Uczucia

233 13 0
                                    

To działo się szybko w jednej chwili całowałam się z Harrym , a w następnej próbowałam go od siebie odepchnąć , co wcale nie było łatwe. Chłopak nie dawał za wygraną i przeniósł się z pocałunkami na moją szyje.

Moje nogi były jakby z waty a ręce zaciskały się na jego koszulce. Zapach Harrego owiewał mnie z wszystkich stron co dodatkowo utrudniało sytłacje.

Nie mogłam się powstrzymać i z moich ust wydobył się jęk, co jeszcze bardziej zachęciło chłopaka. Między nami przeskakiwały iskierki w miejscu gdzie stykaliśmy się . Harry jeździł rękoma po moich biodrach i kręcił na nich małe kółka.

Wiedziałam że jeżeli nie odepchnę go teraz , to wszystko zajdzie za daleko.

- Harry przestań ... - Chłopak zachowywał się tak jakby był w amoku. Nie zwracał w ogóle uwagi na to co do niego mówię. - Harry proszę cię przestać. - Nic nie działało a co gorsza czarnowłosy włożył mi ręce pod koszulkę. To już była przesada. - HARRY ODSUŃ SIĘ ODE MNIE!!!

Harry jakby wyszedł z transu odsunął się na drugi koniec pokoju ciężko dysząc. Jego oczy były całe czarne.

- Jess ja przep..raszam nie chciałem. - Próbował się do mnie zbliżyć ale skutecznie go zatrzymałam.

- Nic nie mów. Wyjdź. Potrzebuje chwili przemyślenia. - Stał jak wryty na środku pokoju pogrążony w myślach. Po chwili odwrócił się na pięcie i wyszedł z mojego pokoju trzaskając drzwiami.

Nie powiem zabolało mnie to że tak łatwo się poddał ,ale w końcu sama go o to prosiłam.

***

Nie wiedząc co ze sobą zrobić udałam się na spacer. Stwierdziłam że najlepszym miejscem na zebranie myśli jest właśnie las. Jest to miejsce spokojne, ciche i dalekie od problemów codzienności.

Jako iż było zimno  ubrałam kurtkę i adidasy. Co prawda teraz już nie czułam takiego zimna jak wcześniej ale wolałam być ubezpieczona na wszelki wypadek.

Wychodząc na dwór zamknęłam drzwi za klucz który umieściłam pod doniczką na werandzie.

Delikatne płatki śniegu padały na moją twarz a moje ciało okręcił lekki wiatr niosący chłód. Okryłam się bardziej kurtką. Dopiero co byłam za zewnątrz i była ładna pogoda a teraz już pada śnieg.

Ruszyłam krętą drogą w stronę wejścia do lasu które było przysłonięte krzewami. Będąc już w środku nie mogłam powstrzymać westchnienia.

Las o tej porze wyglądał wręcz cudnie. Wszystko w okół było pokryte białym delikatnym puchem który mienił się w zachodzącym słońcu. Miało się odczucie jakby wszystko w tym miejscu było magiczne i nie tknięte przez czas.

Idąc pogrążona w myślach nie zwróciłam uwagi na osobę stojąca prze przede mną. Skutkiem tego było zderzenie się i upadek na mokre i zimne podłoże. Spojrzałam do góry i zauważyłam że tym kimś był wyskoki wysportowany i umięśniony mężczyzna niestety gdy popatrzyłam na jego twarz przeraziłam się. Był to nie kto inny jak Jack który patrzył się na mnie z chytrym uśmiechem.

- Jakże miłe spotkanie moja droga Jessico. - Jego głos był jak zawsze pełen pogardy. - Co cię naszło aby samotnie podróżować przed zmrokiem po lesie. Przecież może ci się tu coś stać.

Moje przerażenie dosięgło zenitu gdy biało włosy zaczął się do mnie zbliżać. Szybko podniosłam się na nogi i zaczęłam się wycofywać. Wiedziałam że niewiele to da lecz lepsze to nisz nic. Nagle jakby prowadzona impulsem odwróciłam się i zaczęłam uciekać oraz krzyczeć.

- HARRY...- To było ostatnie słowo wypowiedziane przeze mnie przed złapaniem. 

  ** Harry **

Biegłem przez las nie widząc drogi. Biegłem przez las nie znając czasu. Biegłem przez las nie mając sensu. Biegłem przez las nie znając uczuć. Biegłem przez las słysząc głos. Głos który krzyczał moje imię.




Przepraszam że tak krótko ale tak ma po prostu być. Wiem że nie zbyt często dodaje rozdziały ale nie mam tak dużo czasu. Dziękuję bardzo za wszystkie gwiazdki które niezwykle nakręcają do pisania dalej. Mam nadzieje że książka się podoba. Do następnego Pa



KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz