17

201 24 0
                                    

*Victoria*
- Łupieżca umysłów.- Powiedział Dustin wpatrując się w książkę.
- A co to ma niby być?- Zapytał Hopper.
- Starożytny potwór z innego wymiaru, jest tak stary, że jego pochodzenie jest nieznane, zniewala inne rasy, przejmując ich umysły za pomocą wysoko rozwiniętych mocy psionicznych.- Wyjaśnił Dustin.
- Przecież to tylko pieprzona gra dla dzieci.- Stwierdził Hopper.
- Nie, to podręcznik i nie dla dzieci, o ile nie wie Pan o niczym to najlepsza metafora.- Krzyczał Henderson.
- Analogia.- Wtrącił Lucas.
- Okej Analogia, serio tym się teraz martwisz?! Okej analogia wyjaśniająca czym jest to coś!- Krzyknął Dustin wskazując na książkę.
- Dobra więc ten łupież umysłów...- Zaczęła Nancy, ale Lucas jej przerwał.
- Łupieżca.- Poprawił ją, na co dziewczyna przewróciła oczami.
- Łupieżca umysłów...czego to chce?- Zapytała.
- Podbić nas uważa, że jest z wyższej, lepszej rasy.- Wyjaśnił Dustin.
- Jak Niemcy?- Zapytał Steve a ja wpatrywałam się w niego w szoku.
- Miałeś na myśli Nazistów?- Zapytałam.
- Nie wiem...chyba...Niemcy to Naziści?- Zapytał a ja westchnęłam głośno.
- Tak, znaczy...gdyby Naziści byli z innego wymiaru, jasne...to coś postrzega ludzi jako gorszą rasę, chce się rozprzestrzeniać.- Stwierdziłam.
- Poodbijać inne wymiary.- Dodał Mike.
- Mówimy o zniszczeniu naszego świata.- Powiedział zdenerwowany Lucas.
- Okej! Świetnie!- Krzyczał wystraszony Steve chodząc po pokoju.
- Okej, więc jeśli znajdziemy umysł tego czegoś i go zniszczymy to Łupieżca zdechnie?- Zapytała Nancy.
- Tak i wszystko co kontroluje.- Wyjaśnił Mike.
- Jak to zabić? Jakimiś kulami ognia?- Zapytał Hopper wyrywając książkę z rąk Dustin'a.
- Nie...trzeba przyzwać armię nieumarłych, No wie Pan, bo Zombie nie mają mózgu, a Łupieżca lubi mózgi.- Opowiadał Henderson.
- Pojebało cię?!- Zapytałam patrząc na przyjaciela.
- Co my w ogóle wyprawiamy!- Warknął Szeryf rzucając książką na stół.
- Myślałam, że czekamy na wsparcie wojska?!- Krzyknęłam w stronę Hopper'a.
- Bo czekamy! I dobrze Ci radze Smith, nie denerwuj mnie! Myślisz, że nie wiem, że wzięłaś mi broń?! W tamtym roku latałaś z bronią Jonathan'a i dobrze wiesz, że mogę cię aresztować!- Krzyczał Szeryf.
- Zajebiście No to dalej! Skuj mnie!.- Wrzasnęłam wyciągając ręce przed siebie.
- Nie zachowuj się jak rozwydrzona gówniara Victoria!- Warknął Hopper.
- Oddam Ci broń, kiedy to wszystko się skończy, przecież musze się jakoś bronić, siebie, Will'a i przyjaciół!- Stwierdziłam.
- A niby jak wojsko ma nam pomóc? Nie da się tego zastrzelić!- Krzyknął Mike patrząc na policjanta.
- Nie wiesz tego, nic nie wiemy!
- Wiem za to, że to coś zabiło wszystkich w laboratorium!- Kłócił się Wheeler.
- Potwory bedą zrzucać skórę, bedą liniały, to kwestia czasu aż tunele dosięgną miasta a Will cały czas jest bezsilny!- Krzyknęłam wskazując na śpiącego chłopaka.
- Oni mają racje! Musimy to zabić, ja chce to zabić!- Usłyszałam głos Joyce, która zapłakana stała w drzwiach.
- Ja też okej? Ja też, ale nie wiemy jak to zrobić.- Powiedział Hopper.
- On wie, jeśli ktokolwiek wie jak to zabić to Will, w końcu jest z nim połączony.- Powiedział Mike podchodząc do łóżka, na którym spał Byers.
- Myślałam, że nie możemy mu ufać bo jest szpiegiem Łupieżcy.- Wtrąciła Max.
- Tak, ale nie może szpiegować, jeśli nie wie gdzie jest.- Wyjaśnił Mike.
- Jeśli go dotkniecie, zastrzelę każdego z was po kolei!- Krzyknęłam patrząc na każdego z przyjaciół.
- Smith uspokój się.- Powiedział wystraszony Hopper, kiedy zobaczył, że wyciągam z kieszeni bluzy broń.
- Nie pozwolę, żebyście go skrzywdzili słyszycie?!- Warknęłam a wszyscy zgromadzeni posłusznie skinęli głową.
- Eleven nie długo tu będzie i wtedy ona nam pomoże.- Stwierdziłam zalewając się łzami.
- Eleven?.- Zapytał Hopper.
- Tak! Rozmawiam z nią, mówi do mnie a ja ją słyszę w mojej głowie powiedziała, że dzisiaj do nas przyjdzie, że ją spotkamy!- Mówiłam chowając broń do kieszeni.
- Kim do chuja jest Eleven?- Zapytał Steve.
- Długa historia.- Wyjaśnił Mike.

***
- Już wiem czemu El była waszym magiem.- Stwierdziła uśmiechnięta Max kiedy razem z nią i Mike'em przygotowywaliśmy dom na spotkanie z potworem z cieni.
Reszta drużyny pracowała na dworze.
- Co?- Zapytał zaskoczony Wheeler.
- Lucas mi o niej opowiedział.- Wyjaśniła rudowłosa.
- Nie powinien był.- Warknął chłopak.
- Mike przestań!- Wyszeptałam szturchając go w ramie.
- A to, że znasz prawdę, nie oznacza, że jesteś w drużynie rozumiesz?!- Zapytał wkurzony chłopak.
- Mike uspokój się!- Warknęłam, ale przyjaciel zignorował mnie.
- Tak rozumiem, mam tylko wrażenie, że El była bardzo fajna.- Powiedziała Max.
- Tak, była dopóki to coś jej nie zabrało.- Wyszeptał Mike.
- Jak Bob'a.- Warknął i wyszedł z pokoju.
Usiadłam obok Max uśmiechając się do niej.
- Eleven żyje, wiem to.- Powiedziałam.
- Uważasz tak bo słyszysz jej głos w swojej głowie?.- Zapytała dziewczyna.
- Też, ale po prostu to czuje...wiesz dzisiaj powiedziała mi, że przyjdzie tu, zobaczyć Mike'a, mnie i resztę, nie pojawiła się jeszcze, więc podejrzewam, że po prostu zwariowałam.- Zaśmiałam się a rudowłosa zrobiła to samo.
- Dziękuje.- Powiedziała po chwili.
- Za co?.- Zapytałam.
- Od początku byłaś dla mnie miła, obroniłaś mnie przed tym kutasem Billy'm i zawsze gdy Mike się mnie czepia, stajesz w mojej obronie.- Wyjaśniła rudowłosa.
- Nie ważne co mówi Mike, dla mnie jesteś częścią drużyny i zawsze możesz liczyć na mnie, Lucas'a, Dustin'a i Will'a a Mike? Z czasem się do ciebie przekona.- Uśmiechnęłam się.

***
Wszystko było już gotowe, Jonathan wziął Will'a na ręce i zaniósł do garażu, w którym panowała cisza i pustka.
Hopper i reszta posprzątali pomieszczenie, zabili okna deskami i okleili ściany gazetami.
Na środku stało krzesło, do którego przywiązali Will'a.
- Nie zróbcie mu tylko krzywdy.- Powiedziałam trzęsąc się ze strachu kiedy brat Will'a przywiązywał go liną do krzesła.
- Będzie dobrze, nic mu nie będzie.- Stwierdził Lucas włączając ledowe lampy, ustawiając je prosto na Will'a.
W garażu zostałam tylko ja, Mike, Joyce, Jonathan i Hopper.
Reszta wróciła do domu Byers'ów tłumacząc, że jeśli zostaną to będzie za duży tłok.
Will po powąchaniu amoniaku otworzył oczy rozglądając się dookoła.
- Co się dzieje?- Zapytał Byers zaspanym głosem.
- Nic, chcemy Ci tylko pomóc.- Powiedziała Joyce nachylając się nad synem.
- Dlaczego jestem związany?- Zapytał.
- Poznajesz?- Powiedział Hopper podchodząc do chłopaka i pokazując mu rysunek Łupieżcy.
- Nie!- Krzyknął.
- Dlaczego jestem związany?! Dlaczego jestem związany?! Dlaczego jestem związany?!- Wrzeszczał Will szarpiąc się.
Światła zaczęły wariować, zapalając się i gasząc w kółko.
Will miał potężną siłę, Hopper i Jonathan musieli go trzymać, żeby nie uwolnił się z uścisku lin.
- Wypuście mnie! Wypuście mnie! Wypuście do chuja!- Wrzeszczał chłopak a ja wpatrywałam się w niego ze łzami w oczach.
Czy mój Will kiedykolwiek wróci?
Czy bede miała jeszcze okazje usłyszeć od niego, że mnie kocha albo, że pięknie wyglądałam? Czy kiedykolwiek jeszcze poczuje jego usta na swoich? Czy pójdziemy jeszcze na piknik nad jezioro kochanków? Czy straciłam miłość swojego życia już na zawsze?
Po chwili chłopak uspokoił się i zmęczony opadł na krzesło wpatrując się w swoją matkę, która siedziała naprzeciw niego.
- Czy wiesz co przypada 22 marca?- Zapytała.
- Twoje urodziny, twoje Will.- Dodała po chwili.
- Kiedy skończyłeś osiem lat, dałam Ci wielkie pudełko kredek świecowych, sto dwadzieścia kolorów.- Opowiadała Joyce a po moich policzkach spływały łzy.
- Twoi koledzy kupili Ci mnóstwo zabawek z gwiezdnych wojen, tylko jedna osoba kupiła Ci coś, co pokochałeś, Victoria kupiła Ci śliczny, oprawiony w skórę szkicownik i od tamtego czasu, rysowałeś jej twarz, na każdej kartce w twoim szkicowniku była twarz Victorii Smith.- Mówiła Pani Byers a ja czułam jak moje serce przyśpiesza, nie miałam pojęcia, co Will rysował w szkicowniku, który mu podarowałam, zawsze wstydził się go pokazać.
- Późnej narysowałeś statek kosmiczny, ale to nie był statek z żadnego filmu, to był twój statek, nazwałeś go tęczowym statkiem, użyłeś chyba każdego koloru z pudełka, zabrałam rysunek ze sobą do sklepu i przywiesiłam go, mówiłam wszystkim, że narysował go mój syn, bardzo się wtedy wstydziłeś, ale ja byłam z ciebie taka dumna.- Uśmiechnęła się Joyce ocierając łzy.
Wstała z krzesła i stanęła obok mnie a na jej miejsce usiadł Jonathan.
- Pamiętasz dzień w którym odszedł tato? Przez całą noc budowaliśmy zamek Byers'ów według twojego rysunku, zeszło nam tak długo, bo nie radziłeś sobie z przybijaniem, nie potrafiłeś trafić w gwóźdź, a potem zaczęło padać, ale zostaliśmy i przez następny tydzień obaj chorowaliśmy, ale było warto.- Opowiadał brat Will'a ze łzami w oczach.
- Pamiętasz jak się poznaliśmy?- Zapytał Mike a Will przeniósł swój wzrok na niego.
- To był pierwszy dzień przedszkola, nikogo nie znałem, nie miałem przyjaciół, czułem się samotny i zagubiony, wtedy zobaczyłem ciebie na huśtawce, też byłeś sam, samotnym...podszedłem do ciebie i zapytałem czy chciałbyś zostać moim przyjacielem, powiedziałeś tak i wiesz co? To najlepsze co w życiu zrobiłem, że podszedłem wtedy do ciebie.- Mówił Mike a po jego policzkach spływały łzy.
- Pamiętasz jak poszliśmy nad jezioro kochanków w wakacje? Zabrałeś ze sobą moje ulubione truskawki i koc, leżeliśmy na słońcu, ja oparłam głowę o twoją klatkę i słuchałam bicia twojego serca, wtedy ty podniosłeś się i powiedziałeś, że twoje serce bije dla mnie.
Uśmiechnęłam się i pocałowałam cię, siedzieliśmy w ciszy, kiedy ty powiedziałeś, że nie możesz się doczekać aż będziemy przychodzić tu z naszymi dziećmi, nasz syn będzie jeździł na rowerze a córka będzie skakać na twoich kolanach i wtedy zrozumiałam, że moje życie ma sens, jeśli za te kilka lat będziemy mieli to wszystko razem, po prostu...kocham cię Will.- Powiedziałam i wybuchnęłam płaczem, nie zwracając uwagi na wszystkich, którzy patrzyli się na mnie zaskoczeni.
Po policzku chłopaka spłynęła pojedyncza łza a on zaczął nerwowo ruszać ręką.
- Skarbie, jeśli tam jesteś proszę porozmawiaj z nami.- Wyjąkała zmęczona Joyce.
- Puśćcie mnie!- Warknął chłopak cały czas stukając ręką w krzesło.
Wpatrywałam się w jego rękę przez dłużą chwile.
Podbiegłam do Hopper'a i wyszeptałam do jego ucha:
- Widzisz to? Patrz na jego rękę, to alfabet Morsa.- Powiedziałam.
Mężczyzna odsunął się ode mnie i spojrzał na Will'a po czym wybiegł z garażu a ja i Mike, pobiegliśmy za nim.

Friends don't lie | Stranger Things Where stories live. Discover now