Rozdział 30

518 25 12
                                    

1,5 tygodnia później...

Violet w pełni doszła do siebie, odzyskawszy siły. Louis i Violet powoli przestawali być traktowani jako obcy, a zaczęli zyskiwać sympatie wszystkich, nawet Jane.

Kobieta po ataku na jej grupę również czuła się lepiej. Rozcięcie na jej policzku goiło się, siniaki prawie znikły, tak jak zadrapanie na czole Shel.

Louis nie musiał już chodzić ze związanymi rękami. On i Violet zyskali dla siebie miejsce w dawnej sypialni Clementine, która wraz z AJ'em przeniosła się do sypialni Jane i Jaime.

Jakim zdziwieniem było dla grupy odkrycie, że dom posiada również niewielki strych. A w nim co prawda nie znaleźli jedzenia, ale dwa stare łóżka dziecięce, zapewne po synach Richarda Fishera.

Po znalezieniu farb na strychu, Clem w towarzystwie Louisa i Violet z chęcią pomalowali łóżeczka, a gdy te wyschły, zostały ustawione w sypialni Clem i Jane.

Pogoda nie zmieniała się. Śniegu wciąż było wiele, a kolejne warstwy nadal przybywały wraz z kolejnymi śnieżycami. Grupa wiedziała, że jest nikła szansa na to, że ogródek da się uratować, a gdy uratowanych warzyw i zapasów zabraknie, grupa będzie musiała odejść.

Jednak na chwilę obecną nikt się tym nie martwił. Podczas jednego z niestety nieudanych polowań, Vince znalazł porzucone auto. Działające, wystarczająco duże, czarne auto, które zaparkował między palami przed domem.

Tego wieczoru, Clementine napaliła w kominku w salonie. Ogrzewała się przy nim mając obok siebie AJ'a, Jaime i Violet. Na kanapie siedziały Shel i Jane, podczas gdy Louis i Vince po raz kolejny wyszli na polowanie.

Clementine: Ciepło ci, głuptasku?

Alvin przytaknął. Gdy zobaczył, że Jaime wyciąga rączkę w stronę ognia, chwycił ją za ramię. Clementine widząc to, posadziła Jaime między kolanami.

Clementine: Nie, Jaime. Nie wolno tego dotykać. To niebezpieczne.

Clem ucałowała Jaime w czubek głowy, po czym dała buziaka AJ'owi w policzek.

Clementine: Dobra robota, Alvie. Zawsze musisz być czujny. Zwłaszcza w stosunku do młodszej siostry.

Jane kucnęła przy Clementine, zabierając od niej Jaime. Kobieta usiadła przy kominku tuląc córkę, po czym poczochrała Alvina po głowie.

Jane: Zawsze bądź taki czujny, młody. Wtedy nie będę się martwić o Jaime.

Clementine: Lepiej się czujesz?

Jane: Rana się goi. Oby nie było z tego blizny.

Clementine uśmiechnęła się.

Clementine: Wiesz co mi kiedyś powiedział Luke, niedługo po tym gdy go poznałam?

Jane odwróciła wzrok, by spojrzeć na Jaime.

Clementine: By nie wstydzić się blizn. A te są dużo lepsze niż kikuty.

Jane przytaknęła.

Jane: Chyba miał rację. Chodziło o bliznę jaką masz po ugryzieniu psa?

Clementine: Ta. Był pod wrażeniem, że sama się zszyłam. Potem często traktował mnie, jako kogoś dużo starszego, niż byłam naprawdę. Wszyscy powtarzali: To tylko mała dziewczynka, Luke. Na co on odpowiadał: To wartościowa mała dziewczynka.

Inna historia Clementine - Część I: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz