Daniel A Tande & Johann A Forfang

458 53 10
                                    

"Więc leć jak najdalej umiesz. Bo zawsze umiesz dalej... M. Milkowich"

Zamknąłem książkę z mętlikiem w głowie. Zawsze możesz dalej polecieć. To ma sens. Sprawdziłem godzinę w telefonie, który leżał obok łóżka. Dochodziła trzecia w nocy. Wtuliłem się w chrapiącego koło mnie Daniela. Chyba się obudził, bo lekko się poruszył.

- Mmm... Skończyłeś czytać? - mruknął, obejmując mnie ramieniem, tak że teraz leżałem na jego torsie.

- Tak. To było mega! Ten autor bardzo mnie motywuje. Chciałbym wiedzieć, co go zachęciło do tej książki! - rozmarzyłem się.

Blondyn pocałował mnie we włosy i uśmiechnął się czule. Nie odpowiedział, ale nie potrzebowałem odpowiedzi. Podniosłem głowę, patrząc mu w oczy.

- Myślisz, że on to napisał dla skoczków? - cmoknąłem go w malinowe wargi.

- Nie wiem, kochanie - oddał pocałunek, a ja z powrotem wróciłem na jego klatkę piersiową.

Następnego dnia, gdy się obudziłem Dannego już nie było. Rozejrzałem się po pokoju zaspanym wzrokiem. Siedzenie nad tą książką do rana nie było tego warte. Wziąłem Samsunga do ręki i napisałem do mojego księcia.

Do Danny:
Błagam, nie każ mi więcej się budzić bez ciebie. Gdzie się podziewasz?

Odłożyłem urządzenie i wróciłem do poduszki. Powinienem robić sobie częsciej dni wolne od treningów. Nagle usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Usiadłem na łóżku i spojrzałem w stronę hałasu. Wkrótce do pokoju wszedł blondyn z moją książką w ręce.

Automatycznie odwróciłem się z stronę komody, by sprawdzić, czy przedmiot faktycznie zniknął.

- Przepraszam, skarbie - podszedł bliżej i pocałował mnie w usta - Mam nadzieję, że uda mi się to wynagrodzić - wyciągnął lekturę w moją stronę.

Przyjąłem ją i spojrzałem na niego zaskoczony.

- No otwórz - ponaglił mnie. Zatrzymałem się na stronie tytułowej.
"Drogi Johannie! Uprzedzając twoje pytanie: tak, ta książka była pisana lekkim piórem z zamiarem udowodnienia sportowcom (wam w szczególności) jak ważna w sporcie jest mentalność. Dziękuję ci, za tak miłe słowa o moim dziele, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Bo jeśli uda mi się pomóc jednemu człowiekowi, to już jest sukces. Z pozdrowieniami, M. Milkowich. P.S. Masz bardzo kochanego chłopaka, który pofatygował się do mnie w samym środku nocy. Trzymaj go przy sobie jak najdłużej!"

Spojrzałem na Tandego zszkowany! Czy ja się w ogóle obudziłem? Mój chłopak... Moje skarbie postanowiło przejechać pół kraju o czwartej nad ranem, żeby udzielić mi odpowiedzi na nurtujące mnie pytania prosto od źródła! On jest niesamowity!

- Daniel... Jak ty to... - nie wiedziałem, co powiedzieć. Do oczu napłynęły mi łzy.

- Dla ciebie wszystko, aniołku. Nie ma takiej bariery, której bym nie przekroczył.

- Kocham cię - szepnąłem i mocno go przytuliłem. Chciałem wykrzyczeć całemu światu, że ten oto człowiek, cholerny Daniel Andre Tande jest mój! MÓJ! Głupi to ma zawsze szczęście.

- Wiesz dlaczego tak daleko latam? - spytał, siadając obok. Gdy zauważył moje zmieszane spojrzenie, wytłumaczył - Bo niosą mnie skrzydła miłości.

- Jezu, Danny - złapałem go za rękę, na co on splótł nasze palce.

- I wiesz co? To wyjaśnia dlaczego Fannemel skacze jak skacze - spojrzałem na niego zszokowany, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

To był najlepszy poranek w moim życiu. Moze będzie takich więcej...

------------------------

Z przyjemnością mogę stwierdzić, że na moim profilu pojawiło się już nowe coś o tematyce Lellinger! Wszystkich fanów tego shippu zapraszam do czytania!

Shoty z telemarkiem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz