Rozstanie

19 3 0
                                        

   Niechętnie wstałam, gdy o siódmej trzydzieści zadzwonił mój budzik. Długo wczoraj nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o wczorajszym wieczorze. Mimo wszystko zwlekłam się z łóżka i poczłapałam do kuchni zjeść śniadanie. Mama jeszcze spała, a tata siedział przy stole pijąc kawę. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i skinął głową w stronę krzesła naprzeciw niego. Usiadłam.

 - Jak tam w szkole? - zapytał.

 - Dobrze - odpowiedziałam i przytaknęłam głową.

 - Masz do mnie żal, że się przeprowadzamy i będziesz musiała zostawić szkołę oraz przyjaciółki?

 - Mam. Będę ogromnie tęsknić za wszystkim, ale jeśli naprawdę wam na tym zależy, na przeprowadzce, nowej pracy, nie będę was potępiać.

  Odetchnął i uśmiechnął się niemrawo. Odezwał się:

 - Przepraszam, Agape. Mam nadzieję, że będę mógł ci to jakoś wynagrodzić.

 - Nie da się, tato. W żaden sposób. Ale i tak cię kocham.

   Wstałam i pocałowałam go w czoło. Tata wyszedł z mieszkania na ostatni dzień w swojej pracy. Zjadłam tosty z serem i ketchupem oraz wypiłam kakao. Poszłam do pokoju ubrać się i pomalować. Niedługo potem pojechałam autobusem do szkoły. Cóż, zrobiło się ciekawie. Dokładniej mówiąc - cała szkoła już wie, że się wyprowadzam. Zabawne, co? Nie wiem jak i od kogo się dowiedzieli.

  Pierwszą osobą, którą zobaczyłam po przyjeździe był Antek, blondyn, o którym wcześniej pisałam. Przywitał się ze mną i zaczął wypytywać, dlaczego wyjeżdżam. Udzieliłam mu wymijającej odpowiedzi i szybko zwiałam do szkoły. Moja klasa też zasypała mnie gradem pytań, podobnie jak nauczyciele, którzy żywili do mnie jakieś sympatie. Cały dzień był w sumie przytłaczający. Nie mogłam nawet na chwilę zapomnieć o tym, że niedługo się przeprowadzam. Pozostałe dni były takie same.

  Następne dwa tygodnie minęły jakby mrugnąć okiem. Spędziłam je głównie na pakowaniu, spędzaniu ostatnich chwil z przyjaciółkami oraz na formalnościach związanych z moją starą szkołą jak i nową. Na trzeci dzień po moim przyjeździe do Japonii idę na egzamin z malarstwa. Mam cztery godziny na użycie swojej wyobraźni i przelania jej na papier podczas siedzenia w monitorowanej klasie. Mogę również wybrać obiekt w klasie i go namalować, jednak wybrałam pierwszą opcję. Jeśli moja praca spełni określone wymagania, przyjmą mnie na pierwszą połowę drugiego semestru, czyli jeszcze od ostatniego tygodnia października.

 - Stresujesz się trochę? - zapytał mnie Kei podczas jednej z naszych wieczornych rozmów.

 - Powiem ci, że nie. Jak coś mam w zanadrzu drugie liceum, do którego chcę iść. Jest dość wysoki poziom, ale myślę, że uda mi się dostać.

 - Nawet nie myśl o innym liceum. Wierzę, że uda ci się dostać do Japanese Art School. Jesteś genialna w tym, co robisz. Wierzę w ciebie.

 - Dziękuję, Kei.

  Ostatni dzień w Polsce był chyba najsmutniejszym dniem w całym moim życiu. Płakałam razem z moimi przyjaciółkami. Przytulałyśmy się, nie chcąc się rozdzielać. Wyglądaliśmy pewnie jak idiotki, zalewając się łzami na lotnisku. Miałam wrażenie, jakby ktoś zabierał cząstkę mnie. Żal w moim sercu był przeogromny. Ta część mnie zostawała tutaj z nimi i dopóki znowu się nie zobaczymy na żywo, będę tylko połową siebie. Cały tłum nowych przyjaciół nie zastąpi mi tych starych.

  Kiedy z ciężkim sercem pożegnałam się z przyjaciółkami i odbyła się odprawa, stanęłam jak wryta przed transportem, którym trafię do Japonii. Był ogromny, ale miał w sobie jakiś urok. Obleciał mnie strach. Nigdy nie leciałam samolotem i na samą myśl o wszelkich katastrofach w przestworzach przeszedł mnie dreszcz. Chciałabym teraz uciec, lecz niestety nie mam na to szans.

  Mama zniecierpliwiona popychała mnie w stronę schodów i na drżących kolanach wspięłam się po nich. Rozglądałam się po wnętrzu szukając swojego miejsca. Gdy usiadłam wzięłam głęboki wdech i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam siedziała obok mnie mama. Spojrzała na mnie zatroskana i uśmiechnęła się pocieszająco oraz złapała za dłoń i uścisnęła. Odpowiedziałam jej niemrawym uśmiechem. Niedługo potem wystartowaliśmy i nie wiem jakim cudem, ale przeżyłam cały lot. W drodze udało mi się zasnąć, choć nie było to łatwe. Gdy wysiedliśmy z samolotu i dotknęłam stopami ziemi, miałam ochotę ją wycałować. Odebraliśmy swoje bagaże i wyszliśmy z lotniska. Zaskoczona przystanęłam. Przy srebrnym samochodzie stał Kei. Gdy nas zobaczył uśmiechną się i przywitał. Mnie na przywitanie podejrzanie długo przytulił, za co ukrycie przed rodzicami, strzeliłam mu kuksańca w brzuch. Azjata zawiózł nas do hotelu i podczas tej podróży zdałam sobie sprawę, że jestem w Japonii! Na tą myśl zaczęłam uśmiechać się jak głupia. Oglądałam Kraj Kwitnącej Wiśni w wielkim oczarowaniu. Jest pięknie, to fakt. W ogóle inaczej niż w Polsce. I wszędzie Azjaci! Z podziwu wyrwał mnie głos mamy.

 - Agape, już jesteśmy.

Japońska bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz