ROZDZIAŁ TRZYNASTY

3.2K 345 1.1K
                                    

Skoro Prima Aprilis już za nami, moje (genialne) żarty się skończyły, czas na całkowicie poważny, ( i bardzo wyczekiwany) rozdział!
Trzymajcie się ciepło! 
~~ Kondziolina (/Wiedźma/ Chochlik)


+++++++++++++++++++++++++++

Łzy ściekały po jego zaczerwienionych policzkach. Nie miał chusteczki, więc tylko pociągał nosem. Kierowca zerkał na niego raz na jakiś czas, marszcząc się z obrzydzenia. Harry nie mógł na to nic poradzić. Płakał, chociaż wiedział, że zasłużył na to wszystko. Być może dramatyzował ale to co się stało, już się nie odstanie.

Skulił się jeszcze bardziej, opierając o chłodną szybę. Spod przymkniętych powiek patrzył na mijane budynki i jasne światła latarni. Było już późno, całe miasto powoli pogrążało się w sen. Kładło się, by śnić o pięknych, kolorowych rzeczach.

Był pewien jednego. Nawet, jeśli jakimś cudem uśnie, nie będą to przyjemne obrazy. Nawiedzą go złe, mroczne istoty, które będą pastwić się nad nim i śmiać z jego nieudolności. Otoczą go swoimi czarnymi mackami i będą trzymać. Trzymać mocno. On będzie się szarpać, ale czy to kiedykolwiek pomogło? Nie, on zasłużył na to wszystko. Kłamstwo nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem. Szkoda, że tak późno to sobie uświadomił.

Powinien się wytłumaczyć. Powinien coś powiedzieć, ale... Ale nie potrafił. Nie potrafił spojrzeć na drugą stronę siedzenia. Nie potrafił spojrzeć nawet na twarz kierowcy. Czy oni kiedykolwiek mu wybaczą? Czy on sam sobie kiedykolwiek wybaczy?

Wycierał łzy, kiedy w końcu usłyszał ten głos, ściskający go za serce.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?

Z jego oczu popłynęła nowa fala łez. Schował głowę w dłoniach, mając nadzieję, że ten ból w głosie Louisa to tylko jego wyobraźnia. Miał nadzieję, że to wszystko było okropnym snem. Pokręcił głową i znów pociągnął nosem. Spojrzał na notatnik, który leżał pomiędzy nimi. Jasny, z ich wspólnym zdjęciem przyczepionym do okładki. Ból wrócił ze zdwojoną siłą.

- Przepraszam... - zapłakał, zakładając ręce na piersi. Przyciskał brodę do klatki piersiowej, siedząc ze skrzyżowanymi nogami. Powinien się wytłumaczyć. Powinien powiedzieć, dlaczego to zrobił. Powinien powiedzieć cokolwiek...

Jednak przestrzeń między nimi dawała mu się we znaki. Kilkadziesiąt centymetrów, które dla niego było niczym dziesięć kilometrów. Przepaść, której nie potrafił pokonać, nie ważne jak bardzo chciał. Gula w gardle uniemożliwiała mu normalne mówienie. Umysł nie wiedział, co właściwie powinien powiedzieć. Mazał się jak baba, czując się tak bardzo bezsilnym.

- To nie tak, że bym tego nie zrozumiał. – powiedział Louis zimno. Harry nie miał odwagi na niego spojrzeć. – Wiesz jakie to uczucie?

Harry pokręcił głową i zamknął oczy. Nie chciał wiedzieć. Nie chciał tego słyszeć. Wiedział, że był idiotą i wiedział, że spieprzył.

- Wiesz jakie to uczucie, gdy przychodzisz do restauracji, by kupić swojemu choremu chłopakowi jedzenie i dziwnym trafem on pojawia się dokładnie w tym samym miejscu? Mało tego, przychodzi, całuje się ze swoim byłym mężem i bawi się świetnie na jakimś spotkaniu. Wspaniałe uczucie, naprawdę.

- Przepraszam. – powiedział cicho. – Naprawdę nie chciałem, żeby to tak wyszło...

- Po prostu nie rozumiem. – głos Louisa był wyprany z emocji. – Mogłeś z nimi zostać, mogłeś przecież dalej ciągnąć tę farsę. Dlaczego uciekłeś?

O Rozmiar Za Mały. (Larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz