Rozdział 32 (niezbetowany)

108 12 0
                                    

 — Jak to się stało? Kiedy? — zapytała Dara, stojąc po środku niewielkiego saloniku mieszkania sióstr Goldstein. Tiny nie było w domu.

— Jakąś godzinę temu? — odparła Queen — Może później. Nie jestem pewna. Teenie dostała nagłe wezwanie do ministerstwa. Zdążyła tylko powiedzieć, że są ktoś rozpętał zamieszki i, że to prawdopodobnie poplecznicy Grindelwalda. Niedługo potem dostałam wiadomość przez patronusa. Od tamtej pory jej nie widziałam.

Dara przytaknęła krótko, wędrując w tę i z powrotem wzdłuż oparcia ciemnozielonej sofy.

— Musimy — zaczęła, ale Queenie natychmiast wpadła jej w słowo.

— Wiem, Dee. Nie sądzę jednak, że Tina wie, gdzie konkretnie można znaleźć Credence'a. Newt pewnie orientuje się trochę lepiej, ale tylko Teenie może się z nim szybko skontaktować.

Dara przystanęła, wpatrując się w błękitne oczy blondynki. Widziała w nich tę samą niepewność, którą sama czuła. Bała się. Czuła się bezsilna. Nie wiedziała, co robić.

— Najlepiej będzie poczekać — usłyszała ponownie głos Queen. Wzbraniała się jeszcze, ale w końcu wypuściła wstrzymywane powietrze, a skrzyżowane do tej pory ramiona opadły bezwładnie w dół. Ominęła sofę i przysiadła na jej brzegu, chowając twarz w dłoniach. W zupełnej ciszy, czekały.

Na dworze noc powoli przechodziła w poranek.

~*~

Obudził je trzask drzwi. Dara pierwsza poderwała głowę, zaspana, ale czujna, natychmiast jednak tego pożałowała. Zesztywniałe od niewygodnej pozycji ciało zaprotestowało ostrym bólem karku, pleców i żeber. Syknęła głośno, ale nie zdążyła zapytać o szczegóły wydarzeń minionej nocy. Tina sama pospieszyła z odpowiedziami.

— Wymknął nam się. Próbowaliśmy go odnaleźć, Picquery rozesłała aurorów na wszystkie jurysdykcje, ale ślad po nim zaginął.

Blada i zmęczona oklapła na kuchenne krzesło. Potarła twarz dłonią, na chwilę zasłoniła nią usta.

— Wczoraj dostaliśmy wiadomość o zamieszkach — zaczęła, a Queenie cichutko zmienia pozycję na drugim końcu sofy. — Grupa uzbrojonych ludzi wdarła się na teren siedziby Kongresu. Było późno. Zanim wszczęto alarm zdążyli zabić pięcioro strażników i powalić dwóch aurorów.

Dara poczuła bryłę lodu opadającą na dno żołądka.

— Sam?

— Nie — odparła natychmiast Tina. — Jego tam wtedy nie było.

Zamilkła, podczas, gdy Dara odetchnęła głęboko z wyraźną ulgą. Potem podjęła przerwany wątek.

— Wtedy przyszło wezwanie. Aportowałam się natychmiast, ale byłam jedną z pierwszych. Było już wiadomo kim są i dokąd się kierują. Pobiegłam w stronę sekcji więziennej. Mijałam nieprzytomne osoby, ale wtedy nie wiedziałam nawet, czy po prostu ich ogłuszono, czy... — zawiesiła głos. — Kiedy dotarłam na miejsce, walki rozgorzały już na dobre. Część odpierała nasz atak na tyły, a reszta parła na przód. Ktoś rzucił imperiusa na klucznika. Bez problemu dostali się do celi Grindelwalda. Otworzyli mu lukę w blokadach teleportacyjnych. A on...

Westchnęła, prostując się na swoim miejscu, z werwą przeczesując włosy palcami. Widać było, że to, co się stało, poruszyło ją do głębi.

— Zniknął, gdy tylko dorwał różdżkę. Nawet przez chwilę się nie zawahał. Nie rzucił żadnego zaklęcia. Ot, w jednej chwili był, w kolejnej została już tylko pusta cela. A ich zostawił.

Spojrzała najpierw na Darę, potem na Queenie.

— Żaden nie przeżył. Uratowali go, a on zostawił ich na śmierć. Jaki człowiek tak się zachowuje?

Zrezygnowana, opadła ponownie na oparcie krzesła.

— Resztę już znacie. Szukaliśmy go, nie udało się — wzruszyła ramionami. — Nie wiemy nawet, czy nadal jest w USA.

Przez parę minut siedziały w ciszy. Każda indywidualnie rozważała, jakie konsekwencje mogą przynieść te wydarzenia, zarówno w bliższej, jak i dalszej przyszłości. W końcu jednak Dara zdecydowała się przerwać milczenie.

— Musimy ostrzec Credence'a — powiedziała cicho, lekko zachrypniętym głosem. — On musi wiedzieć, musi mieć się na baczności. Zwłaszcza, że nie wiemy, gdzie tak właściwie czai się teraz Grindelwald.

Tina przytaknęła powoli, zgadzając się, ale minęła jeszcze chwila, nim w końcu wstała z krzesła. Poszła do swojej sypialni. Dara i Queenie słyszały stukot jej obcasów, trzask otwieranych i zamykanych szafek. Potem kobieta wróciła do salonu. W rękach trzymała nieduże lusterko w prostej oprawie. Usiadła przy stole i przywołała je do siebie gestem dłoni.

— Newt — powiedziała, opuszkami palców dotykając srebrzystej tafli. Czekały chwilę, a potem szkło zafalowało. Jego powierzchnia zmieniła się; zamiast odbicia Tiny ukazywało teraz zaspaną twarz rudowłosego mężczyzny.

— Tina? — zapytał, przecierając powieki wierzchem dłoni. — Co się dzieje?

Szatynka uśmiechnęła się smutno.

— Mamy złe wiadomości...

if only for a momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz