Kartka. Długopis. Woda w butelce.
Przedostatni dzień kursów, a ja mam wszystko, co mogłoby być mi potrzebne.
I co, Horan? Cmoknij mnie gdzieś.
Oczywiście nie powstrzymał się od komentarza i rzucił, że to chyba cud albo jego okulary nagle zaczęły pokazywać niemożliwe.
Naill ogłosił, że to koniec na dzień dzisiejszy, więc zaczęłam się pakować. Dokładnie tak, jak reszta osób w auli, ale jednak miał nam coś do przekazania. Zapisał trzy punkty na tablicy.
Marchendising.
Zasady BHP.
Procesory.
- Wasze zaliczenie zależy od tych trzech punktów. Odpowiedź ustna. Każdy ma zdać, inaczej te dwa tygodnie pełne męczarni mojej jak i waszej pójdą psu w dupe, a ja prawdopodobnie będę musiał tutaj znowu przyjechać i was doszkalać.
Błagam nie. Jedź już.
- Nauczcie się nieuki, bo nie myślę was puszczać do pracy bez takiej wiedzy. Idźcie już - ostatnie zdanie powiedział jakby był na skraju umierania. Później usiadł przed laptopem i zaczął coś stukać.
Nauczyć się. Muszę to zdać, przecież inaczej mnie wyleją. Co prawda Niall potrafił tłumaczyć i to co mówił docierało do mnie. Zapamiętałam bardzo dużo z jego wykładów i byłam pewna, że to wystarczy.
Jedyne, czego się bałam, to to, że nie mogłam do końca przewidzieć jego nastawienia.
Uwali mnie czy nie? Zależy od humoru.
Jak się przewiduje humor psychopaty? Chyba gość od takich spraw to profiler.
Arcady zobowiązał się pomóc mi w nauce, więc tak też skończyliśmy. Z kubkiem kawy i notatnikiem w ręce.
- Co tu pisze? Hifredring?
- Marchendising niedorozwinięty embrjonie.
Odebrałam mu notatnik i sama zaczęłam powtarzać wiadomości.
- Ryby i makarony głosu nie mają.
- Zamknij się - próbowałam kopnąć go w kolano, ale złapał moją kostkę i pociągnął, więc zzsunęłam się z łóżka i z piskiem zaliczyłam podłogę.
- 1:0 maślanko.
Arcady postanowił, że spędzi noc na mojej kanapie, ponieważ "jest za zimno, żeby wracać do domu". Pomimo, że mój telefon wskazywał 23°.
Następnego dnia czułam się gotowa, żeby zdać ten pieprzony kurs i nigdy więcej nie musieć oglądać Nialla Horana.
Podejrzanym było to, że autobus nie spóźnił się, winda dojechała na piętro, a ja nikogo nie wgniotłam w ścianę.
Mogłam się spodziewać, że gdy zdam egzamin, zaraz po wyjściu na chodnik, asteroida zleci z nieba i pieprznie mi prosto w twarz.
- Panna Violetta - zagruchał Horan. Wypij kwas.
Wlepiłam na usta fałszywy uśmiech i podeszłam do niego z dokumentem tożsamości i notatnikiem.
- Dzień dobry.
- Gotowa na poprawkę? - zagadał, ale nie dałam się sprowokować. Odpowiedziałam dobrze na wszystkie zadanie pytania. Oprócz jednego, ale zadał je w taki sposób, że nie dało się zrozumieć o co chodzi.
- Cóż. Z przykrością muszę stwierdzić, że zdałaś - udawał (albo nie) bardzo rozczarowanego i oddał mi dokument wraz z notatnikiem.
- Nie udawaj, że będziesz tęsknił - powiedziałam z rozbawionym uśmiechem. Uśmiechnął się do mnie, ale to było inne. Szczere.
- Nie będę.
Wręczył mi dokument potwierdzający pozytywny wynik egzaminu, a ja spojrzałam na niego ostatni raz i wyszłam z sali zostawiając za sobą Nialla Horana.
Obyśmy już nigdy się nie spotkali.

CZYTASZ
📌Notification📌 //Niall Horan//✔️
Chick-LitNiall: Zapomnij o tym, to był błąd Ty: Tak? Spoko, cała Twoja osoba to jeden wielki błąd, Horan Niall: :) Z początku cholernie się nienawidzili, ale gdy tylko pojawiła się mała iskierka namiętności, zaczęli patrzeć na siebie z zupełnie innej strony...