Rozdział 25

363 24 20
                                    

Clementine zaczęła się wybudzać. Nim otworzyła oczy, poczuła paskudny ból z tyłu głowy. Czuła także, że jest przez kogoś noszona, jednak nie wiedziała przez kogo.

Lekko podniosła powieki, by zobaczyć, kim jest człowiek, który zabrał ją z nad rzeki. Zobaczyła zamgloną, niewyraźną postać. Wiedziała jedynie, że jest to starszy mężczyzna, jednak nic poza tym. Czując kolejny przypływ okropnego bólu, dziewczyna znów straciła przytomność.

Odzyskała ją jakiś czas później. Otworzywszy oczy, nadal czuła ból, jednak tym razem był on do zniesienia. Podniosła lekko głowę, by się rozejrzeć.

Leżała w czyjejś sypialni na podwójnym łóżku. Sypialnia była niezbyt duża, jednak ładnie urządzona. Kremowe ściany, drewniana podłoga, brązowe, drewniane meble wszystkie do kompletu, naprzeciw łóżka na stole stał telewizor, obok biurko na którym stał stary komputer stacjonarny, niezwykle przypominający komputery Amiga.

Po prawej stronie od Clem, pomiędzy biurkiem, a komodą stojącą po prawej stronie łóżka, znajdowało się okno. Było one zasłonięte deskami, jednak pozwalały one przedostać się odrobinie światłu do pokoju.

Clem próbowała wstać, jednak nie mogła. Do jej prawej ręki zostały przypięte kajdanki, a drugi ich koniec do rury biegnącej obok łóżka i stolika nocnego. Clem próbowała się szarpać, by wydostać rękę, jednak to było na nic.

Wolną ręką próbowała wyciągnąć z kieszeni jakąś broń, jednak ani pistoletu ani noża przy niej nie było. Clem zaważyła, że jej bronie leżą na biurku, obok starego komputera. Clem zmartwiło również to, że poza jej bronią, na biurku leżała także jej ukochana czapka.

Clem spojrzała na stolik nocny, na którym stała fotografia - był na niej starszy mężczyzna, starsza kobieta, dwóch młodych mężczyzn, a obok jednego z nich stała młoda kobieta, trzymająca w ramionach małą dziewczynkę.

Starszy mężczyzna ze zdjęcia przypominał posturą tego, który niósł Clementine. Dziewczyna jednak nie zamierzała czekać, aż przyjdzie. Wciąż szarpała prawą rękę, próbując ją wyciągnąć z ucisków kajdanek.

Drugą ręką próbowała sobie pomóc, jednak to nic nie dawało. Clem dotknęła ręką głowy, czując, że ma wokół niej zawiązany jakiś materiał. Nagle zza drzwi znajdujących się po lewej stronie Clem, dobiegły kroki.

Nie minęło dużo czasu, gdy w progu pokoju stanął starszy, około 60-letni mężczyzna. Średniego wzrostu, pulchny, pyzaty, o krótkich, szarych włosach i krótkich zaroście tego samego koloru. Miał na sobie zamszową kurtkę, jeansy i adidasy. Przy pasie jego spodni, znajdował się niewielki pistolet.

W ręku starzec trzymał kuszę i strzały. Odłożył broń na podłogę, podchodząc bliżej łóżka. Clem od razu odsunęła się do drugiego końca łóżka.

- Jak się miewamy?

Clem nie odpowiedziała.

- Powinienem cię przeprosić za... to.

Mężczyzna wskazał na kajdanki.

- Gdy cię znalazłem nad rzeką, byłaś nieprzytomna. Miałaś ranę z tyłu głowy, która krwawiła. Opatrzyłem cię, najlepiej jak umiem. Nie wiedziałem, czy nie doznałaś żadnych urazów wewnętrznych, więc... wolałem użyć kajdanek. Na wypadek, gdybyś nie przeżyła.

Clem po raz kolejny nic nie powiedziała.

- Oczyściłem ranę, zabandażowałem. Na szczęście rana nie była głęboka, więc powinnaś niedługo wyzdrowieć. Pocieszę cię, że gdy cię znalazłem, nie widziałem przy tobie żadnych szwendaczy. Więc zakładam, że nie jesteś ugryziona.

Inna historia Clementine - Część I: The Walking Dead FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz