Prawda

407 17 0
                                    

Szok który był wymalowany na jej twarzy szybko zastąpiła ulga gniew i smutek. W jej oczach zabłysnęły łzy.

Nim się obejrzałam znalazłam się w jej ramionach. Tak mnie zaczęła ściskać ze już prawie nie mogłam oddychać. Czułam ze moja koszulka robi się mokra od jej łez. Co dziwne po moich policzkach także spływały. Nie wiem jak ja jej to wszystko wytłumaczę.

Teraz najważniejsze było to ze jest już przy mnie i ze znalazłam się w domu. Prawdziwym domu.

- Mamo...- zaczęłam powoli gdy kobieta odezwała się ode mnie i usiadłyśmy w salonie.

- O Boże Jess gdybym wiedziała że przez to grozi ci takie niebezpieczeństwo powiedziałabym ci. Ale ja nie potrafiłam nie mogłam ci tego zrobić. - Zaczęła się jeszcze bardziej tłumaczyć a ja nie wiedziałam o co chodzi.

- Mamo o czym ty mówisz. - powiedziałam ostrożnie wiedząc że jeszcze nie do końca się uspokoiła.

- To wszystko moja wina. To wszystko moja wina. Tak cię bardzo przepraszam. Gdybym tylko wiedziała.

- Mamo o czym ty do cholery mówisz - Teraz byłam wściekła. pletła coś co nie miało sensu. Czego ona mi nie powiedziała?

- Jess tylko błagam cie zrozum mnie ja musiałam.

- OK ok tylko powiedz już o co chodzi.

- Bo wiesz twój ojciec nie był do końca....

- Nie był do końca co? ?

- Człowiekiem. - to co powiedziała zmroziło mi krew w żyłach.

- To kim był?- powiedziałam drżącym głosem. 

- Był zmiennym.

- Czyli? - Na chwilę zapanowała cisza która była przerywana przez ciche pociąganie nosem mojej mamy. - Powiedz. 

- Wilkołakiem.- Moje serce stanęło w miejscu. Był taki jak Harry i Jack. Czyli to znaczy ze było ich więcej. Myślałam że takie rzeczy występują tylko w bajkach a tu proszę dosyć że istnieją wilkołaki to jeszcze mój ojciec nim był. To wszystko nie ma sensu. - Ale to nie wszystko bo ty odziedziczyłaś po nim pewne zdolności.

- Mianowicie jakie ??

- Ty także jesteś zmienna.

- Czyli ze ja jestem Wilkołakiem tak jak Harry i tata. - Szybko zamknęłam ręką usta kiedy zorientowałam się jakie imię wypowiedziałam.

- Kto to Harry. - Spojrzała na mnie swoimi błękitnymi oczami które były pełne zakłopotania ale także smutku.

- Później ci powiem. - Musiałam ją jak najszybciej odciągnąć od tego tematu gdyż nie byłam gotowa na wytłumaczenie jej wszystkiego.

- Ale mniejsza z tym. Tak owszem jesteś wilkołakiem Alfą ale twoje moce zostały zamaskowane co było moim błędem. Gdybyś wiedziała mogłabyś się obronić. Jakoś uciec.

- To ty wiesz kto mnie porwał? - Spytałam ze zdziwieniem. To wszystko staję się coraz bardziej dziwne i zagmatwane. 

- Tak wiem. - Zatkało mnie

- Skąd??- Ten wyraz wypowiedziałam niemal szeptem. Może ona zna Jacka. Ale czy to jest możliwe? Przecież dopiero co się tu wprowadziłyśmy.

- Od dawna wiedziałam że ktoś ci zagraża. Ktoś chce Cię dorwać i zrobić krzywdę. Dlatego też się wprowadziłyśmy. Ale nie przewidziałam tego że tutaj też cię znajdzie. Gdybym wiedziała nigdy bym na to nie pozwoliła. Xander od dawna groził twojemu ojcu ze go zabije i przejmie jego stado. Kiedy Harold powiedział mi kim jest i kim ja dla niego jestem wtedy nie odtrąciłam go bo także coś do niego czułam. Później pojawiłaś się ty i musieliśmy uciekać zostawiając watahę. Xsander powiedział wtedy ze to tobie zrobi krzywdę . Że to ciebie nam odbierze. Twój ojciec nie mógł na to pozwolić więc kiedy miałaś 11 lat poszedł do niego i chciał go zabić. Ale jego przeciwnik spodziewał się tego wiec zostawił pułapkę. Reszty się już pewnie domyślasz. Jack który cię porwał to jego syn. A Harry o którym wspomniałaś to także jego syn ale to już pewnie wiesz.

- Myślałam że nie wiesz kto to Harry.

- Kłamałam.

- OK wiec skoro ja jestem tym całym zmiennym czy czymś to w takim razie dlaczego się nie przemieniam.
- Jak już wspomniałam twoje zdolności zostały zamaskowane aby nikt nie mógł cie wyczuć.

- Mamo jak na razie za dużo informacji naraz. - Od tego wszystkiego zaczęła mnie boleć głowa.

- Dobrze powiem Ci jeszcze jedno.
Ty jesteś niezwykła ale sama musisz odkryć w jaki sposób. Kiedyś dołączysz do jakiejś watahy albo stworzysz własną więc uważaj komu uważasz i miej się na baczności. Nawet nie wiesz jak bardzo cie kocham i jak za tobą tęskniłam. Jeśli dorwę Jacka to osobiście go zabije.

- Mamo ja też Cię Kocham.   

~~ 2 godziny później ~~

Mama opatrzyła mi wszystkie rany. Powiedziała ze dzięki temu że jestem Wilkołakiem szybciej się wyleczę. Wszystko zdawało się takie poplątane. Jeszcze Harry .Martwiłam się o niego. Nie wiedziałam gdzie jest ani czy żyje. Dręczyły  mnie wyrzuty sumienia że go zostawiłam. Dlaczego ja  w ogóle się nim przejmuje. Na jego myśl czuje  motyle w brzuchu. Ciągle przed oczami mam jego piękne zielone oczy. Oczy które patrzyły na mnie z radością , smutkiem i współczuciem.

~~ Harry~~

Szedłem już jakieś 5 godzin. Jako iż byłem wilkiem niektóre obrażenia już się wyleczyły.

Musiałem ją znaleźć. Nie wiedziałem czy już dotarła do domu czy on ją porwał. Nie mogłem znieść myśli ze on mógłby jej nadal robić krzywdę. Chciałem ją mieć już przy sobie w ramionach. Chciałem jej powiedzieć prawdę o tym co nas łączy. Ale wiedziałem ze ona mogłaby się wystraszyć i odejść a tego bym chyba nie przeżył.

Wszedłem właśnie na obrzeża Portland. Musze iść do jej domu. Musze się upewnić czy wszystko z nią w porządku. Czy dotarła już. Był już wieczór i się ściemniło. Nie wiedziałem dokładnie która godzina ale chyba około 20.

Dotarłem na miejsce i kamień spadł mi z serca. W jej oknie świeciło się światło co znaczyło ze jest w domu. Nie mogłem już wytrzymać wiec zapukałem do drzwi. Otworzyła mi  kobieta o blond włosach z zielonymi oczami. Zapewne jej mama.

- Dzień dobry czy zastałem Jessice.

- Dobrze Ci radze nie zbliżając się do niej Harry. - Zdziwiły mnie jej słowa. Skąd ona mnie znała.
- Skąd pani mnie zna?

- To teraz nie jest istotne. Wynoś się stąd. 
- Mamo kto to? - Ujrzawszy mnie dziewczyna szybko podbiegł a do mnie i  mocno mnie przytuliła co mnie Zdziwiło. Ale szybko odwzajemniłem uścisk.

- Myślałam że coś ci się stało. - Posłałem jej ciepły uśmiech który szybko odwzajemniła. Nagle zostałem oderwany od niej.

- WYNOŚ SIĘ STĄD!!- wypłynęła mnie na chodnik koło domu.

- Mamo!? Co ty robisz ? - Nie wiedziałem co mam zrobić czy zostać i jej wszystko wytłumaczyć czy rzeczywiście się wynieść.

- Pewnie mu pomogłeś co. Porwaliście ją, katowaliście a teraz masz czelność tu przychodzić!!- Słowa jej mamy mnie zasmuciły.

- Nigdy bym jej nie zrobił krzywdy.

- Nie wierze ci!!

- Ona jest moją przeznaczoną. - Jej mama stanęła jak wryta odwróciła się w stronę Jessici i popatrzyła na nią opiekuńczym wzrokiem. Później znowu skierowała wzrok na mnie. W jej oczach widziałem niedowierzanie które później przerodziło się w wściekłość. Rzuciła się na mnie

KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz