[15] Deam, You Got This.

43 4 0
                                    

Kolejny tydzień minął naprawdę szybko i o dziwo bezboleśnie. Arcady nadal był w szpitalu, Katy za granicą, a ja i Octavia bardzo się zaprzyjaźniłyśmy.

To takie dziwne, że przez cały czas miałyśmy obok siebie biura, a nawet tego nie zauważałyśmy.

- Masz tą kopię - powiedziała przyjaciółka i podała mi ją do rąk. - Myślę, że tyle wystarczy na dzisiaj.

- Zbierasz się? - sprawdziłam czy wszystko się ładnie odbiło na kartce papieru, a później odłożyłam dokument do prawidłowej teczki.

- Tak, mam urodziny chrześniaka. Najwyższy czas kupić prezent - zaśmiała się.

- Dobra matka chrzestna - powiedziałam ironicznie, ale jednak rozbawiona.

- Hej, robiąc w corpo tak już jest. Ledwo masz czas na jedzenie, nie? - rzuciła we mnie teczką z dokumentami. Oh, to te, które miała zanieść na piętro. Świetnie. - Bayo!

Już się nawet nie odzywałam. No więc jeszcze jedna sprawa do załatwienia na dzisiaj. Bez obaw, mam całą noc. W końcu mogę mieć nadgodziny, prawda?

Posortowałam dokumenty, zaniosłam teczkę na piętro, wysłałam kilka maili i nic więcej nie zdążyłam zrobić, ponieważ dostałam SMSa od Nialla.

Niall: Przyjdź do biura.

No tak. Przez ten tydzień dużo ze sobą pisaliśmy i raz spotkaliśmy się na kawę po pracy. Okazał się być naprawdę charyzmatycznym facetem i kiedy byliśmy sam na sam, wcale nie był chamski.

Może to jakiś sposób odciągania od siebie ludzi, żeby mu nie zawracali głowy? Dobry patent.

Ale i tak nie wiedziałam czego może chcieć o tej porze. Dochodziła 18, a jego zmiana kończyła się o 16. Tak jak moja.

Ha.

Zapukałam do jego biura, a po usłyszeniu "wejdź!", zrobiłam to.

- Cześć - powiedziałam widząc go za swoim biurkiem z telefonem w ręku. Swoją drogą nigdy nie widziałam go w białej koszuli. Zawsze chodził w czerni.

- O, hej. Chodź, sprawa jest.

- Domyślam się - uśmiechnęłam się i podeszłam do jego biurka. Usiadłam na krześle tuż przed nim.

- Znasz francuski, prawda?

Uniosłam brwi zaskoczona.

- No tak.

- Dobrze. Ja i szef za dwa dni lecimy do Francji, konkretnie Paryż. Przed chwilą szef mi powiedział, że nasz tłumacz miał wypadek samochodowy i nie może z nami lecieć.

- I że ja mam robić za tłumacza?! - zacisnęłam dłonie na podłokietniku. Znałam francuski, ale czy na tyle, żeby tłumaczyć biznesowe sprawy?

- Cholera, poradzisz sobie. Nie ma czasu ściągać nikogo innego. Najbliższy tłumacz francuskiego może tu być za dwa dni.

- A na miejscu nikogo nie macie?

- Wiesz jakie tam są ceny?

- Jezus - jęknęłam rozpaczliwie.

- Dasz radę, nie będziemy tam dużo gadać. Szef leci tylko na małe spotkanie. Głównie będziemy zwiedzać i pić wino.

- Czyli to nie jest spotkanie biznesowe?

- Nie, kolega szefa zaprosił go na weekend. A mnie razem z nim, bo kiedyś z nimi już byłem we Francji.

- Czyli lecimy...

- Wylot za dwa dni o trzeciej rano. Przyjadę po ciebie o pierwszej. Nie spóźnij się. I daj mi swój adres.

📌Notification📌 //Niall Horan//✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz