Rozdział XLII

2K 178 53
                                    

Alva zacisnęła palce na moim przedramieniu, chcąc podać zastrzyk. Ten sam zastrzyk, który dostali już Zara i Dean.
- To szaleństwo. Dodatkowo szalenie niebezpieczne! - warczał Tyr zdenerwowany. Siedział obok swojej narzeczonej, tuż przy łóżku w szpitalu Szkoły Morderców. Zaraz pogłaskała jego dłoń z troską.
- Wiemy. Ale ty przeżyłeś - zauważyła. - To tylko chwilowe zatrzymanie akcji serca. Spowodujemy śmierć kliniczną, a zaraz potem nas obudzicie podając zastrzyk z adrenaliny - przypomniała.
- Ty po otrzymaniu serum także umarłeś - przypomniałem. - Odtworzymy to, by serum na pewno zadziałało.
- Poza tym w kronikach dyrektora jest wspomnienie, że sam gdy poddał się zabiegowi, umarł na stole, a następnie po krótkiej reanimacji obudził się - dorzucił Dean, popierając mnie. Tyr spuścił ramiona bezradnie, nadal trzymając się jej dłoni. Gdy Alva puściła mnie, i pozwoliła się położyć na łóżku, podeszła do Zary i spojrzała na niego wyczekująco.
- Zaraz zaczynamy. Będzie dla ciebie lepiej, gdy się odsuniesz - zaproponowała, dość mechanicznym głosem. Skrzywiłem się na to.
- Vogel usunął ci część emocji? - zapytałem ponuro, zastanawiając się, co mogło podkusić małego Niemca do tego. Android pokręciła głową.
- Sama je zablokowałam na pewien okres. Uznałam, że będę podejmować rozsądniejsze decyzję bez współczucia, sumienia i uczuć - wyjaśniła, a mnie ogarnął zimny dreszcz.
Patrzyłem na zimną kalkulację, kombinację zer i jedynek, która samodzielnie wyrzekła się uczuć, gdy uznała je za zbędne i ją przerastające. Czy ludzie gdyby mogli, też uciekli by się do umyślnego blokowania sobie emocji? Czy tak faktycznie byłoby łatwiej.
- Nie sztuką jest czuć - uznał nagle Dean, jakby czytając mi w myślach. - Sztuką jest czuć i nie oszaleć...
- Jestem tylko maszyną - wydusiła Alva, odsuwając się od Tyra na drugi koniec sali. Skupiła się na przygotowaniu zastrzyków i ewentualnego wsparcia defibrylatorem.
Spojrzeliśmy wszyscy po sobie, a potem na tył pleców Alvy. Miała na sobie bluzę Sky, a jako, że była niezwykle drobna, bluza sprawiała wrażenie sukienki na jej chudym, syntetycznym ciele. Ciemne, krótkie włosy za uszy, były jak zawsze nienagannie rozczesane, jak u lalki jakiejś siedmiolatki.
- Chyba ma kompleksy - uznałem, unosząc lekko głowę. Zara rzuciła mi ostrze spojrzenie.
- Mówisz to zbyt lekko Hell - warknęła. - Alice nie miała nigdy takich problemów...
- Nie czuła tak wiele jak Alva - wtrącił Dean. - Dyrektor był wrzodem na tyłku, ale był też genialnym naukowcem, zbierającym wiedzę wielu wieków. Stworzył praktycznie od zera całego androida. Zaprogramował ją, wiedział jak używać...
- Nasz mały Niemiec przeskoczył go na tyle, że jego dzieło zaczęło mieć problemy natury filozoficznej? - prychnąłem. - Emocje to nie są aplikacje, co jak co, to się ma, albo się nie ma.
- Ah tak? - Tyr spojrzał na mnie z wyższością, mierząc swoim okiem. - Ty, który z zimną krwią zamordował tak wielu, chcesz mówić nam o uczuciach? - wykpił, na co już nie miałem odpowiedzi.
Opadłem głową na poduszki, czując jak ciężar słów jednookiego mnie przytłacza.
Wiedziałem, że to nie prawda. Miałem uczucia! Płakałem, gdy straciłem najbliższych, żałowałem gdy za każdym razem widziałem grób Gordona. Bałem się, czułem szczęście, kochałem...
- Mam uczucia... - mruknąłem. - Od zawsze je mam...
- Wiemy Hell - zapewnił mnie łagodnie Dean, wyciągając swoją rękę w moją stronę i łapiąc mnie za palce. - Wszyscy mamy uczucia. Alva też. Zostały jej zaprogramowane, to prawda. Jednak jeśli je zrozumie, będą tak samo jej jak twoje - powiedział. Zacisnąłem usta, nie patrząc nawet w stronę mężczyzny, który po raz pierwszy od dawna nie miał na sobie garnituru tylko zwykłe, zniszczone i lekko znoszone ubrania.
Jednak nie odtrąciłem też ręki.
- Już czas - orzekła Alva, wracając do nas. Wziąłem głęboki wdech, który zgrał się z oddechem strachu Tyra.
- Umiesz obliczyć szansę powodzenia? - zapytał Dean. Alva zamrugała, przyglądając się mu z ciekawością.
- Powodzenie? Pod względem naukowym to ma minimalne szanse na powodzenie. Jednak to serum, sposób przyrządzenia, oraz działanie, jakie zbadałam u Tyra. Nie wiem dlaczego to działa, ani jak. Nie powiem ci też jakie są szanse na powodzenie - odparła.
Ani mnie, ani nikogo z pozostałych to nie ucieszyło.
- Czyli co? Ocieramy się o magię?
- Raczej coś niewyjaśnionego jeszcze przez naukę - poprawiła. - Magia nie istnieje - dodała.
- No nie wiem - parsknąłem. - Jak dla mnie, całe to bagno to niezła klątwa.
- Zostaw swoje suche żarty na później - warknęła Zara. - Nie chcę by ostatnie co usłyszę przed śmiercią to był słaba próba zażartowania - dodała, na co już byłem gotów zareagować ostrą ripostą. Jednak zwróciłem uwagę, jak Tyr się odsuwa od łóżka Zary, a Alva podchodzi ze szczepionką. W środku był środek, mająca zatrzymać akcję naszego serca. Tyle, że nie wbiła igły Zarze tam, gdzie się umawialiśmy. Nie zauważyłem tego tylko ja.
- Alva? Co ty wyprawiasz? - dopytywał jednooki, patrząc z niepokojem. - Jeśli wstrzykniesz jej to prosto do tej żyły, mięsień sercowy zatrzyma się prawie natychmiast...
- O to chodzi - odpowiedziała Zara. - Wyjaśnię ci później, skarbie - zapewniła kobieta, kładąc głowę z powrotem na poduszki.
Zmarszczyłem tylko brwi, patrząc jak Zara umiera. Dosłownie.
Potem, android zbliżyła się do mnie z moją dawką. Odrobinę większą niż ta dla Zary i dla Deana.
- Twój organizm może zacząć się bronić produkując niebotyczne ilości adrenaliny, dlatego zwiększyłam dawkę - oświadczyła, przykładając mi igłę do żyły. Zacisnąłem usta, a potem poczułem zaciskające się palce na mojej ręce. Dean.
- Będzie dobrze - wychrypiałem tylko, nim poczułem ukłucie i ból, który wypalał mi żyły. Potem piekący, coraz bardziej narastający ból, a już w następnej chwili wykrzyknąłem przez szum w głowie, płynącej jak szalona krwi. Czułem, że żyły zaraz mi eksplodują, jednak zaraz po niewyobrażalnym bólu nastąpiła niespodziewania i zimna pustka.

Szkoła Morderców IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz