ROZDZIAŁ PIĄTY

5.9K 472 2.5K
                                    

Harry policzył do dziesięciu i wypuścił oddech. Kilka razy uderzył palcami o kierownicę i wyłączył silnik. Musi się uspokoić. Nie jest przecież pryszczatym nastolatkiem przed pierwszą randką z piękną blondynką. (Właściwie mentalnie jest nastolatkiem... I jest też przed pierwszą randką z pięknym blondynem. Szczegóły, szczegóły. ) Oparł głowę o zagłówek, próbując się uspokoić.

­­To tylko zwykłe spotkanie z Louisem, powtarzał w swojej głowie.

Tylko zwykłe spotkanie...

– Gówno prawda. – warknął, uderzając w kolano. Świetnie zdawał sobie sprawę, że nie liczy tylko na „zwykłe spotkanie". Harry liczy na zwykłe spotkanie, które zamieni się w randkę i doprowadzi do kolejnej.

I kolejnej.

I kolejnej.

Tak, to zrozumiałe.

Spojrzał na restaurację, w której zostawił swój telefon i pokręcił głową. Czym on się stresuje? Przecież to tylko jego Louis. Ten miły, kochany Louis, który dzwonił do niego, by rozpogodzić jego dzień.

Ale co jeśli Louis chce tylko oddać mu telefon? Co jeśli Harry mu się nie spodobał? Przez telefon był po prostu miły, ponieważ właśnie taki jest dla każdego? Co jeśli Harry sobie to wszystko wymyślił? Samotność mu nie sprzyjała, dlatego jego mózg wszędzie doszukiwał się flirtu?

Pokręcił głową i wyszedł z samochodu. Jeśli dalej będzie o tym myśleć, prawdopodobnie się załamie. Stres przedrandkowy dawał się we znaki.

Odwrócił się tyłem do budynku i spojrzał na drugą stronę ulicy w poszukiwaniu drzwi udekorowanych balonami, tak jak zapewnił go poprzedniego dnia Louis. Uśmiechnął się, widząc różowe i złote baloniki, które ruszały się pod wpływem wiatru. Na każdym z nich znajdowało się logo restauracji.

Przeszedł przez ulicę, nie zwracając uwagi na samochody, które trąbiły, w ostatniej chwili go mijając. Nie zwrócił na to uwagi, uśmiechając się szeroko. Już wiedział, dlaczego Louis pytał o jego ulubione danie. Czyż on nie jest wspaniały?

Wszedł do środka, rozglądając się po pomieszczeniu. Kilka stolików było zajęte, jednak większość z nich była pusta. Na przeciwległej ścianie znajdowała się lada, za którą Japończyk robił cuda z ryb. Na ten widok, Harry'emu zaczęła lecieć ślinka. Ogarnął się jednak i podszedł do stolika, na środku pomieszczenia.

Usiadł tak, by z jednej strony mieć dobry widok na wejście, a z drugiej, by móc później przyglądać się, jak Japończyk robi sushi. Zawsze go to fascynowało i pragnął sam zrobić to w domu, jednak Alexander nigdy nie lubił ryb, a gdy się rozstali, Harry zupełnie nie miał czasu na takie rzeczy.

Poprawił swoją beżową koszulę i zerknął na zegarek. Była równo piętnasta. Pamiętał, że Louis zażartował, że się spóźni, więc Harry był na razie spokojny. Patrzył na drzwi, dopóki chłopak w czarnym fartuchu nie podszedł do niego, pytając o zamówienie.

– Na razie wodę, poproszę. – Uśmiechnął się i popatrzył, jak wraca za kontuar i szepcze coś do Japończyka. Harry oblał się rumieńcem, gdy mężczyzna spojrzał na niego i puścił mu oczko.

Zielonooki spuścił wzrok i zakrył się długimi włosami. Mył je dzisiaj rano, dzięki czemu pachniały jak róże. Lokówka sprawiła, że kręciły się i delikatnie opadały na ramiona. Harry miał nadzieję, że takie wydanie najbardziej spodoba się Louisowi.

Zerknął na drzwi, jednak nikt się w nich nie pojawił. Westchnął i zaczął wyobrażać sobie, jak potoczy się to spotkanie. Czy ten przystojniak przyniesie mu kwiaty? Czy zaproponuje odwiezienie do domu? Czy zasugeruje, że mógłby wpaść i uprawialiby gorący seks na blacie w kuchni? Harry był takim romantykiem...

O Rozmiar Za Mały. (Larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz