- Will, obudź się, musimy się zbierać do szkoły.- Powiedziałam całując go w policzek.
Zanim chłopak otworzył oczy, zdążyłam przebrać się w sukienkę i spakować swoje rzeczy do plecaka.
- Widzimy się w szkole dziwaku.- Wyszeptałam wychodząc z jego pokoju, kiedy chłopak zakładał koszule.
- Victoria dobrze, że już wstałaś, pomóż mi szukać kluczy!- Krzyknęła Pani Byers przytulając mnie.
To ona cały czas wiedziała, że ja tu spałam?!
- Mam! Były pod jeans'ami.- Stwierdził Bob uśmiechając się do mnie.
Stałam tam skołowana patrząc się na nich.
- Co ty taka wystraszona?- Zapytał Jonathan śmiejąc się ze mnie.
- Ja...em...yyy nie wiedziałam, że wy wiedzieliście.- Stwierdziłam.
- Daj spokój, ściany mają uszy, następnym razem pamiętajcie tylko, że noc jest od spania, bo strasznie hałasowaliście.- Zaśmiał się chłopak klepiąc mnie po plecach.
Do kuchni wszedł uśmiechnięty Will.
- Jonathan odwieź proszę Victorię i Will'a do szkoły, nie mogę się spóźnić.- Powiedziała Pani Byers patrząc na starszego syna.
- Nocował tu?- Wyszeptał Jonathan patrząc na Bob'a i Joyce, Will również przeniósł wzrok na mamę.
- Nocowała tu?- Zapytała Joyce patrząc na Will'a, po chwili zaczęła się śmiać.
- Ja to zrobie!- Usłyszeliśmy głos Bob'a.
- Zadbasz o to, żeby dotarli do szkoły?- Upewniła się Joyce.
- Oczywiście! To co? Gotowi na przejażdżkę Bob Mobilem?- Zapytał mężczyzna poprawiając krawat.*Dustin*
Przeczytałem wszystkie książki w domu jakie miałem o gadach i płazach.
Nigdzie nie ma zdjęcia ani opisu istoty, którą znalazłem wczoraj w swoim koszu na śmieci.
Z samego rana przed szkołą wbiegłem do biblioteki, chcąc wypożyczyć jeszcze kilka książek.
Podszedłem do bibliotekarki a ona uważnie zmierzyła mnie wzrokiem.
- Zna Pan zasady Panie Henderson, tylko pięć książek.- Powiedziała kobieta.
- Zgadza się.- Odpowiedziałem z uśmiechem licząc książki leżące na blacie.
- Pięć.- Stwierdziłem.
- Dziesięć.- Odpowiedziała kobieta wyciągając z szuflady jakąś kartkę.
- Pięć do oddania.- Dodała po chwili.
- Mój błąd, ale...wyruszyłem w rejs ku wiedzy i potrzebuje wioseł, te książki są moimi wiosłami.- Powiedziałem dramatycznym głosem.
- Maksymalnie pięć.- Powtórzyła kobieta zakładając ręce na piersi.
- Jaja sobie robisz?!- Wyszeptałem patrząc się na nią.
- Przepraszam?!- Warknęła kobieta poprawiając okulary.
Nie miałem innego wyboru, musiałem użyć swojej pomysłowości i talentu aktorskiego.
- O jejku co to?!- Zapytałem wskazując na regał za kobietą, gdy ta się odwróciła, złapałem książki i wybiegłem z biblioteki.
- Potrzebuje wioseł!- Wrzasnąłem zamykając za sobą drzwi.*Will*
Jechaliśmy z Bob'em i Victorią do szkoły, w samochodzie panowała krępująca cisza.
- To wy tak w nocy hałasowaliście, czy słyszałem ducha?- Odezwał się Bob patrząc na mnie i Victorię.
- To prawdopodobnie ja.- Stwierdziłem z lekkim uśmiechem, byłem zmęczony, wykończony, chciałem, żeby to wszystko się już skończyło.
- Koszmary?- Zapytał mężczyzna a ja obróciłem głowę w drugą stronę.
- Nie.- Skłamałem.
- Opowiadałem Ci o Panu Boldo?- Zapytał po chwili.
- Pan Boldo?- Zmarszczyłem brwi.
- Byłem trochę młodszy od ciebie, stałem w kolejce na diabelski młyn, kiedy nagle poczułem na ramieniu wielką, białą rękawice, obracam się i widzę Pana Boldo...Mały chcesz balonika?- Opowiadał Bob a ja nie mogłem wytrzymać ze śmiechu.
- Możesz się śmiać, ale mi nie było do śmiechu, ciągle o nim myślałem, nie mogłem wyprzeć go z głowy, było tak źle, że mama musiała siedzieć przy mnie i czekać aż zasnę.- Wyjaśnił.
- To trwało kilka miesięcy, aż w końcu ustało.- Stwierdził Bob.
- Naprawdę?- Zapytałem zaciekawiony jego opowieścią.
- Tak a wiesz dlaczego? Pewnej nocy, czekałem aż przyjdzie i przyszedł, ale ja nie uciekłem, uparłem się i spojrzałem w tą jego głupią twarz krzycząc „Idź sobie! Odejdź" to tyle, nigdy go już więcej nie widziałem.- Powiedział Bob.*Lucas*
Szedłem korytarzem razem z Max, która wypytywała o Will'a.
- Zakochałaś się w nim czy co?- Zapytałem przewracając oczami.
- Nie! Tylko...skąd wziął się Zombie boy? Znaczy wiem, że Will zaginął w lasach, ale skąd to przezwisko? Myśleli, że nie żyje?- Dopytywała rudowłosa.
- Tak, nawet wyprawiliśmy mu pogrzeb.- Wyjawiłem.
- Victoria musiała to bardzo przeżyć.- Stwierdziła Max.
- Oo tak, przeżyła to bardzo ciężko.- Potwierdziłem na samo wspomnienie o Victorii w tamtym czasie.
- Zaraz...wyprawiliście mu pogrzeb po tygodniu?!
- Jakiś inny dzieciak utonął myśleliśmy, że to Will, bo jego ciało było bardzo rozłożone.- Próbowałem powiedzieć to tak, żeby brzmiało prawdopodobnie.
- Co?! Nie, to nie jest śmieszne!- Warknęła dziewczyna patrząc mi się w oczy.
- Nie żartuje, możesz o to spytać kogo chcesz, tylko nie Will'a bo jest bardzo wrażliwy na tym punkcie.- Wyjaśniłem.
- Okej.- Odpowiedziała i odeszła.***
*Victoria*
Na lekcji Pan Clarke opowiadał o mężczyźnie, który miał wypadek i metalowy pręt przebił mu czaszkę, ale on i tak żył i funkcjonował.
Jedyne co mnie teraz interesowało, to Max, która gapiła się na Will'a.
Chłopak odwrócił się i posłał jej delikatny uśmiech a ja, czułam czerwone wypieki na policzkach.
Do klasy wpadł spóźniony Dustin, który narobił hałasu.
- Bardzo przepraszam, proszę nie zwracać na mnie uwagi i kontynuować.- Stwierdził chłopak siadając do ławki.
- Na przerwie, musimy się spotkać w klubie AV.- Wyszeptał Dustin.
- Klub AV, przerwa.- Powiedział chłopak odwracając się do Max.
Lubie ją, nie przeszkadza mi jej obecność, ale mam dziwne wrażenie, że chce czegoś od Will'a.***
- Nazywa się Durtanią.- Powiedział Dustin, wyciągając z pudełka, dosyć dużą, zieloną, jaszczurkę z ogonem.
- Fajny nie?- Zapytał chłopak trzymając zwierze na rękach.
-Durtanią?- Powiedział Mike.
- W skrócie Durt.- Wyjaśnił Henderson.
- I...on był w twoich śmieciach?- Zapytała Max.
- Szukał jedzenia...chcesz go potrzymać?- Zapytał Dustin z uśmiechem na ustach.
- Nie! Nie!- Kręciła głową Max.
- No dalej, on nie gryzie!- Powiedział chłopak kładąc zwierzę na rękach dziewczyny.
- O fu, o Jezu jaki obślizgły.- Stwierdziła rudowłosa oddając go mi.
- Blee! Jak chodzący glut!- Skrzywiłam się oddając go Lucas'owi.
- Zabierzcie to!- Warknął Sinclair przekazując stwora Will'owi.
- Chryste oblecha!- Stwierdził Byers wręczając zwierze Wheeler'owi.
Mike trzymał okaz w rękach przyglądając mu się uważnie.
- Czym on jest?- Zapytał Mike.
- O tym samym myślałem!- Krzyknął podekscytowany Dustin.
- Z początku myślałem, że to kijanka, ale Durt nie potrzebuje wody, a dodatkowo nie lubi światła.- Powiedział chłopak.
- Może to gatunek lądowy? Indirana Semipalmata albo Andenomera Andrea, jedna jest z Indii, druga z Ameryki południowej.- Wyjaśniłam.
- Gdybym wiedział, że wiesz wszystko o kijankach, nie kradł bym książek!.- Warknął Dustin.
- Skąd się wzięły w Hawkins?- Zapytał Mike.
- Może uciekły jakiemuś naukowcowi.- Stwierdziła Max.
- Widzicie to? Jakby coś się w nim ruszało.- Wtrącił Mike, a oczy nas wszystkich wlepione zostały w „kijankę".
Lucas ustawił lampę na zwierzę a ono wydało z siebie, krzyk.
Wszyscy odskoczyliśmy od stołu a Dustin zaczął głaskać i uspokajać swojego nowego przyjaciela.
Przeniosłam swój wzrok na Will'a, który z przerażeniem wpatrywał się w okaz.
- Skoro to nie jest kijanka, ani wąż...to chyba odkryłem nowy gatunek!.- Stwierdził dumny Dustin.
Dzwonek na lekcje zadzwonił a my wzdrygnęliśmy ze strachu, pakując Durt'a do pudełka i wychodząc z pokoju.
YOU ARE READING
Friends don't lie | Stranger Things
FanfictionCzęść pierwsza- Główni bohaterowie mają 13 lat, w części 2 mają 14! Występują przekleństwa i sceny „zbliżeń"