Daniel A. Tande & Johann A. Forfang

497 55 16
                                    

Jak zwykle spóźniłem się na trening. Spojrzałem na swojego chłopaka, który kończył się rozciągać. Postanowiłem nie mówić mu o moim przyjściu, tylko zaskoczyć go od tyłu. Zakradłem się, gdy wiązał buta.

- Rawr - warknąłem mu do ucha, na co gwałtownie się odwrócił.

- Jezu, Daniel! - krzyknął - Wystraszyłeś mnie! Gdzie się podziewałeś?

Rozejrzałem się po sali i zauważyłem wkurzonego trenera, zmierzającego w naszą stronę.

- Halla, trenerze - powiedziałem z przesadzonym akcentem. Johann również spojrzał w stronę Stöckla.

- Który to już raz, Tande? Przykro mi, ale czuję, że nie mogę na ciebie już liczyć. Takie odnoszę wrażenie.

- No co pan, to tylko spóźnienie! - uspokajał go Forfang. Trener wyglądał na lekko sfustrowanego i nie miałem zamiaru z nim dyskutować.

- Jesteś naprawdę dobrym skoczkiem i wiem, że moja decyzja jest ryzykowna, ale podjąłem już skład do drużynówek na sobotę. Chłopcy! - zwócił się do wszystkich - Proszę do mnie!

Trener wyjął kartkę i długopis. Pokreślił parę razy i rozpoczął swój monolog. Upewnił się jeszcze, czy są wszyscy.

- Pierwsza dziesiątka: Anders Fannemel, druga: Johann Andre Forfang, trzecia: Andreas Stjernen i ostatni, jako lider Robert Johansson. Jakieś pytania? Nie? Dziękuję! - zaczał odchodzić. Dlaczego tak mnie potraktował?

- Trenerze! - odezwał się Fanni - Tak nie może być! Bardzo się cieszę, że zostałem uwzględniony, sle bez Dannego to droga do przegranej!

Spojrzałem na swojego chłopaka, który również zdziwił się na słowa Norwega. Dobrze się czułem z tym, że chłopaki mnie chcą w drużynie.

- Nie, dobra. Nie będę się narzucał - powiedziałem z nadzieją, że Aleksander zmieni decyzje.

Złapałem Johanna za ręke i skierowałem w kierunku szatni. Tak bardzo pragnąłem jego ust. Na miejscu od razu się w nie wpiłem, po chwili pogłębiając pieszczotę. Brunet starał się nadążać za moją zachłannością, ale byłem tak spragniony jego ciała, że momentalnie znalazł się bez koszulki. Zacząłem zaznaczać jego szyję i obojczyki, szepcząc "mój" po każdej malince. 22 - latek jęczał nierównomiernie, podniósł moją głowę na wysokości jego i spojrzał mi w oczy.

- Kocham cię Danny, ale nie możemy się kochać w klubowej szatni - mówił między pocałunkami.

- Dlaczego nie?

- Nie chcę przeżyć swojego pierwszego razu w pokoju obok reszty kadry... - powoli zakładał koszulkę, chowając częściowo ślady naszej miłości.

- Tak, masz racje - podrapałem się w tył głowy, co zdradziło, że miałem poczucie winy. Głupio mi było, że tak mnie poniosło. Chłopak to zauważył i mocno mnie przytulił.

Gdy wychodziliśmy z pomieszczenia, uszczypnął mnie w pośladek i się uśmiechnął.

- Nie martw się, dokończymy to w hotelu - puścił mi oczko i zniknął z pola widzenia. Cały uradowany ruszyłem na rozgrzewkę, zapominając o sprawie z nadpobudliwym trenerem. Dzięki mojemu aniołkowi zapominam o Bożym świecie.

On mi daje siłę, daje spokój, daje radość i spełnienie. Dzięki niemu się realizuję i mogę być kimkolwiek zechcę. Jedyne kim chce teraz być to jego powodem do uśmiechu. Bo warto...



Shoty z telemarkiem Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz