*Victoria*
Siedzieliśmy zamknięci w pokoju, czekając aż Bob włączy światła i otworzy drzwi.
Siedziałam trzymając Will'a za rękę.
Kiedy światła się włączyły zerwałam się z podłogi patrząc na podgląd z kamer.
- Udało mu się.- Powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Drzwi też są otwarte.- Stwierdził Owen.
- Bob wracaj już.- Powiedział lekarz do odbiornika.
- Zaraz! Patrzcie, chyba mamy gości.- Wskazałam na ekran.
- Bob, uważaj na zachodnim korytarzu masz towarzystwo.- Powiedział Owen.
- Chyba mam pomysł.- Usłyszeliśmy głos Bob'a.
- Co on robi?- Zapytał zdziwiony Mike stojąc za mną.
- Włączył zraszacze, podziałało.- Uśmiechnął się Owen.
- Uciekajcie stąd, już!- Powiedział lekarz patrząc na nas.
- A co z panem?- Zapytał Mike.
- Poradzę sobie, po drugie musze poprowadzić Bob'a do wyjścia, wynoście się!- Krzyknął mężczyzna.
Biegliśmy korytarzem do najbliższego wyjścia.
Hopper trzymał na rękach śpiącego Will'a, za nim biegła Joyce, późnej Mike i na końcu ja.
Zostawałam w tyle, bo nie miałam siły, żeby biec, byłam zmęczona, głodna a moja głowa pulsowała z bólu.
Kiedy zobaczyłam, że moi przyjaciele są bezpieczni i wybiegli na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi, upadłam na zimną podłogę dysząc ciężko.
- Victoria!- Słyszałam krzyk Mike'a dobiegający zza szklanych drzwi.
- Otwórz drzwi Victoria!- Krzyczała Joyce.
Chciałam wstać, wyjść stamtąd, uciec z moim chłopakiem i przyjaciółmi, ale nie mogłam się podnieść.- Victoria wstawaj!
- Uciekaj!
- Co ty wyprawiasz!
- Nie możesz zostawić Will'a!
- Ani Mike'a!
- Jade do Was!
- Zaraz się spotkamy!Eleven ponownie krzyczała w mojej głowie, usłyszałam jak krople krwi spadają na podłogę.
Przetarłam dłonią nos, który był źródłem krwotoku.
Podniosłam głowę patrząc na szklane drzwi, za którymi stał Mike ze łzami w oczach próbując otworzyć drzwi, oraz Hopper trzymający Will'a.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki, a drzwi za mną otworzyły się i zamknęły z hukiem.
- Victoria?- Zapytał zdyszany Bob podchodząc do mnie.
- Bob...otwórz drzwi, te szklane musimy się wynosić.- Wyszeptałam.
Mężczyzna podbiegł do drzwi i otworzył je, do środka wbiegła Joyce i Mike.
Podniosłam się z podłogi ruszając w ich kierunku.
- Bob!- Krzyknęła uśmiechnięta kobieta patrząc na mężczyznę.
Nagle drewniane drzwi otworzyły się z trzaskiem, wybiegł z nich Demogorgon wpadając prosto na mnie i z hukiem przewracając mnie na ziemie.
Usłyszałam niepokojące chrupnięcie w moich plecach a okropny ból rozniósł się po całym moim ciele.
Demogorgon siedział na mnie wbijając kły w moje ramie.
Krzyczałam z bólu a łzy wylewały się z moich oczu.
Kątem oka zobaczyłam Mike'a, który zalewając się łzami próbował wyrwać się z mocnego uścisku Bob'a.
Ręką w którą, nie byłam ranna sięgnęłam do spodni wyciągając broń Hopper'a.
- Znowu musze do ciebie strzelać skurwielu!- Warknęłam mierząc w stwora.
Oddałam dwa strzały po czym potwór oddalił się w ciemny korytarz.
Bob podbiegł do mnie, biorąc mnie na ręce i oddając w ręce Mike'a, który wyprowadził mnie na zewnątrz.
- Cholera Smith, nic Ci nie jest?!- Zapytał Hopper patrząc ma moje ramie.
- Chyba przeżyje.- Stwierdziłam z uśmiechem na twarzy.
- Jesteś niemożliwa.- Stwierdził zapłakany Mike przytulając mnie.
- Skąd miałaś broń? Smith w końcu bede musiał cię aresztować!
Rozmowę przerwał krzyk Joyce Byers, dobiegający ze środka.
Podbiegliśmy do szklanych drzwi widząc jak Demogorgon atakuje Bob'a.
Hopper z karabinem a ja z broniom wbiegliśmy do środka, próbując uratować Bob'a.
Strzelaliśmy do potwora, który pożerał mężczyznę kawałek po kawałku.
Demogorgon wbił kły w szyje Bob'a, a ja już wiedziałam, że to koniec.
Potwór opadł na ziemie, ale po chwili zza drzwi wybiegła cała ich rodzina.
- Musimy uciekać!- Krzyknął Hopper.
Zapłakana Joyce próbowała podbiec do swojego chłopaka, który brał ostatnie oddechy.
Patrzyłam się na mężczyznę ze złami w oczach.
- Jesteś bohaterem Bob! Przykro mi.- Krzyknęłam w jego stronę a on utkwił swoje oczy we mnie.
Wybiegliśmy na zewnątrz zamykając za sobą szklane drzwi, które za długo nie wytrzymają.
Joyce krzyczała zalewając się łzami.
Podeszłam do Mike'a, który trzymał Will'a.
- Co tam się do cholery stało?!- Zapytał Wheeler.
- Bob nie żyje.- Wyjaśniłam ocierając łzy.
Spojrzałam na Will'a, który spokojnie spał.
Nagle usłyszeliśmy odgłosy zbliżającego się samochodu.
- Wsiadajcie szybciej!- Krzyknął Jonathan, obok którego siedziała Nancy.
Hopper posadził Will'a po czym wrócił po załamaną Joyce, która nie była się w stanie ruszyć.
Mike wziął mnie na ręce i posadził wygodnie w samochodzie.
- Mogę chodzić Mike.- Stwierdziłam z lekkim uśmiechem.
- Ale nie powinnaś.- Odpowiedział.
- Jasna cholera Victoria! Co Ci się stało w ramie?!- Zapytała Nancy patrząc na moją zakrwawioną, niebieską koszule.
- Bliskie spotkanie z nieprzyjacielem.- Stwierdziłam.***
Siedzieliśmy wszyscy w domu Will'a, nie wiem co Max tu robi i nie chce nad tym rozmyślać.
Steve opatrywał moje ramie.
- Może trochę zaboleć.- Stwierdził Harrington przykładając mokry wacik do mojej rany.
Syknęłam z bólu patrząc na ranę z której, wciąż leciał krew.
- Nie patrz się tak na nich.- Zaśmiałam się uderzając chłopaka w ramie.
Przez cały czas gapił się na Nancy i Jonathan'a.
- Sorry...po prostu...- Zaczął chłopak, ale mu przerwałam.
- Wiem...czuje to samo, kiedy jakaś dziewczyna jest blisko Will'a.- Stwierdziłam na co Steve uśmiechnął się lekko.
Założył opatrunek na moją ranę.
- Powinnaś przebrać koszule.- Stwierdził chłopak i zdjął swoją czarną bluzę.
Rozpięłam guziki koszuli i ściągnęłam ją, szybko zakładając na siebie za dużą bluzę Harrington'a.
- Dziękuje.- Wyszeptałam i podeszłam do Mike'a, który siedział z resztą przy stole.*Mike*
- Ja jestem z policji, tu szeryf Jim Hopper!- Warknął mężczyzna do słuchawki.
- Pod tym, który podałem, sześć, siedem, bede tu!- Stwierdził odkładając słuchawkę.
Przeniosłem swój wzrok na Victorię, która usiadła obok mnie.
- Eleven tu dzisiaj będzie, przyjedzie zaraz.- Stwierdziła dziewczyna a wszyscy obecni zmierzyli ją wzrokiem.
- Victoria, przestań.- Warknąłem zmęczony jej wymysłami.
- Zobaczycie, zaraz tu będzie.- Upierała się blondynka.
- Dość!- Krzyknąłem i wstałem od stołu.
- Nie uwierzyli panu?- Zapytał Dustin patrząc na Hopper'a.
- To się jeszcze okaże.- Stwierdził.
- Jeszcze się okaże?! Nie możemy tu siedzieć, kiedy te stwory są na wolności!- Wrzasnąłem.
- Zostajemy tu i czekamy na pomoc, koniec kropka.- Stwierdził spokojnie Hopper.***
Hopper i Pani Byers rozmawiali w pokoju obok.
Ja, Dustin, Lucas i Max siedzieliśmy przy stole w ciszy, a Victoria zasypiała na podłodze trzymając dłoń Will'a.
Patrzyłem na nich ze łzami w oczach.
Wstałem i podszedłem do szafki, na której leżały łamigłówki, które dwa dni temu przyniósł Bob.
- Wiecie, że to Bob był założycielem klubu audio- video?- Zapytałem.
- Serio?- Zdziwił się Lucas.
- Tak! Napisał podanie do szkoły a późnej zrobił zbiórkę na sprzęt, Pan Clarke nauczył się wszystkiego od niego.- Wyjaśniłem.
- Jego śmierć nie może pójść na marne!- Stwierdziłem.
- Co chcesz zrobić? Szeryf miał racje, musimy czekać na pomoc.- Wtrącił Dustin.
- Gdyby to był sam Durt.- Zaczął Henderson.
- Teraz ma armię.- Wtrącił Lucas.
- Swoją armie.- Stwierdziłem.
- Co masz na myśli?- Zapytał Steve.
- Jeśli pokonamy jego, to może pokonamy całą jego armię!- Powiedziałem i podbiegłem do rysunku Will'a.
- Potwór z cieni, dorwał Will'a na boisku.- Stwierdziłem wskazując na rysunek.
- Doktor powiedział, że to jak wirus, łączy go z tunelami i potworami.- Usłyszałem głos Victorii, która weszła do pomieszczenia i stanęła obok Max.
- Hej, zwolnijcie!- Krzyknął Steve.
- Potwór z cieni siedzi we wszystkim, jeśli potwór z cieni czuje ból, to Will też.- Wyjaśniłem.
- Wspólny umysł.- Wyszeptała Smith.
- Wspólny umysł?- Powtórzył Harrington marszcząc brwi.
- Zbiorowa świadomość, super organizm.- Wyjaśniła blondynka.
- A potwór z cieni to ich umysł, jest ich sterem.- Powiedziałem.
- Jak Łupieżca umysłów.- Powiedział Dustin.
- Zajebiste!- Stwierdził Lucas.
- Co? O czym wy gadacie?!- Wyszeptał zdezorientowany Steve.
- Wymyślamy nowe ksywki dla potworów!- Wyjaśnił Dustin.
YOU ARE READING
Friends don't lie | Stranger Things
FanfictionCzęść pierwsza- Główni bohaterowie mają 13 lat, w części 2 mają 14! Występują przekleństwa i sceny „zbliżeń"