list *3*

85 6 12
                                    


Wiem, że przechodzisz teraz trudny okres. Tak jak ja, Olivia, Marco, Angela... wszyscy. Nic nie jest w stanie złagodzić twojego bólu, bo on siedzi bardzo głęboko, ale chciałbym, żebyś była świadoma, że jesteśmy do twojej dyspozycji. W końcu przysięgaliśmy coś sobie przy Moście Aleksandra, czyż nie?

Zapomniałem zapytać co słychać u Harry'ego i Gabriela, lecz najwidoczniej sporo się spóźniłem. Będzie jeszcze milion okazji, żeby zadać te pytania, które teraz mam w głowie. Pilnuj ich dobrze, bo jeszcze wdadzą się w Ciebie, a patrząc po twoim charakterze- możesz mieć z nimi bardzo ciężko.

Teraz mi wstyd za siebie, że wcześniej nie odważyłem Ci się o tym powiedzieć, może gdybym tak długo nie uciekał przed tym, teraz nie byłoby mi tak ciężko o tym mówić? Pewnie tak. Louis zawsze powtarzał mi, żebym nie odwlekał wszystkiego na później, bym był uczynny i cenił to, co mi dano, bo nie wiadomo kiedy może mi tego czegoś zabraknąć. Byłem wtedy zbyt młody i głupi, żeby pojąć potęgę jego słów. Ile ja bym dał, aby usłyszeć jeszcze raz jego rady...

Tak dla jasności: teraz jestem tylko głupi.

Wracając, bo, jak zwykle zresztą, zaczynam odpływać gdzieś myślami. Zapewne czytanie moich listów jest strasznie kłopotliwe, mam rację? Tak, tak, znam to. Zbierz myśli Tony, nie przeskakuj tak od jednego tematu do drugiego, dokańczaj swoje wątki, mów wyraźnie, pisz starannie. Czy Ciebie nigdy to nie męczyło? Ta chęć pisania twoich reguł przez innych, sterowania twoim życiem jakbyś była zwykłym pionkiem w jakiejś taniej grze planszowej? Bo mnie, jak już pewnie zdążyłaś zauważyć, strasznie to męczy. W ogóle ludzie mnie męczą ostatnimi czasy.

Mam wrażenie, jakbym nie mógł zaufać nikomu innemu, niż wam. Ciągle czuję się obserwowany. Boję się, że pewnego dnia mnie dopadną, a ja nawet nie będę miał okazji, was powiadomić o tym, co zaszło. Czasami mam ataki paniki, zaczynam się trząść ze strachu o mnie, Olivię, was. Wiesz, jaki jest największy absurd? Popatrz; jestem bohaterem Paryża, stawiłem czoła tylu złoczyńcom, że aż trudno ich zliczyć, walczyłem ponad siły o wolność mieszkańców, świetnie walczę... a boję się czegoś, czego nawet nie potrafię zdefiniować.

Czy to już podchodzi pod jakąś chorobę? Mam nadzieję, że nie jakąś poważną, nie mam zamiaru skonać w zardzewiałym szpitalu dla wariatów. Słyszałem złe rzeczy o takich miejscach, prędzej wolałbym skończyć jako bezdomny, zapomniany przez rodzinę, wyśmiany i dręczony niż zamknięty w czterech ścianach bez możliwości wyjścia.

Mój kolega Paul trafił do takiego miejsca. Bardzo go lubiłem, przed tym, jak został wysłany do psychiatryka. Pamiętam go jako roześmianego, pracowitego, młodego mężczyznę. Nie wiem już, czemu został przymuszony do zamieszkania w placówce, bo wiele krążyło po naszej dzielnicy o tym plotek. Najsłynniejszą z nich głosiła, jakoby Sante miał chorować na schizofrenię, aczkolwiek jestem pewny, że to nieprawda. Paul nie zachowywał się jak schizofrenik ani jak szaleniec. Szczerze to nie jestem pewien czy zdołał wyjść, a nawet jakby mu się udało, to i tak jest teraz innym człowiekiem. Kto byłby w stanie przejść coś takiego?

Szkoda mi go trochę, bo był naprawdę dobrym człowiekiem. On jako jedyny miał jakieś ambicje. Chciał zostać adwokatem, aby bronić sprawiedliwości i tych, którzy na nią zasługują. Powiedz mi, dlaczego świat jest tak cholernie zepsuty? Bo coś musiało pójść nie tak skoro ludzie, którzy nie skrzywdziliby nawet muchy, mają cierpieć za tych, którzy codziennie mają na sumieniu coraz więcej występków? Czemu ci drudzy mają żyć jak królowie, podczas gdy poczciwi mieszkańcy Ziemi tacy jak my będziemy zgrzytać zębami?

To jest niesprawiedliwe Elize.

Czasami odnoszę wrażenie, że ten świat na nas nie zasługuje, szczególnie na Ciebie, bo ja mam już swoje za uszami, a ty, cóż, mam nadzieję, że nadal jesteś tak samo niewinna i dobroduszna. Nigdy Ci tego nie mówiłem, ale chyba jesteś najbardziej empatyczną osobą, jaką kiedykolwiek poznałem. I w której się nie zakochałem, bo jakby wliczyć również ten aspekt, to niestety Olivia jest na pierwszym miejscu.

Tak w ogóle: oddawałaś miracula, tak jak chciałaś? Znalazłaś w ogóle strażnika? Sam chętnie bym się pozbył swojego wisiorka. Ten smok, to znaczy Longg jest strasznie irytujący, wredny, mściwy... aczkolwiek gdyby nie on, to nigdy bym się nie znalazł tu, gdzie jestem teraz. Chyba powinienem mu dziękować, w końcu poznałem przez jego moc moją teraźniejszą żonę, was i mogłem poczuć się kimś. Tak, powinienem mu podziękować za to wszystko.

Nigdy tego wam nie mówiłem, ale jesteście najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Twoja energia, nastawienie Liv, riposty Angeli i te żałosne żarty Lou- niby nic, a jednak dzięki temu tak bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Wprawdzie mógłbym tak wymieniać dalej albo zacząć wypisywać te wszystkie śmieszne sytuacje, które tak mi się wbiły w pamięć, ale czy to ma jakikolwiek sens? Chciałem po prostu powiedzieć, że miałaś w tym wszystkim swój wkład Elizabeth. Dziękuję, że pozwoliłaś mi walczyć u swego boku.

Więc... najwidoczniej teraz nastał ten moment, kiedy wszystko dobre dobiega końca.

Jak możesz zauważyć i zapewne to już zrobiłaś- nie dokończyłem jednego wątku. Tak, zrobiłem to specjalnie. Jest mi głupio teraz o tym pisać, ale, mam duży problem, o którym nie mogę Ci powiedzieć.

Nie zrozum mnie źle, ufam Ci jak nikomu innemu, lecz podjąłem taką decyzję, aby was chronić. Masz dwójkę dzieci, które musisz dobrze wychować. Oprócz tego nie wybaczyłbym sobie, gdybyś przez moje czarne interesy nie doczekała się swoich wnuków. To byłoby gorsze niż każda inna śmierć.

Dlatego, zdecydowałem, że lepiej będzie, jak ucieknę z Francji. Może Ci się to wydać egoistyczne, bezsensowne, irracjonalne, ale zobacz: swoim zachowaniem odciągnę zagrożenie od ludzi, na których mi najbardziej zależy.

Dzięki temu będę pewny, że jesteście bezpieczni.

Miałem zamiar uciec sam, zostawiając rodzinę i przyjaciół za sobą, lecz Olivia szybko mnie przejrzała. Zresztą znasz ją doskonale, wiesz, jaka potrafi być uparta. Tak więc, kiedy zostałem przyparty do muru, nie miałem innego wyboru, musiałem przy stać na jej propozycję, jaką była wspólna ucieczka.

Wszystko mi się posypało.

Dlatego doszliśmy do wniosku, że powierzymy opiekę nad Travisem tobie. Zabieranie go ze sobą wiązałoby się z jeszcze większym niebezpieczeństwem, odpowiedzialnością, opieką. Zdaję sobie również sprawę, jak to musi brzmieć. Po prostu chcę, żeby on był bezpieczny, żadne dziecko nie powinno mieć takiego startu, ani ojca, który taki start zgotował. Sama wiesz, ile jestem w stanie poświęcić dla jego szczęścia i ile bym dał, żeby naprawić to wszystko. Niestety nie potrafię cofać się w czasie.

Nie oczekuję, abyś kochała go jak swojego rodzonego syna, choć coś mi podpowiada, że i tak się z czasem stanie. Pragnę tylko żebyś o niego dbała, tak jak troszczyłaś się o mnie, kiedy nie byłem w stanie wstać z łóżka i prawie umierałem na nim. Tylko tyle.

Nie oddaliśmy go do domu adopcji, jak zapewne postąpiłaby większość rodziców w takiej sytuacji, bo oboje wiemy jakie piętno może się odcisnąć po takim przeżyciu. Oprócz tego chcę mieć pewność, iż Travis jest w dobrych rękach, a nie pierwszej lepszej rodzinie. Zresztą tobie nie muszę tego tłumaczyć.

Proszę jeszcze o jedno; jeżeli postanowisz powiedzieć mu, o tym, kim naprawdę jest, powiedz mu, że oboje bardzo go kochaliśmy, dobrze? Nie pozwól, żeby czuł się porzucony przeze mnie i moje brudne sprawy.

Chyba już powiązałaś fakty dotyczące miraculum, ale jeżeli szok zaćmił ci oczy, powiem jasno: oddaliśmy je już. Dziwne, ale spodziewałem się, że to my będziemy je odnosić, a nasze kwami same wykonały całą robotę. To była bardzo smutna chwila, aczkolwiek nie aż tak, jak ta która dopiero ma nastąpić. Pierwszy raz widziałem, żeby Longg płakał, cały czas sądziłem, że te mityczne stworzenia, a w szczególności mój podopieczny, nie potrafią wytwarzać łez. Ha, nawet teraz się okazuje, że nic nie wiem o istotach, które powierzały mi swoją moc przez ostatnie lata.

Spodziewaj się również listów ode mnie, bo nie mam zamiaru urywać całkowicie kontaktu- jakkolwiek to by nie brzmiało w tym wypadku. Co jakiś czas będę podawał Ci mój adres albo imię osoby, której mogłabyś przekazać jakiś list do mnie, jak nadal będziesz chciała ze mną rozmawiać.

Nie mogę już dłużej przeciągnąć, za chwilę mamy pociąg. Pamiętaj, co tutaj napisałem i nie przejmuj się mną zbytnio, w końcu takich jak ja jest cała masa, czyż nie?

Trzymaj się, Pawico.


Tony

|✓| LustraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz