[21.11.1990]
Tamtego dnia, wszystko wydawało się takie same: rano obudził ich trzask dochodzący z pokoju chłopców, potem słychać było tylko histeryczny płacz młodszego i głos starszego, chcącego przekonać go, żeby nie mówił rodzicom, że to on znowu podstawił mu nogę kiedy biegał jak oszalały po pomieszczeniu; po opanowaniu sytuacji wspólnie zasiedli do śniadania, podczas którego dzieci wymieniały się poszczególnymi elementami posiłku; Plagg jak zwykle marudził na małą (według niego) ilość camemberta, a Duusu starała się zatłuc go swoimi ziarenkami granatu. Wszystko było na swoim miejscu.
Louis czasami miał wrażenie, jakby żył w cyrku, który codziennie uaktualniał swoją listę atrakcji, przedłużając ją o parę miejsc. Jednak, mimo to, nigdy nie narzekał na atmosferę jaka panowała w jego domu, ponieważ świetnie się w niej odnajdywał, idealnie wpasowując w jej standardy. Sam był głównym klaunem w swoim własnym, domowym cyrku, codziennie odgrywanym i zaskakującym go na nowo.
Poznając Elize, nigdy by nie pomyślał, że będzie z nią aż tak szczęśliwy.
— Loui, podaj mi plan domku letniskowego na Prowansji, powinien leżeć gdzieś tam — wskazała palcem kierunek, w którym powinien podążyć, nie odrywając wzroku od wielkiej kartki, zajmującej praktycznie cały stół.
Bez słowa poszedł w stronę pokaźnej szafki, na której leżały starannie pozwijane papiery, poukładane jeden na drugim, w kształt piramidy, albo wręcz przeciwnie- walające się gdzieś obok. Uważnie popatrzył na każdy rulon, zaglądając do niego przez otwór. Po kilku minutach, uznał, że łatwiej oraz przede wszystkim szybciej będzie, jak weźmie wszystkie i poda je kobiecie. W końcu powinna lepiej sobie z nimi poradzić, niż on, ten który nigdy nie widział szukanej rzeczy.
— Szybciej będzie jak ty go poszukasz — powiedział, kładąc przed blondynką przyniesione papiery.
Natychmiastowo przeskanowała wzrokiem przyniesioną przez męża zawartość, zaprzestając na chwilę kreślenia na kartce, po czym roześmiała się głośno, dezorientując do reszty mężczyznę.
— Jakim cudem zebrałeś to wszystko i ominąłeś największą rolkę, opakowaną w futerał z napisem „Prowansja"? — zaśmiała się, kierując swoją osobę w stronę wcześniej opisanej rolki.
Kiedy Elizabeth była zajęta pracą, zmieniała się o sto osiemdziesiąt stopni: skupiała swoją uwagę tylko i wyłącznie na tym, co aktualnie robiła, nic innego nie miało dla niej w takich momentach najmniejszego znaczenia; nie zaczepiała żadnego z domowników, tak jak to miała w zwyczaju na co dzień robić, a jak już, to tylko, aby jej w czymś pomógł; rozmowa z nią na jakikolwiek temat stawała się udręką, ponieważ kobieta cały czas traciła wątki, albo odpowiadała pojedynczymi wyrażeniami. Tak więc, kiedy było wiadomo, nad czym niebieskooka będzie spędzać następne godziny, reszta rodziny wytracała się z pola, w którym ona urzędowała, żeby jej nie przeszkadzać.
Tym razem trafiło na jadalnię.
— Za ile skończysz? — spytał, korzystając z tego, że kobieta jeszcze nie usiadła z powrotem na swoim miejscu, ponownie koncentrując na zleceniu. — Ładna dziś pogoda, moglibyśmy pójść na spacer z chłopcami, co ty na to?
Zlustrowała całość, kątem oka patrząc na zawieszony niedaleko zegar, zastanawiając się nad czymś gorączkowo.
Ostatnio tak dużo pracowała, że nie miała czasu praktycznie na nic, łącznie ze swoją rodziną i ratowaniem Paryża w niebieskawym stroju. Tęskniła za tym: za okładaniem złoczyńców o zachodzie słońca, za przedziwnym poczuciem humoru Toniego i za Olivią, która starała się go powstrzymać przed wygłupieniem się na oczach całego Paryża, nawet za wiecznie znużoną Angelą, której aktorstwo tak weszło w krew, że zaczęła zapraszać przeciwników na przedstawienia, w których akurat występowała, nawet jeżeli grała tylko drzewo, albo w całej sztuce mówiła tylko parę linijek- brakowało jej ich towarzystwa jak jeszcze nigdy wcześniej. Tworzyli nierozłączny skład od czasów liceum, razem ratowali stolicę, wspólnie przeżywali szczęśliwe i te smutniejsze chwile, byli dla siebie jak rodzina, nic zatem dziwnego, że Agreste tak odczuwała brak swoich przyjaciół u swojego boku.
CZYTASZ
|✓| Lustra
Fanfiction❝ Za każdym lustrem kryje się jakiś inny świat, musisz tylko to dostrzec, a kiedy już to uczynisz, wszystkie troski miną, tak szybko, jak przybyły. ❞ ~~~~ Łzy zostawiają ślady, zarówno te zmywalne, na twarzy, jak i te w sercu, których chcemy się poz...