|Mamy przecież tyle czasu|

302 34 25
                                    


-Tak Moja Pani, to naprawdę ja...-powiedział lekko uśmiechając się w stronę dziewczyny

-K...Kocie?- postawiła jeden chwiejny krok w jego stronę, przez co lustro ich dzielące znikło im z oczu- C...co się stało?

-Nie mam pojęcia Biedronsiu, wszystko jest tu fałszywe. Nawet nie mam pewności, czy rozmawiam z prawdziwą Biedronką. A raczej prawdziwą Marinette...-uśmiechnął się niemrawo, a dziewczyna postanowiła potwierdzić swoją prawdziwość 

-Ach tak? To w takim razie pokażę Ci, że ja jestem prawdziwa, Kocie!

-Proszę bardzo, Kropeczko- zaśmiał się beztrosko 

-Pamiętasz jak raz po patrolu usiedliśmy na dachu jednego z domów? Mówiłeś wtedy, że oddałbyś wszystko za możliwość bycia mną przez jeden dzień. A raczej, za możliwość przywdziania stroju Niezwykłej Biedronki. Ostatecznie poszliśmy do wypożyczalni strojów, a tam ty ubrałeś czerwono-czarny strój, a ja czarne kocie uszy, i równie czarny strój. Pamiętam dokładnie jak kłóciłeś się z sprzedawcą o rozmiar, czy jakość materiałów! Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów, ale my nie zwracaliśmy na to większej uwagi. Nawet Alya zdążyła nas nagrać! Albo jak raz udawałeś wielkiego milorda z doliny siedemnastu żelków przed małą dziewczynką, a ona biedna Ci uwierzyła, i nawet dała żelki w ofierze!- obaj wybuchnęli głośnym śmiechem 

-Ależ nie rozumiem o co Ci chodzi Madamme Żelk! To czyste oszczerstwo! Aż nie do pomyślenia co własna żona może mówić o swoim mężu!- chłopak zniżył lekko ton głosu, tak aby jak najlepiej wpasować się w swoją rolę

-Ale Milordzie, to jest prawda!

-W dolinie siedemnastu żelków nie jesteś już mile widziana!- zaśmiał się- Oj, Biedronsiu, najwidoczniej tylko my tu nie jesteśmy kłamstwem...-powiedział smutno łapiąc kontakt wzrokowy z granatowowłosą 

-Najwyraźniej. Ale chwila, ty jeszcze mi nic nie udowodniłeś!- oburzyła się, po czym na jej twarz wstąpił chytry uśmiech 

-Dobrze, w takim razie pamiętasz naszą pierwszą rozmowę? A raczej pierwsze spotkanie? Chloe przykleiła gumę do twojej ławki, a ja chciałem ją tylko odkleić! Niestety, ta sytuacja postawiła mnie w dość niekorzystnym świetle, przez co miałem nieco pod górkę. Dobrze, że wtedy padało! Miałem przynajmniej powód do rozpoczęcia rozmowy! A tak w ogóle, masz nadal tą parasolkę?- zagadnął widząc jak na twarz jego partnerki wstępują kolejne rumieńce

-T...tak, mam- odpowiedziała nieśmiało- W szafie, zawalona tysiącem materiałów. A...a dlaczego pytasz?- powiedziała lekko się jąkając

-Z ciekawości.- wzruszył ramionami- Ale Mari, ja....ja straciłem Plagga.

-Odzyskamy go. Tikki również...-uśmiechnęła się po czym złapała dłonie blondyna- Uciekniemy stąd, musimy, nie mamy innego wyjścia...

Na jej bladą, porcelanową wręcz twarz wkradł się ledwo widoczny rumieniec. Niestety uśmiech na jej twarzy szybko znikł. Ścisnęła mocniej dłoń blondyna, tak jakby chciała sprawdzić, czy cokolwiek czuje. To wszystko było dla niej bardzo skomplikowane. Najpierw Tikki, potem Adrien, i lustro. Dodatkowo otaczała ich tylko biel, co samo w sobie, dawało już dużo do myślenia. Czuła się jak w środku puzzli, czy trudnej łamigłówki, która okazała się być za trudna dla nich, już na stracie. Ale nie można ułożyć wcześniej wspomnianych puzzli, mając zaledwie parę elementów, prawda? 

Lecz mimo wszystko, dziewczyna obiecała ucieczkę z tego miejsca. Obiecała to Adrienowi. Przystojnemu, zielonookiemu modelowi, który ma wszystko, łącznie z jej miłością. Zakochała się w nim, pomagała, wspierała. On także to robił, ale w trochę inny sposób. 

Chciał, aby poznała go, takim jakim jest. Dlatego przychodził do niej jako Czarny Kot, a nie Adrien. Przemyślał każdy swój krok od A do Z. Pragnął ją tylko lepiej poznać, nic więcej. Już na początku, tej jakże dziwnej i uroczej na swój sposób znajomości, otworzył się dla dziewczyny, i nakłonił aby i ona powiedziała mu wszystko. Właśnie wtedy się potknął. W tamtym momencie jej rumieńce wydały mu się bardziej urocze. A ich właścicielka- jeszcze bardziej słodka, nieskazitelna, zjawiskowa i niezwykła, niż wcześniej. Wtedy, się zakochał...

-A...Adrien?- jej cichy głos przywołał chłopaka na Ziemię, czy gdziekolwiek indziej- C..czujesz coś?- wyjąkała ponownie zaciskając dłoń chłopaka 

Chłopak patrzył to na swoją rękę, a to na dłoń jego partnerki. Z sekundy na sekundę w jego oczach zbierał się lęk. Niepokój. Widział jak dziewczyna mocno trzyma jego dłoń, lecz nic nie czuł. Nie mógł tego pojąć, w końcu to nie możliwe nie czuć własnej ręki, czy bicia serca! Nad dwójką nastolatków zapanowała cisza. Ta lekko niepokojąca, która jednocześnie jest odpowiedzią na wiele pytań, ale i potrzebna. Blondyn jeszcze przez chwilę próbował znaleźć logiczną odpowiedź, na pytania, które go dręczyły. Nic nie znalazł. Poczuł się bezsilny, nienawidził tego uczucia. 

-N...nie.- odezwał się cicho podnosząc upuszczoną dotychczas głowę- Nie czuję nic, a nic.

Spojrzał dziewczynie w oczy, w których prawie od razu zauważył zbierające się małe kropelki. Granatowowłosa puściła jego rękę, tym samym zasłaniając swoje usta. Płakała. A jej serce zaczęło krwawić. 

-Moja Pani, d...dlaczego płaczesz?- zapytał po chwili kolejnej ciszy, która zaczynała go przytłaczać.

-B...bo j...ja ją czuję...-załkała, a po jej policzkach popłynęły przezroczyste łzy. 

-I co w związku z tym?- spojrzał na nią zdezorientowany 

-A...Adrien- zaczęła lecz 'gula' stanęła jej w gardle, skutecznie utrudniając wypowiedzenie jakiegokolwiek wyrazu.

Wiedziała co to znaczy, a im dłużej nad tym myślała, tym bardziej ściskało ją w brzuchu. Bała się. Bała się tego, że zostanie tam sama jak palec, bez niego. Co by wtedy zrobiła? Właśnie, nic. Bo nie byłaby w stanie skupić się na niczym innym niż na tym, co się stało. Zaczęła w myślach przeklinać to wszystko. 

-Spokojnie, mamy czas...- powiedział chcąc uspokoić dziewczynę, lecz tymi trzema słowami jeszcze bardziej pogorszył sytuację. 

Pewnie zapytacie co jest złego w tej wypowiedzi? Otóż, to jedno, niepotrzebne słowo, które wywołało u Marinette zbyt dużo równie niepotrzebnych emocji. Był to "czas". Dlaczego? Ponieważ ona doskonale wiedziała, że on nie ma owego czasu za wiele. Ba, zdawała sobie sprawę z tego, że on go już stracił. 

-A..ale A...Adrien t..t..ty- przerwała biorąc głębszy oddech- T..ty n...nie żyjesz!- wykrzyczała, a smutek uderzył w nią momentalnie.

Chłopak mało z tego pojął. W końcu ktoś mówi Ci, że nie żyjesz, uwierzyłbyś mu? Lecz, usiłował mimo wszystko połączyć fakty. Bez najmniejszego skutku. To było dla niego bardzo przytłaczające. I za bardzo zagmatwane. Zbyt wiele pytań było bez odpowiedzi, a z każdą minutą pojawiały się nowe. 

-J..jak to?- wydukał cichym głosem-M..Mari? C..co się d..dzieje?- zapytał czując silne ukłucie w sercu.

xxx

Haaaaaaa!

Powróciłam Bicz!

Nie spodziewaliście się tego, co? 

Uwielbiam być polsatem! 3:) 

Nawet Biedronka nie jest takim polsatem jak ja! 

MUAHAHAHAHA! 

Ale wracając, to czekam na wasze teorie, i reakcje co do dzisiejszego, 

jak i następnego rozdziału!

Jestem mega ciekawa! <3

Pssst, jest takie coś jak "gwiazdki" :D


|✓| LustraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz