ROZDZIAŁ JEDENASTY

4K 344 1.7K
                                    


Harry uśmiechał się znad swojego talerza. Louis przygotował dla nich spaghetti. Twierdził, że całkowicie samodzielnie i Harry naprawdę mu uwierzył. W końcu, dlaczego miałby kłamać? I dlaczego w ogóle w tej chwili o tym myśli?

- Skąd masz na to przepis? – zapytał pomiędzy kęsami. Danie było wyśmienite i jeśli Louis miałby je przyrządzać codziennie, Harry byłby w niebie. – Nigdy nie jadłem tak genialnego spaghetti.

- Ma się wrodzony talent. – Louis wzruszył ramionami i puścił mu oczko. – Zresztą, nie tylko do tego.

- Wiem coś na ten temat. – mruknął do siebie, jednak widocznie nie był aż tak cichy, jak mu się wydawało. Louis bowiem zaśmiał się, a Harry pokręcił głową w zażenowaniu. – Nie komentuj.

- Ależ nie kłamiesz. – niebieskooki wzruszył ramionami. – Możesz w końcu to powiedzieć głośno.

- Powiedzieć co? – droczył się, unosząc jedną brew do góry. Schował uśmiech, gdy Louis odłożył sztućce i spojrzał na niego poważnie.

- Powiedzieć, że mam wrodzony talent to radzenia sobie z dużymi rzeczami... - sugestywnie spojrzał w dół. Harry parsknął śmiechem, prawie krztusząc się jedzeniem.

- Jesteś najgorszy. – powiedział, wycierając usta chusteczką. – Zdecydowanie najgorszy.

- Nie mówiłeś tego ostatnim razem, gdy...

- Louis! – kędzierzawy uderzył go w rękę. – Zachowuj się. Jemy kolację.

- Zjemy i będziemy musieli zająć się czymś innym. Po prostu rzucam propozycje... Dobra, dobra... – chłopak burknął i zajął się jedzeniem.

Muzyka leciała cicho w tle, kiedy oni po prostu jedli. Zgasili światła, kiedy tylko zaczęli jeść kolacje. Harry uznał, że coś musi zostać z ich ognistej randki, dlatego Louis ze śmiechem wyciągnął wszystkie świeczki, które kiedykolwiek dostał od swojej rodziny.

Ich uśmiechy lśniły w blasku świec, a w oczach można było odnaleźć te małe iskierki, które pojawiały się, gdy tylko byli blisko siebie. Małe iskierki przechodziły przez ich ciała, gdy tylko się dotknęli. Zauroczenie wręcz biło od nich, uderzając każdego, kto stawał na ich drodze. Czy to właśnie było szczęściem? Tak to się nazywało? Czy to było to?

- Kiedy byłem mały... - zaczął Louis, przerywając tym rozmyślenia Harry'ego. – Znaczy młody... - poprawił się, uśmiechając szeroko – Miałem fioła na punkcie oceanów i mórz...

- Chciałeś zostać piratem? – Harry poruszył brwiami, sprawiając, że Louis prychnął.

- Oczywiście, że chciałem. Każdy normalny, młody mężczyzna chciał kiedyś zostać piratem.

- Co prawda to prawda... - Harry zamyślił się, odkładając sztućce i sięgając po kieliszek z winem. – Ale miałbym lepszy pomysł.

- Hmm..? – Louis zmarszczył brwi.

- Ja mógłbym być Kapitanem Hakiem, a Ty byłbyś moim Piotrusiem Panem. – Louis zakrztusił się jedzeniem.

- Dlaczego miałbym być Piotrusiem Panem? – krzyknął, oskarżycielsko wskazując na niego widelcem. – Jak już to ty byłbyś dzwoneczkiem, a nie jakimś Hakiem! Też mi coś...

- Oh proszę cię. – Harry wywrócił oczami, upijając odrobinę słodkiego wina. – Jesteś takim małym rozrabiaką, a między Hakiem a Piotrusiem jest za dużo napięcia...

- Nawet nie kończ.. – Louis zaśmiał się, kręcąc głową. – Po prostu nie kończ.

- Widzisz? Ale zgodziłeś się do tego, że jesteś jak Piotruś! – klasnął Harry, szczerząc się jak głupi. – Wieczne dziecko z dziwnymi pomysłami i...

O Rozmiar Za Mały. (Larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz