Jechaliśmy samochodem Billy'ego, ja prowadziłam, obok mnie siedziała Max, z tyłu zaś Mike, Dustin i Lucas, Steve leżał na ich kolanach.
- Nancy?- Usłyszałam głos Harrington'a, popatrzyłam w lusterko i zobaczyłam, że chłopak wpatruje się w Mike'a.
Zaśmiałam się i skupiłam się na drodze.
- Hej, ten skurwiel skopał Ci dupę, ale walczyłeś dzielnie.- Powiedział Dustin.
- Co się dzieje?- Wyszeptał Steve.
- O nie! Nie! Dlaczego ona prowadzi?!- Krzyczał chłopak.
- Spokojnie, potrafi jeździć, robiła to już kilka razy.- Stwierdził Mike.
- Czy ktoś mi kurwa wytłumaczy, dlaczego czternastoletnia Victoria Smith prowadzi samochód?!- Wrzeszczał Steve.
- Wyluzuj.- Zaśmiałam się patrząc na chłopaka.
- Victoria zwolnij.- Pouczył mnie Mike.
- Nie ma czasu, musze jak najszybciej dostać się do Will'a.- Stwierdziłam.
- Plan jest taki, zawożę was na pole, gdzie Hopper wykopał przejście, zostawiam was i jadę do Will'a.- Powiedziałam.
- Dobrze, ale zwolnij do cholery, jedziesz sto czterdzieści na godzinę!- Warknął Lucas.
- Ile?! Sto czterdzieści?! Natychmiast zwolnij Victoria, pozabijasz nas!- Krzyczał Harrington.
- O mój Boże! O mój Boże! Zginiemy! Zabijesz nas!- Panikował Steve.
- Zamknąć się! Próbuje prowadzić!- Wrzasnęłam.
- Mówiłam, że mu odbije jak się obudzi?- Zaśmiała się Max.
- Victoria to tutaj!- Krzyknął Lucas.
- Co?- Zapytałam.
- Skręć w prawo!
- Kurwa.- Warknęłam skręcając kierownicą w prawo, niszcząc przy tym płot sąsiadów i ich skrzynkę na listy.
- Żyjemy?! Czy jeszcze żyjemy?- Zapytał Steve.
- Wysiadać! Nie mam czasu!- Warknęłam zatrzymując samochód.
- Uważajcie na siebie!- Powiedziałam machając przyjaciołom na pożegnanie.
Po dwudziestu minutach drogi byłam w domku w lesie.
Weszłam do środka i od razu mnie cofnęło na zewnątrz, w środku było tak strasznie gorąco, że nie mogłam oddychać, wszyscy siedzieli rozebrani i spoceni a Will leżał na łożku wciąż śpiąc.
- Przyjechałaś tu samochodem?!- Zapytała zdziwiona Joyce patrząc na mnie.
- Tak.- Wzruszyłam ramionami jakby to było normalna rzecz.
- Zaskakujesz każdego dnia.- Powiedziała Nancy patrząc na mnie z przerażeniem.
Po paru minutach obudził się Will.
- Co się dzieje?- Zapytał rzucając się na łożku.
- To boli! Wypuście mnie! To boli! Wypuście mnie!- Wrzeszczał wyginając się z bólu.
Joyce wpatrywała się w niego przez chwilę, po czym podkręciła temperaturę we wszystkich elektrycznych grzejnikach.
- Mamo.- Wyszeptał Jonathan ze łzami w oczach.
- Nie! To nie jest Will!- Warknęła kobieta.
Patrzyłam na osobę, która znaczyła dla mnie wszystko, ale on pomału znikał w wielkim wszechświecie.
Było mi ciężko patrzeć na to jak cierpi Will, oddałabym wszystko, żeby znaleźć się na jego miejscu i zabrać od niego ten ból i strach, ale nie mogłam, musiałam pomóc mu w inny sposób, to co teraz robimy to jedyny sposób, żeby ocalić Will'a.*Dustin*
Otworzyliśmy torbę, którą wcześniej przygotowaliśmy, założyliśmy chusty na nasze twarze i gogle na oczy.
Mike wziął benzynę i poszedł w kierunku dziury.
- Hej! Nie wyraziłem się jasno?! Nie schodzimy tam!- Krzyknął Steve.
- Rozumiem twoje zdenerwowanie, ale jeden z członków drużyny jest w bezpośrednim zagrożeniu utraty życia a naszym zadaniem jest mu pomóc.- Powiedziałem.
- Obiecałeś Nancy, że zapewnisz nam bezpieczeństwo, więc zrób to.- Uśmiechnąłem się podając mu jego ukochany kij bejsbolowy.
Chłopak westchnął a po chwili ruszył w kierunku dziury.
Wszyscy zeszliśmy na dół, rozglądając się dookoła.
- Ale tu ciemno.- Stwierdziła Max.
- Bo jest noc? A my jesteśmy w tunelu pod ziemią?- Powiedziałem a raczej zapytałem przewracając oczami.
- Chyba tędy.- Krzyknął Mike.
- Chyba czy napewno?- Zapytałem.
- Na sto procent, za mną!- Warknął Wheeler.
- Zaraz! Nie wydaje mi się, znaczy nie ma mowy!- Krzyczał Steve.
- Gdyby któreś z was tu zginęło, zwalili by winę na mnie, od tej pory ja prowadzę!- Stwierdził Harrington.
- Boże, co ta za miejsce?!- Zapytała Max, która wdepnęła w kości.
- Nie gadajcie tylko chodźcie!- Poganiał Steve.
Z każdym krokiem zbliżaliśmy się do „serca" tego wszystkiego, byliśmy coraz bliżej, żeby pomóc Will'owi.
Zatrzymałem się na chwilę, żeby przyjrzeć się czemuś co wisiało nad moją głową, wyglądało jak bijące serce...po chwili wypluło na mnie biały pył.
- Kurwa! Cholera jasna! Pomocy! Ratunku!- Krzyczałem leżąc na ziemi.
- Co jest?!- Zapytał Mike, który wrócił po mnie razem z resztą.
- Mam to w ustach!- Wrzeszczałem i zacząłem wymiotować.
- Chryste to miasto jest jak jedno, wielkie, krowie łajno!- Warknął Steve podnosząc mnie z ziemi.
Szliśmy dalej, jakieś kilkaset metrów, kiedy w końcu znaleźliśmy się w miejscu, którego szukaliśmy.
- No Wheeler, chyba jesteśmy w twoim centrum.- Powiedział Steve rozglądając się dookoła.
- Zalewamy!- Stwierdził Mike.
Wylewaliśmy benzynę z pojemników, ostry zapach unosił się w powietrzu.*Victoria*
- Pomocy! To boli!- Krzyczał Will, mogłam zobaczyć każdą żyłę na jego ciele, najwięcej na szyi, były czarne, oczy chłopaka były tego samego koloru.
- To nie działa!- Wrzasnęłam trzęsąc się ze strachu.
- Poczekaj!- Krzyknęła Joyce.
- Mamo to nie działa! Popatrz na niego!- Wrzasnął Jonathan.
- Zabijesz go! Joyce, on umiera!- Krzyknęłam podchodząc do chłopka.
- Zostaw go! Poczekajmy jeszcze chwilę!- Powiedziała Pani Byers kładąc rękę na moim ramieniu.
- Jonathan! Jego twarz, patrz na jego twarz!- Krzyknęła przerażona Nancy.
Na twarzy Will'a pojawiły się czarne plamy i kreski.
Chłopak uwolnił się z lin, którymi był przywiązany.
Stałam nad nim więc, szybko chciałam przywiązać go znowu do łóżka.
Wtedy stało się coś, czego nigdy bym się nie spodziewała.
Will złapał mnie za szyje i uniósł nad sobą, dusząc mnie.
Nie mogłam oddychać a łzy napływały do moim oczu.
- Victoria!- Krzyknął Jonathan.
- Will...kocham cię.- Wyszeptałam ostatkiem sił, patrząc w czarne oczy chłopaka, którego kiedyś kochałam, ale jego już nie ma, odszedł i ja też odchodzę.
Zamknęłam oczy i słyszałam jak wszystko wokół zdaje się rozpływać, nawet krzyki Joyce i Nancy były ciche.
Nagle poczułam jak lecę na dół, otworzyłam oczy i zobaczyłam, że leżę na Will'u.
Nancy uratowała mnie, przykładając rozgrzany, metalowy pręt do bluzy chłopaka.
Jonathan szybko ściągnął mnie z Will'a i posadził na fotelu.
- Nic Ci nie jest?.- Zapytał ze łzami w oczach.
Nie odpowiedziałam, byłam w szoku po tym co się stało, Will chciał mnie zabić, wzięłam głęboki oddech co sprawiło mi ból bo moja szyja i moje gardło bardzo bolały.*Dustin*
- Podpalamy.- Stwierdził Mike.
- Mamy tak bardzo przesrane.- Westchnął Steve rzucając zapalniczkę na środek korytarza.
- Spadamy!- Krzyknąłem biegnąc z przyjaciółmi w stronę wyjścia.
Uciekaliśmy i nawet nie zauważyliśmy kiedy zgubiliśmy Mike'a.
Dopiero po jakimś czasie dobiegły do nas jego błagania o pomoc.
Podbiegliśmy do leżącego na ziemi Mike'a.
- Cholera Steve pomóż mi!- Krzyknąłem wskazując na nogę Wheeler'a, która uwięziona była w plączach.
Kiedy już uwolniliśmy Mike'a, chcieliśmy ruszyć do wyjścia, ale na horyzoncie pojawił się Demogorgon.
- Bez jaj.- Warknął Steve.
- Durt?.- Zapytałem podchodząc do stwora.
- Co ty robisz?!- Zapytał wkurzony Mike.
- Cofnij się!- Wszyscy krzyczeli za moimi plecami.
- Zaufajcie mi.- Powiedziałem.
- Hej, to ja Dustin, twój przyjaciel, pamiętasz mnie?- Zapytałem klęcząc przed stworem.
Durt ryknął na mnie otwierając swoją paszcze a ja poczułem, jak moje serce przyśpiesza.
- Wiem, przepraszam za tą piwnice, zachowałem się jak dupek, ale...przepuścisz nas?
- Głodny? Mam nasz przysmak, nugat.- Uśmiechnąłem się, wyciągając przekąskę z plecaka.
- Mam więcej.- Stwierdziłem kładąc słodkości przed stworem, kiwnąłem ręką w stronę przyjaciół, że mogą spokojnie iść.
- Żegnaj Durt.- Powiedziałem idąc za resztą.
Szliśmy tunelami, kiedy usłyszeliśmy głośne, znajome ryki.
- Co to?- Zapytała Max.
- Nadchodzą, wiejemy!- Krzyknął Mike i pobiegł w stronę wyjścia, które było kilka metrów przed nami.
- Ruchy!- Poganiał Steve, który podsadził każdego do góry.*Victoria*
Siedziałam naprzeciw Will'a przyglądając mu się uważnie.
Chłopak wciąż krzyczał a jego twarz i oczy były czarne.
Światła w domu zgasły i jedynym źródłem jasności był ogień w palącym się kominku.
Will otworzył usta a z nich wyleciał czarny, duży cień, wylatując przez okno.
Popatrzyłam na Nancy i zerwałam się z fotela wybiegając razem z dziewczyną na dwór, cień rozpłynął się w powietrzu na naszych oczach.
Wróciłyśmy do domu, gdzie na łożku leżał wyczerpany Will, nie ruszał się a ja znów myślałam o najgorszym.
- Will! Odezwij się! Słyszysz?! Kocham cię!- Krzyczała Joyce a ja przyglądałam się wszystkiemu ze łzami w oczach.
Bałam się go, co jeśli to coś nie odeszło, tylko udaje, żebym zbliżyła się do Byers'a a wtedy mnie zabije?
Stanęłam za Jonathan'em bez słowa przyglądając się twarzy mojego chłopaka.
Po chwili wycieńczony Will otworzył oczy i popatrzył na Joyce.
- Mamo?- Zapytał łamiącym się głosem.
Kobieta wzięła syna w swoje ramiona a chłopak rozpłakał się.*Dustin*
Nie zdążyliśmy, ja i Steve zostaliśmy na dole, kiedy stado demopsów biegło w naszą stronę.
Zamknąłem oczy i byłem gotowy na śmierć, kiedy uświadomiłem sobie, że one po prostu nie zwracają na nas uwagi, przebiegały koło nas jakby nas tam po prostu nie było.
- To El! Ona zamyka bramę!- Krzyknął Mike patrząc na nas z góry.*Victoria*
Siedzieliśmy w domku Hopper'a, leżałam wtulona w Will'a, który płakał przez to co mi zrobił.
Tłumaczyłam mu, że to nie jego wina, że to nie on, ale chłopak wciąż się obwiniał.
- Przepraszam Vicky...chce tylko żebyś wiedziała, że jestem moim jedynym światem.- Uśmiechnął się Byers a ja zaśmiałam się całując go w policzek.
W tym momencie wszystkie światła ponownie się zapaliły.
- Eleven.- Wyszeptałam patrząc na Will'a.
YOU ARE READING
Friends don't lie | Stranger Things
FanfictionCzęść pierwsza- Główni bohaterowie mają 13 lat, w części 2 mają 14! Występują przekleństwa i sceny „zbliżeń"