Rozdział 27 (niezbetowany)

113 15 1
                                    

23 kwietnia 1927

Droga Daro,

Wbrew temu, co mówił Skender, podróż statkiem w cale mi się nie dłuży. Początkowo było trochę nieprzyjemnie, miałem problem z przyzwyczajeniem się do ciągłego bujania, ale po pierwszym dniu było już znacznie lepiej. Otaczająca nas pustka wydawała się dość nieprzyjazna, jednak z czasem przekonałem się, że działa bardzo uspokajająco, tak w dzień, jak i w nocy. Szum oceanu pomaga mi zasnąć.

Wszyscy ciepło przyjęli decyzję o moim dołączeniu do trupy. Są mili, życzliwi i nie narzucają się zbytnio. Zdają się rozumieć, że potrzebuję trochę czasu, by się z tym wszystkim oswoić, szczególnie, że Satya i nasza maledictus dbają, by mnie nie zamęczyli. Wybacz, ale ciężko mi zapamiętać jej imię. Napiszę ci je przy najbliższej okazji.

Do Londynu dopłyniemy za sześć dni. Jestem podekscytowany perspektywą zobaczenia miasta, ale przyznaję, że także się go obawiam. Czuję strach na myśl, że przyjdzie mi stanąć przed tłumem ludzi i pokazać czym naprawdę jestem. Boję się ich reakcji.

Bardzo się boję.

Mam nadzieję, że niepotrzebnie.

Już za tobą tęsknię.

Credence

if only for a momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz