49. Deszczyk pada.

187 14 0
                                    

*Ehhh.... niedziela. Cały dzień spędziłam na siedzeniu i nudzeniu się. Do 13 zdążyłam zrobić obiad dla mnie i mamy, sprawdzić media społecznościowe. O 13:40 zabrałam się za lekcję. Siedziałam znudzona czytając temat z historii kiedy zobaczyłam, że deszcz pada za oknem. Od razu się rozpogodziłam. Szybko wybiega przed dom i zaczęłam skakać i ogółem się wygłupiać w deszczu. Byłam taka szczęśliwa. Kocham deszcz. To jak byłam mokra i jak ściekał po mnie krople orzeźwiającej wody. Niby zimnej,a zarazem tak przyjemnej.

-Marta!! - usłyszymy czyjś głos, rozbawiona spojrzałam w jego kierunku. Był to Peter z kurtką, podbiegł do mnie i mnie nią okrył. Sam miał parasolke. - co ty wyprawiasz? Wracaj do domu. Jeszcze się przeziębisz. - powiedział troskliwie. Złapał mnie za ramiona.

-Oj Peter. Deszcz jest wspaniały - powiedziałam zrzucać z siebie kurtkę którą mi dał.

-Marta. - okrył mnie ponownie wcześniej ją podnosząc.

-Pete wyluzuj. Nikomu jeszcze deszcz nie zaszkodził.

-Zaszkodził. I to wielu osobom. - zmarszczył brwi.

-...Może i tak, ale mi nie zaszkodził. - dalej bawiłam się w deszczu. Pouczał mnie jeszcze i zwracał uwagę, ale zignorowałam go ciesząc się kroplami wody lecących z nieba prosto na moją twarz oraz ubrania.

-Dobra, koniec tego. - rozejrzał się dookoła czy nikt nie patrzy i złapał mnie siecią przyciągając do siebie i owijając przyciśnięte do tali ręce. Następnie okrył mnie kurka by nikt tego nie widział i zabrał do mojego domu.

-Co ty robisz??! - zapytałam zła, zaczęłam się szarpać. Wszedł do domu i odłożył parasol. Kurtka ze mnie spadła, a ja rozerwała sieci.

-Chciałem po dobroci. Nie dałaś mi innego wyboru. - mruknął wściekły.

-Widać jaka dobroć. -zakpiłam dalej zła.

-Gdzie masz ręczniki? - zapytał wchodząc do łazienki.

-A po co ci one? - zapytałam patrząc w bok.

-Żebyś się wytarła. - odpowiedział troskliwie.

-Ale ja nie chce. - powiedziałam siadając na kanapie. Byłam cała mokra i obciekałam. Westchnął na moją upartoać. Wrócił z ręcznikiem i podał mi go. Odsuneła jego rękę. - Mówiłam. Nie chce. - powiedziałam stanowczo. Teraz tu bardziej chodziło o udowodnienie mu, że jestem na niego zła.

-Proszę. Nie każ mi tego robić siłą... - powiedział lekko załamany.

-Ale czego? - zapytałam zdziwona.

-Czyli jednak. - powiedział i podszedł do mnie. Zaczął wycierać mi włosy ręcznikiem. Mega mnie tarmosił jednak było to bardzo przyjemne. Oczka mi zabłysły,a cała złość przeszła. Zarumieniłam się. Usiadł obok mnie by dokładniej to robić. Po chwili skończył i wytarł mi policzki. Apoejzal na mnie.

-Od razu lepiej,a teraz proszę cię. Idź się przebrać. Nie chce byś się przeziębiła. - patrzył mi prosto w oczy zmartwiony. Skinęłam i posłusznie bez słowa poszłam do pokoju. Serduszko waliło mi jak szalone,a oczy błyszczały jak fajerwerki na gwieździstym niebie. Po chwili odwróciłam przebrana.

- A ty się nie wycierasz? -zapytałam zmartwiona.

-Chce dopilnować, że się nie pochorujesz. - powiedzał stanowczo. Skinęłam i podeszłam do niego. Usiadłam obok i też zaczęłam go wycierać. Najbardziej mokre miał włosy. Ubrania były znośne. Wytarłam mu też twarz.

-Chodz. Wysuszyły ci je suszarką. - podałam mu rękę. Chwycił ją i poszedł że mną za rękę do łazienki. Posadziłam go na koszu na pranie i podłączylam sprzęt. Zaczęłam go suszyć.
*Ma tak miękkie włosy.

Spider-Girl to jaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz