Harry przeglądał papiery, których potrzebował do jednej ze spraw w kancelarii. Leżał na wygodnym narożniku w domu Louisa. Jego nogi były wyciągnięte, przykryte czerwonym kocem, a pod plecami leżały kolorowe poduszki. Na stoliku obok leżała ciepła herbata, którą wcześniej zrobił mu Louis. Czuł się wspaniale. Ciepło i wspaniale.
Próbował wczytać się w akta, ale wzrok przez cały czas uciekał mu w stronę niebieskookiego, który siedział przy swoim biurku, przodem do niego. Na nosie miał czarne okulary, które dodawały mu pewnego rodzaju swojskości, czegoś domowego. Harry poczuł, jak jego serce przyspiesza.
Coś domowego.
To było właśnie to.
Leniwa sobota.
Harry przygotowujący się do sprawy w sądzie, Louis tworzący nowe projekty. Dzień, który mógłby powtarzać przez lata. On i Louis. On i dom. Razem.
Coś ciepłego rozlało się po jego wnętrzu.
Czy tak właśnie wyglądałaby ich przyszłość?
Gdyby przez kolejne lata byli razem?
Harry mógłby sobie to wyobrazić.
Mógłby dodać do tego kota, który chodziłby po domu z podniesionym ogonem. Mógłby dodać do tego psa, który leżałby u stóp Louisa. Mógłby dodać muzykę, cicho lecącą w tle. Mógłby dodać zapach pieczeni, którą zrobił wcześniej na obiad. Mógłby... Mógłby mieć to wszystko.
Harry był tak bardzo zakochany.
Tak bardzo zakochany w małym Louisie.
MaLOUtkim.
- Zaraz połkniesz ten długopis, a mógłbyś połknąć coś lepszego.. – mruknął Louis, nie odrywając spojrzenia znad biurka. Harry wzdrygnął się i poczerwieniał. Dopiero, gdy Louis się zaśmiał, Harry zwrócił uwagę na to, że wcale nie trzymał długopisu w ręku.
- Jesteś taką małpą. – Harry zaśmiał się i wyciągnął spod siebie jedną z poduszek. Zamachnął się i rzucił nią, uderzając Louisa w głowę.
- To się nazywa przemoc w związku, Harold! – krzyknął, poprawiając włosy, które roztrzepały się pod wpływem uderzenia.
- Ja ci dam przemoc... - mruknął, układając się z powrotem na kanapie. Jego chęć do dalszej pracy całkowicie wyparowała. Odłożył papiery na stolik i przekręcił się tak, by widzieć cały pokój. Przykrył się kocem pod samą brodę i spod przymkniętych powiek obserwował Louisa.
Siedział skupiony; blat biurka był podniesiony, dlatego Harry nie widział, co Louis projektował. Siedział z jedną nogą zawiniętą pod pośladkami. Na stopach miał tradycyjne skarpetki w groszki. Harry ciągle zapominał zapytać, dlaczego właśnie one były ulubionymi szatyna. Wyglądały dość zabawnie w zastawieniu z dresami od Adidasa.
Louis rzadko nosił luźne ubrania. Gdy wychodził z domu, zakładał marynarki i koszule. Czasem zwykłe koszulki, ale marynarka była numerem jeden. Twierdził, że tego od niego wymagają, a jemu to nie przeszkadza. Lubił to i nie wyobrażał sobie innego stroju do pracy. W końcu spotykał się z ważnymi osobistościami. Tworzył dla nich domy, pałace, galerie. Aktualnie nadzorował prace związane z rozbudową paryskiej opery.
Louis był znany nie tylko ze swojego wzrostu, ale także z genialnych pomysłów i dobrej roboty związanej z budową kolejnych obiektów. Ludzie bili się, by stworzył coś dla nich. Harry nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, z kim zaczął się spotykać, dopóki nie zobaczył jak wiele ludzi go zna i szanuje. To było niezwykłe.
CZYTASZ
O Rozmiar Za Mały. (Larry) ✔
FanficHarry ma poważny zawód i zdanie innych ma z tym coś wspólnego. Ah! I wtedy ktoś znajduje jego telefon i sprawy zaczynają przybierać inny obrót. Krótkie i lekkie. miłość męsko- męska