Stollinger Part I

578 48 13
                                    

                           Kamil

Patrzyłem jak jesz pierwsze śniadanie i zachwycałem się każdym twoim ruchem. Bo wszystko co robisz jest idealne. Uśmiechnąłeś się do Freitaga i ugryzłeś kanapkę z pomidorem. Nawet nie zauwazyłeś, jak kawałek sera spadł ci na bluzkę... i to było cholernie urocze. Chciałbym móc usiąść obok i śmiać się razem z tobą. Tak po prostu. Dokończyłeś posiłek i odszedłeś od stołu. Nawet sposób w jaki się poruszałeś był bardzo seksowny.

- Myślisz o treningu? - dosiadł się Stefan. Cieszę się, że mam przyjaciół. Nie każdy ma to szczęście.

- Niech tak zostanie - mruknąłem i wróciłem do obserwowania nadal pustego miejsca w niemieckiej kadrze.

- Powinieneś z nim porozmawiać - usłyszałem Dawida, który stanął za moim krzesłem i oparł się o moje ramiona - To naprawdę wyrozumiały człowiek...

- To nie jest człowiek! - wstałem. Nie wiem jakim cudem ktoś mógł tak bardzo znieważyć twoją osobę - To istota nieziemska, mój aniołek, mój śliczny misiaczek - wyjaśniłem, z powrotem siadając na krzesło.

- Tak. Masz racje - powiedzieli jeden po drugim i zostawili mnie samego z myślami i wzrokiem wbitym w puste miejsce po tobie...

Gdy wyszedłem ze stołówki, zamyśliłem się o błękicie twoich oczu, pięknym perłowym odcieniu twojej skóry i o tym, jak się robi różowa w mojej obecności. Oczywiście trochę fantazjowałem, ale kto mi zabroni.

Chciałem wrócić do pokoju po torbę i rzeczy na trening, ale coś kazało mi przyjść pod twoje drzwi. Nie, żeby zapukać. Na to było za wcześnie. Chciałem poczuć twój zapach, o ile tam jesteś...

Bliżej zwabiły mnie głosy. Jeden należał do ciebie, lecz był w takim tonie, jakiego nie chciałem słyszeć. Krzyczałeś.

- To bzdury! Nie jestem pedałem! Richi, błagam! Chyba im nie wierzysz?!

Te słowa odbiły się w mojej głowie i zostały tam na dłużej. "Nie jestem pedałem". Echo. Zostało tylko echo.

- Sam już nie wiem, komu wierzyć - odezwał się drugi głos. Ten spokojniejszy.

- Nie jestem z nim. To nawet nie brzmi, posłuchaj: "Młody skoczek nimieckiej reprezentacji Andreas Wellinger spotyka się z o dwa lata starszym  Danielem Andre Tande za plecami swojej dziewczyny Laury Kaczmarek". No proszę cię, to totalny kit!

Zdawałem sobie sprawę, że mówisz  prawdę, to jedna, wielka bzdura. I miałeś rację też w tym, że nie jesteś... Jak to ująłeś? Pedałem... Nienawidzę tego uczucia wygasającej nadziei.

- Nie wierzę ci, Wellinger! - miałem ochotę wyszarpać mu oczy za to, jak się zwraca do mojego (może nie) skarba.

Już miałem odejść oburzony i zraniony jak nigdy, gdy drzwi się otworzyły i wpadłem do środka. Nawet nie zauwazyłem, kiedy się o nie oparłem. W progu ujrzałem zdziwionego Freitaga, a w centrum ciebie. Stałeś z rękami skrzyżowanymi na piersiach. Obok ciebie na szafce leżała gazeta, na której tabloidzie widniał napis, który wcześniej czytałeś. Podszedłeś do mnie i pomogłeś mi wstać. Twój dotyk sprawił, że dostałem dreszczy. Miałeś taką gładką skórę... Nawet nie zauważyłem zmiany w pokoju. Nie było już Richarda. Byłeś ty i ja...

- Upadłeś na rękę? Jest wszystko ok? - pytałeś, ale ja tylko potakiwałem głową, lustrując twoją twarz tak blisko, jak nigdy dotąd.

- Dziękuję - powiedziałem trochę za głośno. Nie miałeś tego usłyszeć.

- Co? Za co?

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Chciałem ci podziękować tak ogólnie, za to, że jest ktoś taki jak ty... Te myśli już nie wyszły z moich ust.

Od razu mówię, że pojawi się Part II. Gwiazdkujcie i komentujcie, to naprawdę motywuje! Dzięki!







Shoty z telemarkiem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz