Camila usiadła przy oknie, intensywnie wpatrując się w niebo. Poczuła chłodny powiew wiatru na swojej twarzy. Wzięła głęboki oddech, a chłodne powietrze wypełniło jej płuca. Usłyszała, jak drzwi się otwierają i zobaczyła, że jej ojciec wchodzi do pokoju z talerzem jedzenia.
- Cześć, mija - powiedział Alejandro.
- Nie jestem głodna, tato.
Jej ojciec zachichotał.
- Ty zawsze jesteś głodna, mija.
Camila obróciła się i spojrzała na niego.
- Nie przejmuj się. Ja dzisiaj robiłem kolację - oznajmił, kładąc talerz na biurku.
- Twoje przyjaciółki, Lauren i Dinah były tu dzisiaj.
- Wiem.
- Wydają się być naprawdę miłe.
- Bo takie są - potwierdziła Camila. - I właśnie dlatego nie rozumiem i jestem zła na to, że mama dała mi szlaban - dodała.
- Mija, twoja mama po prostu się o ciebie martwi. Bardzo cię kocha.
- Tak, i okazuje to w bardzo zabawny sposób.
- Daj temu czas. Zmieni swoje zdanie.
- A co jeśli nie?
Alejandro pochylił się nad córką i pocałował ją w czubek jej głowy.
- Dobranoc, mija.
- Branoc, tato.
Następnego dnia, gdy Camila się obudziła, prawie spadła z łóżka na widok znajomych zielonych tęczówek wpatrujących się w nią z tak bliskiej odległości.
- Lauren? Co tutaj robisz? Moja mama...
- Wyszła i twój tata mnie wpuścił - przerwała Lauren, skrzyżowała nogi i usiadła przed Camilą.
- Wciągniesz nas w kłopoty. A szczególnie mnie.
- Wiem - powiedziała zielonooka, a uśmiech zniknął z jej twarzy. Dziewczyna z roztargnieniem zaczęła bawić się palcami Camili. Brunetka poczuła, jak jej dłoń płonie pod wpływem dotyku Lauren.
- Po prostu... Musiałam cię zobaczyć - powiedziała nieśmiało. Na usta Camili wpłynął delikatny uśmiech. Lauren spuściła wzrok na ich dłonie, więc Camila wykorzystała okazję, by uważniej przyjrzeć się rysom jej twarzy. Włosy miała kręcone, ale ukryła je pod zbyt dużą czapką. Ubrała czarny podkoszulek z niebieskimi, wyblakłymi i podartymi dżinsami oraz czarnymi, znoszonymi converse'ami. Kiedy Lauren podniosła wzrok i napotkała jej spojrzenie, uśmiech zniknął z twarzy Camili, a oddech gwałtownie przyspieszył.
- Wszystko w porządku? - zapytała Lauren.
Camila nic nie odpowiedziała. Nie mogła. Czuła, że coś uwięzło jej w gardle, gdy patrzyła w te zielone oczy, które tak bardzo uwielbiała. Wiedziała, że to, co robi, a raczej czego nie robi, było nie w porządku, ale nie mogła nic na to poradzić. Lauren była tak niesamowicie piękna.
- Camila?
Camila zamrugała, próbując wrócić do rzeczywistości. Spojrzała na Lauren, która miała zmartwioną minę na twarzy.
- Jest okej. Po prostu... Myślałam.
- O czym?
- O pewnych rzeczach - odpowiedziała, wzruszając ramionami.
- Pewnych rzeczach? Poważnie? Jesteś takim typem osoby?
- A jaki by to był typ osoby? - zapytała Camila.
CZYTASZ
Tragically Beautiful (Camren)
FanfictionCamila Cabello była nowa. Obecna jakby tylko ciałem. Trzymała się na dystans przez znaczną większość czasu. Już na pierwszy rzut oka nie ulegało wątpliwości, że nie pasowała do reszty. Prawdopodobnie niewiele by się zmieniło, gdyby bezimienna dziewc...