Kolejny tydzień minął naprawdę szybko i o dziwo bezboleśnie. Arcady nadal był w szpitalu, Katy za granicą, a ja i Octavia bardzo się zaprzyjaźniłyśmy.
To takie dziwne, że przez cały czas miałyśmy obok siebie biura, a nawet tego nie zauważałyśmy.
- Masz tą kopię - powiedziała przyjaciółka i podała mi ją do rąk. - Myślę, że tyle wystarczy na dzisiaj.
- Zbierasz się? - sprawdziłam czy wszystko się ładnie odbiło na kartce papieru, a później odłożyłam dokument do prawidłowej teczki.
- Tak, mam urodziny chrześniaka. Najwyższy czas kupić prezent - zaśmiała się.
- Dobra matka chrzestna - powiedziałam ironicznie, ale jednak rozbawiona.
- Hej, robiąc w corpo tak już jest. Ledwo masz czas na jedzenie, nie? - rzuciła we mnie teczką z dokumentami. Oh, to te, które miała zanieść na piętro. Świetnie. - Bayo!
Już się nawet nie odzywałam. No więc jeszcze jedna sprawa do załatwienia na dzisiaj. Bez obaw, mam całą noc. W końcu mogę mieć nadgodziny, prawda?
Posortowałam dokumenty, zaniosłam teczkę na piętro, wysłałam kilka maili i nic więcej nie zdążyłam zrobić, ponieważ dostałam SMSa od Nialla.
Niall: Przyjdź do biura.
No tak. Przez ten tydzień dużo ze sobą pisaliśmy i raz spotkaliśmy się na kawę po pracy. Okazał się być naprawdę charyzmatycznym facetem i kiedy byliśmy sam na sam, wcale nie był chamski.
Może to jakiś sposób odciągania od siebie ludzi, żeby mu nie zawracali głowy? Dobry patent.
Ale i tak nie wiedziałam czego może chcieć o tej porze. Dochodziła 18, a jego zmiana kończyła się o 16. Tak jak moja.
Ha.
Zapukałam do jego biura, a po usłyszeniu "wejdź!", zrobiłam to.
- Cześć - powiedziałam widząc go za swoim biurkiem z telefonem w ręku. Swoją drogą nigdy nie widziałam go w białej koszuli. Zawsze chodził w czerni.
- O, hej. Chodź, sprawa jest.
- Domyślam się - uśmiechnęłam się i podeszłam do jego biurka. Usiadłam na krześle tuż przed nim.
- Znasz francuski, prawda?
Uniosłam brwi zaskoczona.
- No tak.
- Dobrze. Ja i szef za dwa dni lecimy do Francji, konkretnie Paryż. Przed chwilą szef mi powiedział, że nasz tłumacz miał wypadek samochodowy i nie może z nami lecieć.
- I że ja mam robić za tłumacza?! - zacisnęłam dłonie na podłokietniku. Znałam francuski, ale czy na tyle, żeby tłumaczyć biznesowe sprawy?
- Cholera, poradzisz sobie. Nie ma czasu ściągać nikogo innego. Najbliższy tłumacz francuskiego może tu być za dwa dni.
- A na miejscu nikogo nie macie?
- Wiesz jakie tam są ceny?
- Jezus - jęknęłam rozpaczliwie.
- Dasz radę, nie będziemy tam dużo gadać. Szef leci tylko na małe spotkanie. Głównie będziemy zwiedzać i pić wino.
- Czyli to nie jest spotkanie biznesowe?
- Nie, kolega szefa zaprosił go na weekend. A mnie razem z nim, bo kiedyś z nimi już byłem we Francji.
- Czyli lecimy...
- Wylot za dwa dni o trzeciej rano. Przyjadę po ciebie o pierwszej. Nie spóźnij się. I daj mi swój adres.
![](https://img.wattpad.com/cover/143437429-288-k474241.jpg)
CZYTASZ
📌Notification📌 //Niall Horan//✔️
Chick-LitNiall: Zapomnij o tym, to był błąd Ty: Tak? Spoko, cała Twoja osoba to jeden wielki błąd, Horan Niall: :) Z początku cholernie się nienawidzili, ale gdy tylko pojawiła się mała iskierka namiętności, zaczęli patrzeć na siebie z zupełnie innej strony...