Rozdział 27

372 24 29
                                    

Minęły 3 długie tygodnie. Wielkimi krokami zbliżał się koniec grudnia. Grupa Clementine myślała, że znalazła dla siebie dom. I była to prawda, jednak zima, przed którą ostrzegał Richard szybko dała o sobie znać. 

Szybko zaśnieżyła całą okolice, nie pozwalając uratować warzyw z ogródka, choć Shel robiła co mogła. Dzięki ubraniom ukrytym w szafach i w piwnicy, zimno nie dokuczało bardzo.

Clementine cieszyła się ciemno fioletową, puchową kurtką z kapturem, czerwonym szalikiem w biało czarne poziome paski i wełniane, bordowe rękawiczki.

Jane znalazła dla siebie czarną, puchową kurtkę sięgającą do kolan, z futrzanym kapturem, szary, wełniany szalik, szare nauszniki i czarne, skórzane rękawiczki.

Shel także znalazła puchową kurtkę, identyczną do kurtki Jane, jednak ciemno niebieską, szary szalik i czapkę tego samego koloru, także pasujące do kompletu rękawiczki.

Vince nosił futrzaną, brązową kurtkę, czarną czapkę, szalik w tym samym kolorze i ciemne, skórzane rękawiczki.

Dla AJ'a znaleziono małą, granatową kurtkę puchową, ciemno turkusową czapkę oraz szalik i rękawiczki tego samego koloru.

Jaime nosiła identyczną kurtkę jak AJ, tyle, że w kolorze jasny błękit, wełniane, jasno różowe rękawiczki, szalik i czapkę.

Tego popołudnia, Jane rozpaliła ogień w kominku w salonie. Shel najbardziej dojrzałe warzywa pośpiesznie zabrała z ogródka i schowała do piwnicy, nie chcąc, by dopadła je niska temperatura.

Clementine wyszła na ganek, sprawdzając, czy w pobliżu nie ma ani jednego szwendacza. Spojrzała na termometr przymocowany przy oknie. Wskazywał temperaturę -10º. Clem westchnęła i wróciła do środka. Zobaczyła wychodzącą z piwnicy Shel z posępną miną.

Clementine: Shel?

Shel: Sprawdzałaś termometr?

Clementine przytaknęła.

Clementine: -10º. Jest tak zimno, że każdy oddech boli. To przed tym ostrzegał nas Richard.

Shel: W takich chwilach tęsknie za ogrzewaniem. Pozostaje nam jedynie ten marny kominek.

Clementine: Lepsze zimno, niż horda. Lub bandyci.

Clementine i Shel spojrzały na Jane wychodzącą z salonu z Jaime na rękach.

Jane: Nic z tego nie jest dobre, jeśli każda z tych rzeczy może nas zabić.

Shel: Ważne, że mamy ubrania. I leki, na wypadek gdyby ktoś się rozchorował.

Jane: Jeszcze tylko tego brakuje.

Shel: Gdzie Vince?

Jane: Siedzi na balkonie. Obawiam się, że kretyn dostał się do barku Fisherów.

Clementine: Mam do niego iść?

Shel: Nie, Clem. Ja pójdę. AJ siedzi w salonie.

Clementine poszła do salonu, siadając obok rysującego kredkami po małej kartce AJ'a.

Clementine: Co tam rysujesz, głuptasku? Mogę zobaczyć? Wiesz, że nie jestem najlepsza w tej grze, ale spróbuję zgadnąć co to jest.

Clem spojrzała na kartkę, na której zobaczyła duży kolorowy kłębek, a obok narysowany był mniejszy.

Clementine: Tylko daj mi chwilę... zaraz coś wymyślę... to piesek? Tak?

AJ pokręcił głową.

Inna historia Clementine - Część I: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz