Rozdział 1

448 36 3
                                    

Kiedy go pierwszy raz spotkała wyglądał jak najnieszczęśliwszy człowiek na świecie. Czarnowłosy i wychudzony, siedział na pojedynczym łóżku w skromnie urządzonym pokoju o przytłaczających, szaro-zielonych ścianach. Skulony w odległym końcu materaca czytał książkę w podniszczonej i wypłowiałej, seledynowej oprawie.

Gdy weszły, drgnął nerwowo i poderwał głowę, spoglądając z przestrachem w stronę otwierających się drzwi.

— W porządku, Credence, to ja — odezwała się Tina, wchodząc głębiej do pokoju i uśmiechając się ciepło i z troską, ale jak zwykle trochę smutno, ale jeśli oczekiwała jakiegokolwiek efektu, to się zawiodła. Nadal sprawiał wrażenie małego, zagubionego chłopca.

Dara pamiętała, co mówiła Tina na temat tego, co go spotkało — o koszmarach, o strachu, jaki stale mu towarzyszył, o tym kim był i co mu zrobiono — a teraz na własne oczy miała okazję zobaczyć efekty. Widziała napięcie czające się w jego posturze, w zaciśniętej szczęce i mięśniach karku rysujących się delikatnie pod skórą. Zerknął na nią przelotnie, ale ich spojrzenia się nie spotkały, bo natychmiast uciekł wzrokiem. Zupełnie jakby nie był pewny, czy wolno mu patrzeć.

Był to widok bardzo smutny i aż ciężko było uwierzyć, że ma się do czynienia z dorosłym mężczyzną, a nie skrzywdzonym dzieckiem.

— Chciałabym ci kogoś przedstawić — odezwała się ponownie Tina. Przesunął się powoli na brzeg łóżka i spojrzał w jej kierunku, zupełnie bez słowa, ale tym razem wyraźnie skupiony na jej osobie. Jego szczupłe ciało kołysało się bezwiednie w przód i w tył.

— To jest moja dobra koleżanka — mówiła dalej, kładąc dłoń na ramieniu Dary, na co on znów strzelił oczami w jej kierunku. Zaczął kiwać się nieco mocniej, a knykcie zaciśniętych na książce palców pobielały wyraźnie. — Opowiedziałam jej o tobie i bardzo chciała cię poznać.


Wtedy właśnie, dopiero wtedy, odważył się odnaleźć jej spojrzenie. Zobaczyła ciemnobrązowe oczy o ładnym, ciepłym odcieniu; oczy pełne strachu, smutku i niepewności. Chcąc dodać mu trochę odwagi uśmiechnęła się delikatnie.

— Dzień dobry, Credence — powiedziała i, ku swojemu zaskoczeniu, usłyszała w odpowiedzi szybkie, ciche „dzień dobry". Od razu zwróciła uwagę na bardzo łagodne brzmienie jego głosu, ale natychmiast też zauważyła, że dało się w nim usłyszeć cięższe, bardziej ochrypłe nuty, przez co zaczęła się zastanawiać, czy sposób jego mówienia również był efektem wielu lat bezlitosnego treningu. Czy starał się brzmieć tak, by nie zwracać na siebie uwagi? By nikogo przypadkiem nie rozdrażnić?

— Nazywam się Dara Smallwood. Bardzo wiele o tobie słyszałam. Miło mi cię w końcu poznać — w wyraźny, ostentacyjny wręcz sposób przeniosła wzrok z jego twarzy na stojący naprzeciwko łóżka fotel, a potem znowu na niego. — Czy mogę usiąść?

W jego przypadku kompletny brak zaufania do obcych byłby jak najbardziej zrozumiały, dlatego była przygotowana, że odpowiedź na zadane pytanie mogła nigdy nie nadejść, jeśli by się okazało, że miała mniej szczęścia, niż sądziła. Wiedziała, co może się stać i miała przygotowane kilka scenariuszy, a jednak gdy tak czekała, serce i umysł miała bardzo niespokojne. Chciała, żeby się zgodził. To by ułatwiło bardzo wiele rzeczy.

I w końcu, po chwili wahania, w której nieśmiało zerkał w jej kierunku, skinął lekko głową, po raz kolejny ją zaskakując. Wydawał się bardziej otwarty, niż sugerował język ciała. Ale to nasuwało kolejne pytanie — czy była to ciekawość, czy też wpojona siłą uprzejmość?

Dara zbliżyła się do fotela i zajęła miejsce naprzeciwko niego. Gdy na niego spojrzała, ponownie uciekł wzrokiem. Tina usiadła na brzegu łóżka.

— Chciałabym, żebyś mnie teraz wysłuchał, Credence — zaczęła, pochylając się lekko ku niemu i usilnie się w niego wpatrując. — Jestem tutaj, bo na co dzień staram się pomagać ludziom takim, jak ty. Ludziom, których spotkało w życiu coś bardzo złego. I, jeśli mi pozwolisz, chciałabym pomóc także i tobie.

Spiął się jeszcze bardziej, choć Dara kompletnie nie miała pojęcia, że było to w ogóle możliwe i usilnie starał się nie patrzeć w jej kierunku. Wzdrygnął się nerwowo i wiedziała już, że powinna teraz bardzo uważać na słowa, co trochę psuło jej szyki, bo miała do powiedzenia jeszcze kilka rzeczy.

— Chciałabym z tobą porozmawiać — zaczęła najłagodniej, jak potrafiła. — I, żebyś opowiedział mi, co takiego ci się przytrafiło.


Nie zdołała wyjaśnić szczegółów, ani w ogóle powiedzieć nic więcej na ten temat. Zaczął kręcić głową, szybko, energicznie, jakby bał się tego, co ma nadejść, jakby chciał za wszelką ceną odciąć się, albo uciec. Nieme wołanie o pomoc.

Tina położyła dłoń na jego ramieniu, drugą dotknęła zapadniętego policzka, zawołała go po imieniu, tak jak uczyła ją tego Dara. I pomogło, choć nie od razu; powolutku, bardzo, bardzo powoli chłopak opanował się na tyle, by skupić wzrok na znajomej twarzy.

— Spokojnie. Wszystko jest w porządku — mówiła Tina, więc ona sama odwróciła wzrok i opadła na oparcie fotela, by dać im nieco więcej przestrzeni. — Chcemy ci po prostu pomóc. Ona i ja. Chcemy tylko pomóc...

Dara od razu zrozumiała, że przyjaciółka najwyraźniej dała się ponieść emocjom i zapomniała, co dokładnie miała powiedzieć, ale wydawało się, że przynosi to jakiś efekt, więc nie interweniowała. Odczekała stosowny moment, pozwalając im obojgu nieco się uspokoić, po czym ponownie pochyliła się w ich stronę.

— Wiem, że się boisz — odezwała się, równie spokojnie, co wcześniej. — Masz do tego prawo, po wszystkim, co się stało. Bo ja wiem, Credence, ja wiem, że to nie było ani przyjemne, ani dobre i, że było tego dużo. Czasem nawet za dużo. Nie oczekuję, że mi uwierzysz, albo od razu zaufasz. Jedyne, czego od ciebie chcę, to żebyś pozwolił mi spróbować to zaufanie zdobyć.

Żadnej odpowiedzi nie było, ale Dara nawet jej nie oczekiwała. Wiedziała, że słuchał i to wystarczyło.

— Zostawię was teraz — dodała. — Ale wrócę jutro. Obiecuję.

Odczekała jeszcze chwilkę, a potem wstała powoli i udała się do wyjścia. Nim wyszła, jeszcze raz spojrzały na siebie z Tiną; kobieta nie wyglądała na przekonaną, więc Dara posłała jej ostatni, pokrzepiający uśmiech, a potem opuściła pokój, zamykając za sobą drzwi.

Wiedziała na co się pisze. Zdawała sobie sprawę, że to nie będzie łatwe, bo Credence przeżył prawdziwe piekło, którego efekty widziała dzisiaj na własne oczy. Była jednak gotowa spróbować. I miała szczerą nadzieję, że się uda.

if only for a momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz