Tak jak się spodziewałam - wydałam kilka swoich wypłat, a Kate i tak była wielce niezadowolona z tak "małych" zakupów.
Moja garderoba powiększyła się o drugie tyle... Nie pasowało mi to o tyle, że teraz będę co rano stała dwie godziny przed szafą i myślała, czy lepiej założyć zielony czy niebieski sweter.
Dla mnie moda nigdy nie stanowiła jakiejś podstawy życiowej. Ubierałam to, w czym było mi wygodnie. Wiedziałam tylko jakie kolory mniej więcej do siebie pasują i tyle. Do pracy musiałam ubrać się jakoś lepiej niż na przykład dresy? Dlatego co rano szukałam jakiegoś fajnego stroju na Instagramie, a potem patrzyłam czy uda mi się zrobić coś podobnego z moich ubrań i tak wychodziłam.
Jakoś nie było dla mnie ważne czy bluza pasuje do spodenek czy nie. I tak było też we wtorek. Miałam już ubrać na siebie zwykłe, dopasowane dżinsy, biały t-shirt i miętową marynarkę, bo taki strój lubiłam najbardziej do pracy, ale gdy byłam w trakcie zakładania spodni, mój telefon zawibrował.
Położyłam się na łóżku z w połowie naciągniętymi spodniami i sięgnęłam po telefon. Tym razem - ku mojemu zdziwieniu - nie była to Kate. Znaczy ona też napisała, ale to nazwisko Horan przyciągnęło moją uwagę.
Horan: Czekam w audytorium.
Rozszerzyłam oczy.
Jak to?!
Naciągnęłam na tyłek spodnie w trybie ekspresowym. Tak samo ubrałam t-shirt, marynarkę i balerinki w kremowym kolorze. Nie miałam czasu ubrać żadnej biżuterii, bo już czekał! Dlaczego tak wcześnie!
Nie umawialiśmy się na żadną godzinę, ale myślałam, że będzie to w godzinach mojej pracy!
Autobus już mi odjechał z wcześniejszego kursu, więc został mi jeszcze bus. Zdążyłam na niego dosłownie w ostatnich sekundach.
- Przepraszam! - krzyknęłam do kobiety, którą potrąciłam, a jej torebka uderzyła w czoło jakiegoś brodatego faceta.
Nie dotrę na to spotkanie, bo zostanę zamordowana przez harleyowca...
Ledwo usiadłam na wolnym miejscu obok grubej cyganki, która swoją drogą śmierdziała jak kurnik, a mój telefon zaczął wrzeszczeć na cały bus.
- Halo? - próbowałam przekrzyczeć ludzi, ale mieli dzisiaj dzień pogadanek!
- Gdzie jesteś?!
Kurwa, szef.
- W busie! Już jadę!
- Horan czeka na ciebie od dziesięciu minut!
- Wiem! Już jadę!
Rozłączył się. Wiedziałam, że jestem w dupie, bo bus zatrzymywał się co kilka chwil dla pasażerów, a według moich obliczeń, pod firmę podjedzie dopiero za jakieś... Uh.. Dziesięć minut.
Super, po co mi w ogóle to szkolenie?! To wszystko wina Horan! Mógł mnie uprzedzić! A nie, jestem i koniec. A ty kobieto leć na złamanie szyi, bo Horan przyjechał!
Mój jad wylewał się z busa zaraz po tym jak kierowca otworzył drzwi. Firma. Wreszcie. Wysiadłam i spriiiiiiiint!
Chodnik! Przechodnie! Próg firmy! Drzwi obrotowe! Pieso-szczur przy wejściu! Dywan! Podnoszenie się z podłogi! I lecę!
- Przepraszam! Pibip! - krzyczałam lecąc do windy. - Z drogi! Kobieta leci!
Nie myślałam o niczym innym, tylko o tym, by dotrzeć już do audytorium, dostać opieprz od Horana, opieprzyć Horana i mieć to za sobą.
Leciała jak opętana, ludzie wyzywali mnie od szaleńców i piratów drogowych, ale miałam to gdzieś.
Już! Już widzę windę. Tak blisko. Kilka metrów mnie dzieliło od błogosławieństwa.
- Sorki! - skok do wind niczym Adam Małysz!
- Kurwa! - krzyknął ktoś, na kogo wpadłam tuż przed windami. Kuźwa, Adam, przepraszam, ale nie będę twoim następcom.
- Popierdoliło cię czy jak?!
- Spieszę się człowieku! Nie wnerwiaj mnie, bo obiecuję, że wydrapię ci oczy, a mam czym! - pokazałam mu moje świeżo zrobione paznokcie.
Spojrzałam na faceta, na którego wpadłam.
- Kurwa, Horan...
![](https://img.wattpad.com/cover/143437429-288-k474241.jpg)
CZYTASZ
📌Notification📌 //Niall Horan//✔️
ChickLitNiall: Zapomnij o tym, to był błąd Ty: Tak? Spoko, cała Twoja osoba to jeden wielki błąd, Horan Niall: :) Z początku cholernie się nienawidzili, ale gdy tylko pojawiła się mała iskierka namiętności, zaczęli patrzeć na siebie z zupełnie innej strony...