2

256 27 2
                                    

*Victoria*
Następnego dnia rano szłam z Will'em szkolnym korytarzem.
Wszyscy się na nas gapili i szeptali coś pod nosem, ale mnie to nie obchodziło, tak długo jak Will był przy mnie czułam się bezpieczna i szczęśliwa.
- Co teraz?- Zapytał kiedy staliśmy obok siebie wyciągając książki z szafek.
- Fizyka.- Stwierdziłam.
- Wiesz, że Pan Clarke cały czas wypomina mi ten telefon?- Zaśmiałam się, ale kiedy nie otrzymałam odpowiedzi spojrzałam na chłopaka.
Stał zdołowany patrząc się na kawałek jakiejś kartki.
Wyrwałam papier z rąk chłopaka i przyjrzałam się dokładnie co się tam znajduje.
Był to wycinek z gazety o Will'u „Will Byers, chłopiec który wrócił do życia" na dole było zdjęcie Will'a, które ktoś pomalował zielonym długopisem i dodał podpis „Zombie boy".
Byłam wściekła, chciałam żeby to się skończyło, żeby Will w końcu przestał cierpieć.
- Chodź idziemy do klasy.- Wyszeptałam wywalając papier do kosza i łapiąc chłopaka za rękę.

***
- To jest ludzki mózg!- Powiedział Pan Clarke wskazując ma model.
Drzwi do klasy otworzyły się z hukiem a ja, zobaczyłam prześliczną, rudowłosą dziewczynę, która trzymała w ręce deskorolkę.
Ruszyła w stronę ostatniej, pustej ławki na końcu klasy.
- Ah nie! Tak szybko nie uciekniesz.- Zaśmiał się nauczyciel, zapraszając dziewczynę na środek klasy.
- Kochani mam zaszczyt przedstawić wam, nową pasażerkę naszego rejsu, prosto ze słonecznej Kalifornii...Maxim!- Krzyknął uradowany Pan Clarke.
- Max, nie Maxim, wszyscy mówią na mnie Max.- Warknęła i usiadła.
- Mad Max.- Szepnęłam do Dustina, który siedział za mną.
Lucas również zmierzył mnie wzrokiem.
Will, Mike, Dustin i Lucas odprowadzili dziewczynę wzrokiem do ławki.
Patrzyli się na nią z otwartymi ustami, jakby nie chcieli przegapić żadnego jej ruchu.
Spojrzałam na Will'a, któremu oczy się aż świeciły, co mnie zabolało.
Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że do końca lekcji zostało pięć minut, więc spakowałam swoje rzeczy i wyszłam bez słowa.
- Panno Smith?.- Zapytał Pan Clarke, ale ja wyszłam z klasy trzaskając drzwiami.

***
Siedziałam na szkolnym boisku czytając książkę.
Dzwonek zadzwonił i wszyscy uczniowie wybiegli z klas.
- Dlaczego wyszłaś przed dzwonkiem?- Zapytał Lucas.
- Źle się poczułam.- Skłamałam przewracając stronę książki.
- Widziałem, jaka czerwona się zrobiłaś kiedy Will patrzył na Max, wyczuwam zazdrość.- Zaśmiał się Lucas i przytulił mnie mocno.
Przyjaciel wystawił swoją dłoń i uśmiechnął się szeroko.
- M'lady.- Powiedział a ja wybuchnęłam śmiechem łapiąc go za rękę.
Lucas był taki zabawny, zawsze umiał poprawić mi humor.
- Co ty robisz Lucas?!- Usłyszałam krzyk Will'a, który biegł w naszą stronę.
- Możesz trzymać łapy z daleka od mojej dziewczyny?!- Zapytał wkurzony Byers a ja przewróciłam oczami.
- Mad Max jeździ na desce, musimy ją obserwować, żeby mieć pewność, że to napewno ona.- Stwierdził Dustin.
Kiedy chłopacy byli przylepieni do ogrodzenia i obserwowali rudowłosą ja kontynuowałam czytanie książki.
- To nie może być ona, dziewczyny nie grają.- Stwierdził Will.
- Dziewczyny też nie biją też Steve'a Harrington'a, nie strzelają z prawdziwej broni do potworów i nie chodzą po drugim świecie, żeby ratować miłość swojego życia.- Stwierdził Mike a wzrok wszystkich przeniósł się na mnie.
Spłonęłam rumieńcem, zakładając kosmyk swoich włosów za ucho.
- Umiem dużo innych rzeczy o których, nie wiecie.- Stwierdziłam z uśmiechem na ustach.
Miałam nadzieje, że Will podejdzie, złapie mnie za rękę, albo chociaż się uśmiechnie, ale on był zajęty obserwowaniem Max.
Próbowałam nie pozwolić na to, żeby łzy zbierające się w moich oczach wypłynęły.
Dziewczyna wrzuciła do kosza kawałek papieru po czym weszła do szkoły.
Will i reszta chłopaków rzucili się w stronę kosza, szukając kartki od Max.
Dustin wyciągnął papier, ale ja byłam szybsza i wyrwałam mu go z rąk.
- „Przestańcie mnie obserwować dziwaki!"- Przeczytałam na głos i zaśmiałam się.
- Zamiast uganiać się za Max, znajdźcie sobie dziewczyny.- Stwierdziłam.
- A jeśli już macie dziewczynę, to się nią zajmijcie.- Warknęłam przenosząc swój wzrok na Will'a.
Podniosłam swój plecak i odeszłam.

*Will*
- Victoria!- Krzyknąłem i chciałem biec za dziewczyną, ale Lucas mnie zatrzymał.
- Jest zazdrosna o Max.- Wyjaśnił.
- Co? Max mi się nawet nie podoba! Chce tylko wiedzieć, czy to ona pokonała nas w każdą możliwą grę!
- To idź i powiedz to swojej dziewczynie!- Krzyknął Dustin klepiąc mnie w plecy, już chciałem biec za Victorią, ale usłyszałem swoje imię.
- William Byers? Twoja matka przyjechała.- Powiedział dyrektor.
Szedłem korytarzem, każda para oczu skierowana była na mnie.
Wsiadłem do samochodu gdzie czekała na mnie uśmiechnięta mama.
Dwa razy w tygodniu jeździłem na wywiady i badania w laboratorium.
- Will? Słuchasz mnie?- Głos mamy wyrwał mnie z zamyśleń.
- Przepraszam co mówiłaś?
- Co się stało? Jesteś jakiś nieobecny.
- Pokłóciłem się z Victorią...znaczy obraziła się i odeszła ze łzami w oczach.- Wyjaśniłem.
- A o co poszło?.- Zapytała mama.
- Jest zazdrosna o nową dziewczynę z klasy.- Westchnąłem.
- Musiałeś dać jej chyba jakieś powody do tej zazdrości nie?
- Tak może trochę...przepraszam.- Powiedziałem.
- Will rozmawialiśmy o tym, musisz przestać przepraszać.- Westchnęła mama.
- Jasne przepraszam...znaczy wiem, masz racje.- Powiedziałem i oparłem głowę o siedzenie.

***
- Cześć kolego.- Powiedział Hopper kiedy wyszedłem z samochodu.
- Dzień Dobry.- Uśmiechnąłem się delikatnie.
Przebrali mnie w szpitalną koszule, zważyli, zmierzyli, dali mi jakiś zastrzyk, podłączyli mi jakieś kable do głowy i kazali leżeć, czekać na lekarza.
- Cześć Will, witam Pani Byers, ooo widzę, że dzisiaj przyjechał z wami tata.- Powiedział lekarz wskazując na Hopper'a.
- Więc Will widzę, że zgubiłeś pół kilo od ostatniej wizyty, pewnie robisz miejsce na cukierki z Halloween.- Stwierdził mężczyzna i uśmiechnął się.
- Co byś zabrał na bezludną wyspę?- Zadawał pytania.
- Nie wiem.- Odpowiedziałem.
- Gdyby to była kwestia życia i śmierci?
- Zabrałbym swoją dziewczynę i najlepszą przyjaciółkę, Victorię.- Stwierdziłem a moja mama uśmiechnęła się.
- Dobrze, to teraz opowiedz mi o tym epizodzie.- Poprosił lekarz.
- Byłem z przyjaciółmi, kiedy oni nagle zniknęli a ja znalazłem się sam po drugiej stronie, wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem burze.- Tłumaczyłem.
- I jak się wtedy czułeś?
- Jak zamrożony.- Powiedziałem i przełknąłem gule, która urosła mi w gardle.
- Zamrożony ze strachu, nie mogłem mówić, oddychać, ruszać się, czułem to zło, patrzyło się na mnie.- Dodałem po chwili ze łzami w oczach.
- Czego chciało to zło?- Zapytał lekarz notując to co mówię.
- Zabić.- Wyjąkałem i pozwoliłem, żeby łzy spłynęły po moich policzkach.
- Ciebie?
- Nie, mnie nie...wszystkich pozostałych.- Powiedziałem a mężczyzna wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem.

Friends don't lie | Stranger Things Where stories live. Discover now