Rozdział 31 (niezbetowany)

108 15 0
                                    

24 maja 1927

Droga Daro,

Nie wiem, co powiedzieć. To okropne, że musiałaś przez coś takiego przechodzić, a myśl o tym budzi we mnie gniew. Żałuję, że nie było mnie wtedy przy Tobie. Wiem, że moja obecność nie zdałaby się na wiele, ale i tak żałuję. Przykro mi, że z mojego powodu spotyka cię tyle nieprzyjemności...

Leżała na łóżku, zwinięta w kłębek, a mrok pokoju rozświetlała tylko delikatna łuna ulicznych latarni, sącząca się do środka przez nie zasłonięte okno. Ciemność w ogóle jej jednak nie przeszkadzała. Oczy miała zamknięte.

Nieduży, ciasno zapisany pergamin spoczywał na poduszce, tuż obok jej głowy, jak talizman, który miał odpędzać złe myśli.

Hogsmeade okazało się niedużym, ale bardzo przyjaznym miasteczkiem. Spędziliśmy tu pięć dni, a Skender mówi, że zostaniemy jeszcze co najmniej cztery, bo tutejsi czarodzieje są bardzo zainteresowani naszymi występami. Gościliśmy nawet dwie wycieczki z Hogwartu.

Otworzyła oczy i powoli podniosła się do siadu. Zmierzwione, brązowe fale włosów opadły miękko na plecy. Przeczesała je palcami, odsunęła z twarzy, by nie drażniły wrażliwej skóry. Wstała. Podeszła do okna. Wyjrzała na zewnątrz, ciasno obejmując się ramionami.

Napisałem też do Newta, tak jak proponowałaś i zjawił się w miasteczku już następnego dnia. Próbował zdobyć pozwolenie na wejście na teren Hogwartu, bo bardzo chciał pokazać mi swoją szkołę, ale dyrektor Dippet nie wyraził na to zgody. Poznałem jednak jednego z tutejszych nauczycieli, profesora Dumbledore'a. Newt mówi, że lubił go najbardziej ze wszystkich i, że to dzięki niemu zajął się studiowaniem magicznych zwierząt.

Usiadła przy toaletce. W ciemności chwyciła leżącą na wąskim blacie szczotkę i powoli rozczesała włosy, pogrążona w zamyśleniu. W lustrze widziała tylko zarys swojego odbicia.

Spędzamy razem dużo czasu, sporo rozmawiamy, nie zawsze jednak wiem, jak się zachować w jego obecności. Zdaję sobie sprawę, że mogę mu ufać, ale mimo wszystko nie znam go zbyt dobrze, co bardzo mnie krępuje. Szczególnie, gdy zaczyna zadawać pytania odnośnie obskurusa. Nie mam nic przeciwko temu i nie mogę też powiedzieć, żeby jego zachowanie było nietaktowne, ale... ja po prostu nie wiem czego ode mnie oczekuje. Chciałbym mu pomóc, ale ja sam nadal nie bardzo rozumiem, czym tak właściwie jestem. Nie wiem, kiedy to wszystko się zaczęło, nie pamiętam jak, ani dlaczego. To wszystko, cały wasz świat... miałem chwilę, by odrobinę się do tego przyzwyczaić, ale dla mnie to i tak nadal coś całkiem nowego. Nie znam zależności, którymi rządzi się magia, nie wiem jak wyjaśnić to, co mnie spotkało, ani jak określić na ile faktycznie miało to z nią jakikolwiek związek.

Lumos! — szepnęła. Iskierka przeskoczyła z końca srebrzysto-szarej różdżki prosto do pobliskiej świecy, a gdy jej światło rozgorzało, w pokoju zrobiło się nieco jaśniej i przytulnej. W odbiciu zobaczyła opuchnięte, podkrążone oczy i opadające ku dołowi kąciki pełnych ust. Jej twarz pełna była zmęczenia. I smutku, którego za nic nie potrafiła się pozbyć. Przesłuchanie, zawieszenie w obowiązkach, doskwierająca samotność — to wszystko mocno jej ciążyło, a list od Credence'a w dziwny sposób tylko pogłębiał ten stan. Wiedziała, że będzie się przejmował, gdy dowie się o wydarzeniach minionych tygodni, nie sądziła jednak, że będzie się czuła tak fatalnie z faktem, że przysporzyła mu zmartwień. Nie do końca o to jej chodziło.

No i była też tęsknota. Od początku, odkąd wyjechał, ale ostatnio jakoś dużo bardziej. Brakowało jej wspólnego spędzania czasu, brakowało rozmów i dzielenia trosk. Kontakt listowny w większości przypadków się sprawdzał, ale w chwilach takich, jak dziś, jak teraz, zupełnie nie wystarczał. Zazwyczaj to ona spieszyła z pomocą jemu, ale Bóg jeden wiedział, jak bardzo sama jej teraz potrzebowała...

Następny przystanek — Paryż!

Wstała raz jeszcze i podeszła do łóżka. Podniosła leżący na poduszce list, po raz ostatni omiotła wzrokiem jego treść. Potem wróciła na swoje miejsce przy toaletce, chwyciła pióro i arkusik pergaminu. Naskrobała w rogu datę — 10 czerwca.

Zdążyła nakreślić ledwie jeden akapit, gdy za jej oknem rozbłysło blade, zimne światło. Podniosła głowę, by spojrzeć, jednak srebrzysta kula zdążyła już przeniknąć przez szybę, prosto do wnętrza pokoju. Zatrzymała się nieopodal krzesła, a z jej wnętrza dobiegł głos Tiny.

Były to dwa słowa, wystarczyły jednak, by odegnać cały smutek, całe zmęczenie i wszystko, co czuła jeszcze przed chwilą. Wystarczyły, by zmrozić jej krew w żyłach.

— Grindelwald uciekł.

if only for a momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz