-Ale Mistrzu, nie możesz od razu przypuszczać, że będzie tak samo jak wtedy!- oburzyła się mała istotka
-To prawda, ale mimo wszystko musimy być bardzo ostrożni...-powiedział starzec odwracając się plecami, do swojego towarzysza
-Musimy zacząć szukać, nowych pomocników. Bo, kiedy Władca Ciem przyjdzie po swoje, wtedy będzie za późno...
-Co proponujesz?- zagadnął Fu, spoglądając przez swoje ramię na żółwika
-To co zawsze...-lekki uśmiech wkradł się na ich usta.
***
Otworzył powoli oczy, zamrugał energicznie parę razy, oraz przetarł twarz dłonią. Był cały obolały, czuł niemiłosierny ból, w praktycznie wszystkich ścięgnach. Jego mięśnie, w okolicach serca strasznie piekły, a Adrien czuł jakby dodatkowo się przy tym rozrywały na tysiące części.
'Ale przecież, nie powinienem nic czuć, czyż nie? Gdzie ja jestem? I gdzie jest Marinette?'- pomyślał.
Nie minęło dużo czasu, a usłyszał dziwny szum, który z każdą sekundą był coraz to głośniejszy, i głośniejszy. Prawie od razu poderwał się na równe nogi. Czekał, aż tajemniczy szum będzie na tyle głośny, żeby zrozumieć cokolwiek z niego. Wtedy przed jego oczami pojawił się obraz. Widział Marinette, zalaną łzami. Szlochającą nad jego ciałem. Poczuł ukłucie w sercu, odwrócił wzrok, chcąc uniknąć przykrego widoku.
Wtedy usłyszał coś, w rodzaju nawoływania. Stawało się ono coraz głośniejsze, a wcześniejszy szum ucichł na dobre, pozwalając na całkowite skupienie się na słuchaniu.
-Doktorze tracimy go!
-Widzę! Dobra, przygotujcie się! Raz, dwa, trzy!- silny ból zwalił go na ziemię, czy gdziekolwiek indziej był
-Jeszcze raz!
-Raz, dwa, trzy!- chłopakowi zaczynało brakować powietrza, lecz mimo wszystko, pragnął skupić się na tym, co ważne.
-Adrien! Proszę nie!- rozpoznał ten głos, ten charakterystyczny, leciutki głosik, który szybko wymieszał się z pozostałymi dźwiękami.
-Adrien! Co z moim synem? Gdzie go przewozicie?!- kolejny głos, tym razem nieco wyraźniejszy. Go także rozpoznał, w końcu słyszał go dosyć często, a jego właściciela widział tylko w szarości, bo taki kolor miało jego serce, i dusza.- Jestem Gabriel Agreste, i mam prawo wiedzieć co się dzieje z moim synem!- wykrzyczał, lecz jego ton był przepełniony smutkiem, i bezradnością
-Dasz radę, Adrien. Wierzę w Ciebie, mój synku, pamiętaj.
-Mamo?-zapytał na głos, a wszystko wokół ucichło
-Tak, syneczku to ja.- przed jego oczami pojawiła się piękna, zielonooka kobieta o złocistych włosach i radosnym uśmiechu. Poczuł lawendowy zapach- jej ulubiony. Nim się spostrzegł był już na łące, z daleka od wszystkich problemów, i zmartwień.
-C..co się stało?- wyjąkał rozglądając się na wszystkie strony
-Nic ważnego, to tylko chwilowe. Za moment będzie po wszystkim, będziemy w końcu razem. Tak jak parę lat temu.- powiedziała smutno- Nie cieszysz się?
-Cieszę się, i to jak!- wypalił wesoło, mało myśląc nad swoimi słowami
Ona właśnie taka była. Potrafiła każdemu poprawić humor. Każdemu, i to bez wyjątku. Kolorowała ludzi milionem kolorów tęczy. Zawsze była uśmiechnięta, a radość wręcz emanowała od niej na kilometr. Była najwspanialszą osobą na świecie. Była żoną, i jego ukochaną mamą. Byli naprawdę szczęśliwi, razem, w trójkę. A przez jeden, niefortunny wypadek to wszystko stracili.
CZYTASZ
|✓| Lustra
Fanfiction❝ Za każdym lustrem kryje się jakiś inny świat, musisz tylko to dostrzec, a kiedy już to uczynisz, wszystkie troski miną, tak szybko, jak przybyły. ❞ ~~~~ Łzy zostawiają ślady, zarówno te zmywalne, na twarzy, jak i te w sercu, których chcemy się poz...