Zagubiona

255 14 1
                                    

Właśnie czytam ostatni rozdział " Fiołków". Dziwny tytuł jak na książkę o  miłości dziewczyny Clary do szkolnego badboya Willa. Jak zawsze on na nią nie zwraca uwagi aż w końcu ona na niego wpada i tak się zaczyna romans. 

Właśnie przecież od przeszło miesiąca nie było mnie w szkole. Ciekawe co nauczyciele sobie pomyślą kiedy nagle się zjawie i ciekawe jak się wytłumaczę z tej jakże długiej nieobecności. A na dodatek moja mama umarła i nie wiem jak załatwić sprawy z jej pogrzebem czy choćby dokumentacją. Może powinnam to gdzieś zgłosić? Ale co ja powiem że zabił ja psychopatyczny brat mojego byłego przeznaczonego i nie wiem gdzie jest ciało?

Dlaczego moje życie musi być takie skomplikowane? Czy ja nie mogę żyć normalnie tak jak każda nastolatka w moim wieku? Czy mi się nie należy choć chwila spokoju? Wszyscy w okół mnie albo mnie zdradzają albo umierają. 

** Jack **

No więc wszystko idzie po mojej myśli, tak jak chciałem. Ona nie odzywa się do niego a on szlaja się gdzieś po lesie nie pilnując jej. Czas na ostatni punkt planu. Załamię go doszczętnie.

 Sprawie że będzie cierpiał męki i katusze. Zabije nasza kochaną Jessice i to na jego  oczach. Ale to nie będzie szybka śmierć. Będę ją zabijać powoli krok po kroku, dzień za dniem aż w jej oczach zgasną iskierki a wtedy będę patrzył jak on zmienia się w wrak człowieka.

 Następnie sam go zabije gdy już nie będzie miał sił do życia. Tak plan idealny. I jak łatwo będzie go zrealizować.

** Jessica **

Obecnie jestem w kuchni i przygotowuje sobie obiad. Jako iż Harry zrobił dosyć duże zakupy nie muszę się martwić o jedzenie na razie. Wstawiłam mięso do piekarnika i postanowiłam pójść na krótki spacer. Dawno nie byłam na zewnątrz a 2 minutki dobrze mi zrobią. Ubrałam na siebie puchatą szarą bluzę i ocieplane leginsy ponieważ na dworze było już zimno.

Jeszcze tylko telefon i słuchawki i ruszyłam na podbój świata. Jak na te porę to w sumie było ładnie. Drzewa co prawda już straciły wszystkie liście przed nadejściem zimy ale świeciło słońce którego poranne fajnie ogrzewały moja twarz. Wiał lekki wiaterek i słychać zewsząd było śpiew ptaków.    

 W drodze powrotnej do domu tak jak rano miałam odczucie że ktoś mnie obserwuje. Dziwne nawet bardzo. Troszkę się niepokoje że to może być Jack. Albo ktoś kto chce mi wyrządzić krzywdę. Coś czuje że niebawem się przekonam kto taki patrzy na każdy mój ruch z ukrycia. 

Po powrocie do domu wyjęłam obiad z piekarnika i nałożyłam porcje na talerz. Mając już gotowe danie przed sobą zaczęłam je jeść. Nie jest aż takie złe ale do wyśmienitych też nie należy. Co prawda na kucharkę się nie nadaje ale z głodu tez nie umrę.

Po zjedzeniu posiłku umyłam naczynia i udałam się do mojego pokoju na piętro. Przed samymi drzwiami pokoju usłyszałam jakiś hałas dochodzący z pomieszczenia. Może zostawiłam otwarte okno i wiatr coś przewrócił. Powoli chwyciłam za klamkę i lekko uchyliłam drzwi. Uff nikogo tam nie ma. 

Tak więc z zamiarem dokończenia wcześniejszej lektury udałam się w stronę łóżka gdy nagle drzwi od łazienki lekko się uchyliły. Dziwne bo okno przecież jest zamknięte. Odwracam się w stronę drzwi ale one też nie są otwarte. Pewnie mi się tylko wydawało. Myślę tak do puki nie czuje ręki zasłaniającej mi usta. Znajomy zapach. 

** Harry **

Przykładam dłoń do jej ust. W sumie nawet nie wiem po co to robię przecież i tak nikt jej nie usłyszy. Czuje jej zapach który wdziera się do moich nozdrzy niczym otumaniający gaz. Nie mogę się powstrzymać mimowolnie zaciągam się nim. Lilię. 

Dziewczyna zaczęła się lekko wyrywać więc ją puściłem nie wiedząc co dalej robić. Oddaliła się ode mnie na drugi koniec pokoju.

- Co ty tu robisz. Nie jasno się wczoraj wyraziłam? Może mam ci powtórzyć?- Zapytała ze złością w głosie. Jaki ona ma piękny głos. 

- Jessica ja już tak nie mogę. Musimy porozmawiać. Jesteś moją mate, nie mogę bez ciebie żyć.

- Trzeba było o tym pomyśleć wcześniej gdy przez ten cały czas mnie okłamywałeś. Wynoś się. Nie chce cię widzieć. - Nie mogę od niej odejść gdy grozi jej takie niebezpieczeństwo.

** Jessica **

W głębi serca pragnęłam się do niego przytulic i już nigdy go nie puszczać ale nie mogę mu po prostu wybaczyć  nie teraz. Potrzebuję czasu.  

Chłopak patrzył na mnie z bólem w oczach. Wiedziałam że ranią go te słowa. Ale wiem że im dłużej będzie mnie przepraszać tym bardziej stanę się uległa a nie mogę pozwolić na to aby ktoś skrzywdził mnie jeszcze raz. 

Harry zaczął się powoli do mnie zbliżać. Co on chce zrobić? Zaczęłam się cofać gdy nagle plecami dotknęłam ściany. Nie ma ucieczki a on jest coraz bliżej. Jego wzrok nagle stał się dziki i intensywnie wpatrywał się w moje oczy.

Dzielił go już zaledwie centymetr od mojej twarzy. Złączył nasze usta w pocałunku. Poczułam przyjemne iskierki przeskakujące między nami. Ten pocałunek był jak wybuch wulkanu. Przelaliśmy w niego wszystkie nasze uczucia i emocje towarzyszące nam od chwili kłótni. Chłopak błądził rękami po moim ciele a ja włożyłam palce w jego włosy które okazały się  przyjemne w dotyku. Jego usta były miękkie. Całował mnie tak jakby się bał że zniknę wtedy gdy mnie puści. 

Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy gdy zabrakło nam powietrza. Przytuliłam się do niego nie wiedząc co dalej robić a on włożył swoją głowę w zagłębienie mojej szyi zaciągając się moim zapachem.

Czułam się zagubiona w moich uczuciach które stały się nie jasne i pogmatwane. Jednym razem krzyczę na niego i jestem chamska a w następnej sekundzie całuje się z nim i przytulam bojąc się że mnie opuści. A mówiła sobie że mu nie wybaczę. Kobieta to rzeczywiście zmienna jest. 


KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz