- Lubi zimno.- Powiedziała Joyce kiedy weszliśmy do pokoju Will'a, który wciąż spał w swoim łożku.
- Co?- Zapytał Jonathan.
- Will ciągle powtarzał, że ten potwór lubi zimno, wciąż dajemy mu to czego chce!- Warknęła zdenerwowana kobieta, zamykając okno.
- Jeśli to wirus a Will jest nosicielem, to musimy wywabić z niego wirusa, lubi zimno? To będziemy go grzali, tak długo aż choroba z niego wyjdzie.- Stwierdziłam patrząc ma Panią Byers.
- W nieznajomym dla niego miejscu, żeby nie mógł nas szpiegować.- Dodał Mike.
Hopper kazał Jonathan'owi zanieść Will'a do samochodu i powiedział mu dokładnie gdzie ma jechać.
- Jedź do Denfield, aż zobaczysz wielki dąb, za nim skręć w prawo, następnie jedź do końca drogi, późnej trzeba iść na nogach, jakieś pięć minut.
- A ja?!- Zapytałam stojąc przez samochodem.
- Ty pójdziesz do domu i zaczekasz z resztą swoich przyjaciół i będziesz słuchała Steve'a.- Warknął Hopper odpalając papierosa.
- Nie! Tam jest mój chłopak i jeśli...jeśli on tam umrze to chce z nim być do końca!- Krzyknęłam łamiącym się głosem.
- Smith, przerabialiśmy to rok temu prawda?- Zapytał wkurzony mężczyzna.
- No właśnie! Pójdę tam sama!- Warknęłam.
- Tym razem nie, nie znasz drogi.- Uśmiechnął się triumfalnie szeryf.
- Słyszałam dokładnie jak, mówiłeś Jonathan'owi gdzie ma jechać i wszystko zapamiętałam!
- El pora jechać!- Krzyknął w jej stronę kiedy zobaczył, że centymetry dzieliły ją od pocałowania Mike'a.
Podeszłam do Hopper'a i wyciągnęłam mu papierosa z ust.
Zaciągnęłam się i zaczęłam się dusić.
- Co ty robisz dzieciaku! Odłóż papierosa!- Warknął Szeryf klepiąc mnie po plecach.
Wzięłam ostatniego bucha i wyrzuciłam końcówkę papierosa.
- Przysięgam, że bede żygać.- Stwierdziłam krzywiąc się z obrzydzenia.
Jonathan, Nancy, Hopper, Joyce i Eleven odjechali a ja zostałam sama, stojąc na werandzie i płacząc.***
- Dobra teraz powinien się zmieścić.- Stwierdził Dustin wywalając wszystko z lodówki Byers'ów.
- Czy to naprawdę konieczne?- Zapytał Steve trzymając na rękach martwego Demogorgon'a.
- Kurwa ludzie! Chcecie włożyć to coś ludziom do lodówki?- Zapytałam.
- Masz inny pomysł?- Zapytał Dustin.
- Sam to wytłumaczysz Pani Byers.- Stwierdził zmieszany Steve.
- To przełomowe odkrycie naukowe, nie możemy go po prostu zakopać jak psa!- Oburzył się Dustin.
Miałam dość, nie wiedziałam co ze sobą zrobić, powinnam być teraz z Will'em.
- Przestaniesz chodzić w kółko?!- Warknęłam w stronę Mike'a, który mnie denerwował.
- Victoria ma racje Mike, siadaj na dupie i czekaj!- Powiedział Lucas który, razem z Max sprzątał stłuczoną szybę.
- Nie było cię w laboratorium, roiło się tam od psów!- Warknął Wheeler.
- Daj spokój Hopper ją obroni.- Wtrącił Sinclair.
- Jakby tego potrzebowała.- Prychnęła pod nosem Max.
- Nie mogę jej znowu stracić.- Wyjąkał Mike.
- Co?! Ta dziewczyna jest nieśmiertelna! Przeżyła by w lesie! Co ja mam powiedzieć, mój chłopak właśnie umiera a ja siedzę tutaj!- Krzyknęłam wstając od stołu i podeszłam do Steve'a.
- Na meczach jest tak, że trener decyduje a my go słuchamy.- Wtrącił Harrington.
- Tak się składa, że to nie jest żaden głupi mecz, a nawet jak by był to my siedzimy na rezerwie.- Stwierdziłam.
- Racja...siedzimy na ławce.- Powiedział po chwili zastanowienia.
- Czekajcie! Szeryf wykopał przejście w tym miejscu!- Krzyknął Mike wskazując na rysunek Will'a.
- Wszystkie korytarze spotykają się w jednym miejscu!- Powiedział po chwili wskazując na dywan.
- Jeśli zejdziemy do tunelu i podpalimy to miejsce...- Zaczął Mike, ale Steve mu przerwał.
- To zginiemy, nie chce wyglądać jak ramie Victorii!- Powiedział Harrington wskazując na mnie.
- Pierdolisz głupoty, zejdziemy na dół i podpalimy te jebane plącza!- Stwierdziłam.
- Może jednak nie?- Zapytał Steve na co ja przewróciłam oczami.
- Łupieżca wezwie armie.- Wtrącił Lucas.
- A zanim zorientuje się, że uciekliśmy.- Powiedział Dustin.
- El zamknie bramę.- Dodała Max.
- Hej! Ej ej!- Krzyknął Steve klaszcząc w dłonie.
- Ale...- Zaczęłam.
- Żadnych ale! Obiecałem, że będziecie bezpieczni, zostajemy na ławce rezerwowych i czekamy aż drużyna zrobi swoje, jasne?!- Zapytał wkurzony Harrington.
Odgłosy zbliżającego się samochodu przerwały rozmowę, podbiegliśmy do okna i zobaczyliśmy samochód brata Max.
- Billy boy.- Westchnęłam patrząc na dziewczynę.
- Kto?- Zapytał Dustin.
- Mój brat, nie może mnie tu zobaczyć, zabije nas.- Stwierdziła rudowłosa.
- Załatwię to, nie wychodzić stąd jasne?!- Warknął Steve wychodząc z domu i trzaskając drzwiami.
Po kilku minutach do domu wszedł Billy.
- No proszę, proszę Lucas Sinclair, sukowata Victoria Smith i moja wredna, ruda, śmierdząca siostra.- Warknął chłopak podchodząc do nas.
- Zrób jeszcze krok a odstrzelę Ci łeb.-Powiedziałam stając przed chłopkiem tym samym zasłaniając swoich przyjaciół.
- Pierdolisz myślisz, że uwierzyłem Ci w te bajki, że masz broń i umiesz strzelać?- Zaśmiał się nachylając się nade mną.
- Jeśli Maxim mnie nie słucha, może ty posłuchasz.- Powiedział Billy i złapał Lucas'a, przyciskając go do ściany.
- Zostaw go!- Krzyczeliśmy.
- Musze to zrobić.- Powiedziałam do Mike'a wyciągając broń z bluzy.
- Powaliło cię? Chcesz go zastrzelić?! Chowaj broń!- Warknął Wheeler.
- Chory jesteś? Przecież go nie postrzelę tylko trochę postraszę.- Stwierdziłam.
Lucas kopnął chłopaka w krocze, co dało mu kilka sekund na ucieczkę.
- Jesteś takim pierdolonym trupem Sinclair!- Zaśmiał się Billy.
- Nie, ty jesteś!- Warknął Steve i uderzył chłopaka w twarz.
- Steve!- Krzyknął oburzony Mike.
Zdziwienie wzięło górę, kiedy Billy po prostu obrócił się w stronę Steve'a i zaśmiał mu się w twarz.
Krew leciała mu z nosa a chłopak wydawał się być rozbawiony całą sytuacją.
- Jednak masz jaja Harrington! Czekałem na to spotkanie z królem Steve'em o którym wszyscy tak mówią!
- Wynoś się.- Warknął Steve.
Billy przyglądał mu się przez chwile po czym wymierzył cios, Steve schylił się unikając uderzenia, uderzył brata Max w twarz raz, drugi, trzeci, aż chłopak poleciał na zlew kuchenny.
- Dobrze Steve, zapierdol skurwysyna!- Krzyczałam.
Nagle Steve dostał w głowę talerzem, Billy podszedł do niego po czym uderzył go kilka razy w twarz a późnej w nos, rzucając Harrington'em na ziemie.
Chłopak zawisł nad ciemnowłosym i okładał go pięściami.
Steve stracił przytomność i bezwładnie leżał na ziemi.
- Zabijesz go! Przestań!- Wszyscy krzyczeli.
Zobaczyłam strzykawkę z środkiem usypiającym na meblach, wzięłam ją i pobiegłam do brata Max, wyciągając broń z kieszeni.
Oddałam strzał ostrzegawczy celując w ścianę, Billy wystraszył się i zeskoczył ze Steve'a.
- Coś Ci mówiłam Billy Boy.- Warknęłam celując w głowę chłopaka, oczywistym było, że do niego nie strzelę, chciałam go tylko nastraszyć.
- Ty mała suko myślałem, że blefujesz.- Warknął chłopak.
- Nie lubię żartować, jestem bardzo poważna.- Stwierdziłam.
- Nie strzelisz...wiem to, jesteś za miękka, jesteś tylko gówniarą.- Zaśmiał się.
- A chcesz się przekonać?- Zapytałam oddając strzał kilka centymetrów od nogi chłopaka.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę, że zrobiłeś krzywdę Max, albo zobaczę cię w pobliżu moich przyjaciół, zabije cię...zrozumiałeś?- Warknęłam.
Chłopak w odpowiedzi zaśmiał się tylko, podeszłam do kija bejsbolowego, który przyszykowany był na spotkanie z demopsami.
Wzięłam zamach i uderzyłam kijem, który zatrzymał się kilka centymetrów od krocza chłopaka.
- Powiedz, że zrozumiałeś, albo zmiażdżę twojego ptaszka, zanim wejdzie do jakiegokolwiek gniazda.- Powiedziałam patrząc na chłopaka, który wpatrywał się we mnie z przerażeniem.
- Zrozumiałem.- Wyszeptał.
- Przepraszam Billy boy, mówiłeś coś?- Zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Zrozumiałem!- Krzyknął.
- Dobry chłopiec, a teraz idź stąd.- Warknęłam, chłopak wstał i obrócił się tyłem ruszając w stronę drzwi.
Wtedy podałam strzykawkę Max i wskazałam na jej brata, dziewczyna skinęła głową i podbiegła do chłopaka wbijając mu igłę w szyje.
Zaskoczony Billy obrócił się w naszą stronę, zrobił kilka kroków do przodu po czym runął na ziemie.
- Ja pierdole.- Wyjąkał Dustin patrząc na mnie zszokowany.
- Nie żeby coś Victoria, ale byłaś taka gorąca jako gangster.- Stwierdził Henderson.
- Lepiej, żeby Will tego nie słyszał.- Mruknął Lucas.
- Zmywajmy się stąd.- Stwierdziłam wyciągając kluczyki od samochodu Billy'ego z jego spodni.
- Nie ma mowy!- Protestował Mike.
- Pozabijasz nas!- Stwierdził Lucas.
- Musze jechać do Will'a a wy mieliście załatwić plącza!- Warknęłam.
Wszyscy spojrzeli na siebie w ciszy a ja pomału traciłam cierpliwość.
- Pakować Harrington'a i do samochodu! Jazda!- Krzyknęłam wybiegając na dwór.
YOU ARE READING
Friends don't lie | Stranger Things
FanficCzęść pierwsza- Główni bohaterowie mają 13 lat, w części 2 mają 14! Występują przekleństwa i sceny „zbliżeń"