Obudził go zapach świeżo parzonej kawy i truskawek. Czy nie było za wcześnie na truskawki?
Przeciągnął się na ogromnym łóżku i dopiero wtedy otworzył oczy. Zaśmiał się, widząc biały kubek z parującym napojem i talerz naleśników z owocami. Zachichotał i odwrócił się, by zauważyć, że Louisa nie było obok niego. Jego nagie ciało ogarnął chłód. Zakrył się szczelniej kołdrą i przymknął oczy. Było prawie idealnie. Wziął głęboki oddech, napawając się cudownym zapachem Szatyna.
Ale gdzie był Louis?
Zdusił w sobie te małe igiełki niepewności, które pojawiły się w jego sercu. Gdyby wczorajsza noc była zła, Louis nie postarałby się i nie zostawiłby mu śniadania, prawda? Gdyby było źle, wykopałby go już w nocy. Wszyscy wiedzą, że Louis jest gentelmanem, ale z drugiej strony.... może nie chciał być niemiły? Może po prostu nie mógł znieść Harry'ego i dlatego nie został?
Usłyszał szelest po drugiej stronie pokoju. Uchylił powieki i zobaczył mężczyznę jego marzeń, który po cichu skradał się do etażerki, na której leżało śniadanie.
Czyli Louis go nie zostawił, pomyślał Harry i uśmiechnął się szeroko, wiedząc, że jego usta schowane są za kołdrą i nie zdradzi tego, że już nie śpi.
Panele delikatnie zaskrzypiały, a Louis zatrzymał się. Harry szybko zamknął powieki, normując swój oddech. Wiedział, że jest cały czerwony. Jego serce wręcz puchło z uroczej sytuacji, w której się znalazł.
Louis, upewniwszy się, że Harry ciągle śpi, podszedł do niego i nachylił się nad nim, składając delikatne pocałunki na całej jego twarzy. Delikatne muśnięcia. Harry miał wrażenie, jakby na twarzy osiadały mu kolorowe motyle. Wspaniałe, wspaniałe uczucie. Nie mogąc powstrzymać siebie i swojego pragnienia, uniósł dłoń i położył ją na karku Louisa, przyciągając go do siebie. Louis sapnął zaskoczony, ale oddał pocałunek.
- Dzień dobry – wyszeptał, oderwawszy się od niego. – Możesz jeszcze pospać.
- Dlaczego jesteś już ubrany? – Harry wydął wargę, trzepocząc rzęsami, by odgonić senną mgiełkę z oczu. – Jest tak wcześnie...
- Powinienem wrócić do Paryża.. – Harry wtulił się w dłoń Louisa, która pocierała jego policzek. Jego serce zakuło, nie miał ochoty opuszczać mężczyzny przez najbliższy czas.
- Nie! – Podniósł się gwałtownie, znowu zderzając ich usta. Louis zachwiał się i upadł na jego klatkę piersiową. – Moje maleństwo..
- Maleństwo? – Louis parsknął, marszcząc nos. – Wczoraj mówiłeś coś innego.
- Szzz... - Harry zakopał twarz w jego szyi i przyciągnął go do siebie. – Nie psuj chwili.
- Za chwilę to powinienem się zbierać.. – mruknął Louis, układając swoją głowę wygodniej na nim. – Samolot mi ucieknie.
- Nie możesz sobie zrobić wolnego?
- Kochanie, muszę wylecieć na inny kontynent za kilka dni. Muszę to zrobić teraz. – serce kędzierzawego zabiło mocniej, gdy Louis zaczął składać pocałunki na jego klatce piersiowej. Jego ciało przeszył przyjemny dreszcz.
- Tak bardzo nie chcę stąd wychodzić... Nie chcę, żebyś leciał...
- Możesz tu zostać. – Louis spojrzał na niego poważnie. Harry zmarszczył brwi.
- Zostań u mnie, jeśli chcesz. – Mężczyzna uniósł się i usiadł obok niego. Jego dłoń od razu powędrowała do włosów Harry'ego. – Będzie tylko moja gosposia, ale ona z chęcią cię pozna... Albo nie. Jest dziwna.
CZYTASZ
O Rozmiar Za Mały. (Larry) ✔
FanficHarry ma poważny zawód i zdanie innych ma z tym coś wspólnego. Ah! I wtedy ktoś znajduje jego telefon i sprawy zaczynają przybierać inny obrót. Krótkie i lekkie. miłość męsko- męska