Rozdział 34

391 24 22
                                    

Po trzech dniach od śmierci Louisa i Violet, grupa Clementine wciąż była w drodze do Wytheville. Krótsza droga do miasta przebiegała przez Tennessee, a tego stanu, grupa Clem chciała za wszelką cenę unikać.

Do przejechania pozostało im prawie 60 mil, a po tygodniu od opuszczenia domu Fishera, zapasów zaczęło starczyć na tydzień, lub tylko trochę dłużej.

Szczęściem w nieszczęściu był fakt, że z grupy pozostała czwórka dorosłych, a ciała pumy i jelenia w miarę nadawały się do jedzenia.

Po południu, grupa rozbiła obóz na łące pomiędzy drogą, a niewielką wsią, gdzie nie było śladu ani ludzi, ani szwendaczy, ani przydatnych zapasów.

Grupa rozwinęła drut kolczasty wokół obozowiska, przyczepiając go do obu aut oraz drzew, jakie się znajdowały. Na środku obozu Jane i Shel rozpalały ognisko, a gdy tylko ogień zaczął płonąć, Clem z pomocą Vince'a zaczęła przygotowywać dobre jeszcze kawałki mięsa jelenia i pumy do pieczenia.

Na niewielkim pniu ułożyli kolejno kilka kawałków nadających się do jedzenia. Każdy z grupy miał naostrzony patyk, na który nabijał kawałek mięsa, a następnie trzymał go nad ogniem.

Gdy mięso było odpowiednio przypieczone, można było je zjeść. Nie było ono najsmaczniejszym mięsem, jednak grupa w swojej sytuacji nie gardziła nawet takim posiłkiem.

Gdy grupa zjadła dzisiejszy przydział mięsa, zaczęli karmić dzieci kolejnymi słoikami musów, tym razem z jabłek. Jane nakarmiła Jaime, która zjadła wszystko ze smakiem, a tym razem to AJ był niejadkiem.

Clementine: AJ, proszę. Zjedz chociaż trochę. Kilka łyżek, dobrze?

Alvin Junior: Ne ce.

Clementine: Proszę, AJ. Musisz jeść.

Alvin pokręcił głową. Clem wsadziła łyżkę do słoika i odsunęła go na bok.

Clementine: Dobrze, to nie jedz! Nie będę cię zmuszała.

Jane spojrzała na nadal przygnębioną Clem. Posadziła Jaime obok Shel, a sama podeszła do AJ'a, biorąc do ręki słoik i łyżkę.

Jane: Zjedz trochę, głuptasie. Za Clementine? Hm?

Po paru takich próbach, AJ dał się przekonać do zjedzenia odrobiny musu. Jane zakręciła słoik i umyła łyżkę, wycierając ją w chusteczkę. Schowała słoik do torby z zapasami, leżącej w aucie i wróciła do grupy.

Jane: AJ wyczuł, że nie czujesz się najlepiej.

Clementine: Chyba każde z nas nie czuje się najlepiej.

Jane nie wiedziała co powiedzieć. Wzięła raczkującą Jaime na kolana, podczas gdy AJ podreptał w stronę Vince'a. Vince jednak, całkowicie ignorował chłopca, nawet nie patrzył w jego stronę.

Przygaszony AJ podszedł do Shel, która posadziła go na swoich kolanach. Jednak także ona nie umiała się uśmiechnąć.

Do późnej pory, grupa niewiele rozmawiała. Wyjęli z aut kilka poduszek, by móc zasnąć przy ognisku. Noc minęła im spokojnie, jednak nad ranem do drutu zbliżył się szwendacz.

Clementine obudziła się pierwsza, a po chwili usłyszała niespokojne piszczenie Jaime. Dziewczynka zaczynała płakać słysząc hałas wydawany przez szwendacza, co następnie zaczynało budzić Jane.

Clem podniosła się i podeszła do szwendacza, jednym silnym ciosem w głowę wbijając ostrze noża. Clementine zobaczyła, że kilkanaście metrów dalej w kierunku obozowiska suną kolejne szwendacze.

Inna historia Clementine - Część I: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz