Rozdział 20

324 28 6
                                    

Clementine, Jane, Vince, Shel i mały Alvin wrócili do Howe's. Zaraz zamknięciu drzwi garażowych, wszyscy planowali zabrać swoje rzeczy i na jakiś czas, z grupą mieszkać w zbrojowni.

Jane, Clem i mały AJ stąpający powoli obok kobiety, szli w stronę zbrojowni, zaś Shel i Vince kierowali się w stronę schodów.

Nie zdążyli nawet na nie wejść, gdy cała grupa usłyszała głośny, przeraźliwy huk. Clementine aż zadrżała, widząc przerażenie na twarzy małego Alvina.

Shel odruchowo położyła dłoń na ramieniu Vince'a, który sięgnął zdrową ręką po swój pistolet. Jane sięgnęła po swój, zaś Clem zasłoniła AJ'a.

Clementine: Trzymaj się mnie, głuptasku.

Nastąpiła chwila ciszy, którą jednak szybko zagłuszył warkot.

Jane: Ktoś jest na zewnątrz.

Vince: Ktoś ma jakiś plan?

Clementine: Na pewno nie można pozwolić komukolwiek dostać się do środka.

Shel i Vince pobiegli schodami na górę, Clementine wzięła AJ'a na ramiona, zaś Jane szybko pobiegła do zbrojowni po Jaime. Cała grupa znalazła się na dachu. Już na wejściu można było dostrzec światła wybijające się do góry.

Clementine posadziła AJ'a na jednym z krzeseł stojących przy szklarni, zaś Jane usadziła Jaime na drugim. Jai była spokojniejsza od AJ'a. Czteromiesięczna dziewczynka przejmowała się jedynie snem i otulającymi ją jasnoróżowym polarem i szarą apaszką.

AJ zaś wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem, trzymając w kieszeni ciemnoniebieskiego polara białego, pluszowego królika. Chłopiec całkowicie ignorował zabawkę, chowając wystraszoną twarz w swoją niebieskawą, pasiastą apaszkę.

Clementine podeszła do chłopca, wyciągając z kieszeni jego polara zabawkę. Zaczęła nią wymachiwać, naśladując odgłosy zwierzęcia. Gdy to nie poskutkowało, Clem po raz kolejny zanuciła chłopcu powolną, spokojną melodię.

Clementine: Ciii... właśnie tak, maluchu.

Clementine przy AJ'u próbowała być spokojna i uśmiechnięta podczas, gdy sama próbowała uspokoić jego. Mimo starań, z niepokojem spojrzała na śpiącą na krześle obok małą, brązowowłosą Jaime.

Clementine: Bądź ciszej, AJ. Chyba nie chcesz obudzić Jaime, co?

Alvin spojrzał w stronę młodszej koleżanki. Pokręcił głową, wskazując paluszkiem na czteromiesięczną dziewczynkę.

Clementine widząc, że AJ zajął się zabawką, podeszła bliżej do Jaime. Dziewczynka spała, jednak Clementine wiedziała, że jej sen nie potrwa długo, jeśli nieznajomi stojący na parkingu, nie odejdą.

Clementine: Obyś tylko się nie obudziła, gwiazdeczko. Bądź dzielna, Jai.

Clementine podniosła się, stając obok Jane, Shel i Vince'a. Wszyscy trzymali swoje pistolety, nie mając odwagi, by zbliżyć się do krawędzi dachu. Z resztą, nie trzeba było zbliżać się do krawędzi, by widzieć jasne, duże światła, kilkanaście różnych głosów i warkot.

Vince: Słyszycie ich? Kurwa, musi być ich pełno!

Jane: A co? Wolałbyś szwendacze?

Vince: Szwendacze są głupie, a tam ewidentnie stoją ludzie!

Jane: Zamknij się, chyba, że chcesz, by już zaczęli strzelać w tę stronę.

Inna historia Clementine - Część I: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz