się odświeżyć pod prysznic, założyłam na siebie czyste ubrania i wyszłam na kolacje.

Cała restauracja była pełna skoczków.
Dosłownie cała.
Wzrokiem wyszukałam Richiego, który siedział przy stoliku z Marcusem, Severinem, Karlem i Stephanem.

„OH, shut up Wellinger" - Andreas Wellinger Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz