Witajcie Kochani!
Tym razem porwałam się na coś zupełnie innego. Nie jest to fanfiction, ani nawet yaoi. Jest to moje pierwsze, w pełni autorskie opowiadanie. Już od jakiegoś czasu czaiło się w mojej głowie, a teraz przybrało realny kształt.
Wiem, że zalegam z pozostałymi opowiadaniami, jednak nie martwcie się. Wszystkie będą kontynuowane :)
Mam nadzieją, że znajdziecie tu coś dla siebie i będę wdzięczna jeśli podzielicie się swoimi wrażeniami, a jak znajdziecie błędy to je wytykajcie :)
Miłego czytania :)
- Wiedziałeś? – Pytanie było czysto retoryczne.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że Paweł nie miał o niczym pojęcia. Przecież to od niego dowiedział się, że Baśka jest w szpitalu. Nie mógł uwierzyć, że niczego nie zauważył? Chociaż czy rzeczywiście tak było? Czy może raczej nie chciał nic zauważyć? Czyż nie ignorował swoich przeczuć i wmawiał sobie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, aby mógł się w spokoju zająć swoim życiem? Czyż nie uciszał tego piekielnego, irytującego głosu podpowiadającego mu, że za słowami przyjaciółki „Nie martw się. U mnie wszystko dobrze" czaiło się drugie dno? Czyż nie odwracał wzroku, kiedy zapalało mu się czerwone ostrzegawcze światełko, że ona coś kręci? Jakim, że był głupcem! Dlatego, jak tylko otrzymał wiadomość, nie mógł postąpić inaczej. Jeśli to oznacza przekreślenie kariery i utratę pracy, trudno. To w tej chwili jest bez znaczenia.
- Spieprzyłem... - szepnął, wpatrując się w swoje dłonie.
Ruch był dość spory, ale Paweł z iście mistrzowską precyzją lawirował między autami, aby jak najszybciej dojechać do szpitala.
- Powiedzieli ci coś? – Głos Edwarda nieco drżał. Denerwował się nie tylko, dlatego, że Baśka jest w szpitalu. Czuł się bardzo dziwnie w obecności Pawła. Nie rozmawiali twarzą w twarz całe wieki. Na dobrą sprawę nawet nie pamiętał ile to już lat. Piętnaście, osiemnaście, a może i więcej? Jednak jak tylko otrzymał wiadomość ze szpitala, Paweł był pierwszą i w zasadzie jedyną, osobą, do której mógł zadzwonić.
- Nie! – Syknął przez zaciśnięte zęby.
Na te słowa Edward odczuł pewnego rodzaju ulgę. Wiedział, że nie powinien, a jednak ta informacja sprawiła, że z jego barków opadła, co najmniej połowa ciężaru. Skoro Baśka nic nie powiedziała rodzonemu bratu to... To w sumie, co? Przecież oni nigdy nie byli sobie szczególnie bliscy. Odkąd ich poznał, miał wrażanie, że są wręcz wrogo do siebie nastawieni a z upływem czasu nic w tej kwestii się nie zmieniło... Chociaż, nie do końca.
- Jak to?! Przecież jesteście rodziną?! – Spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Procedury. – Wyjaśnił chłodno. – Tylko ty jesteś przez nią upoważniony do otrzymania informacji.
- Nie rozumiem, dlaczego to zrobiła? – Skulił się w fotelu. Owszem zna Baśkę prawie całe swoje życie, ale przecież ona ma rodzinę. Brata, ojca, więc dlaczego to właśnie jego wpisała? – O czym ona w ogóle myślała?!
- Mnie pytasz?! – Paweł po raz pierwszy na niego spojrzał. W błękitnych oczach czaiła się furia. – Ona zawsze... - Zamilkł, zaciskając dłonie na kierownicy aż zbielały mu kostki. – Zaraz będziemy na miejscu. – Rzucił, ruszając spod świateł.
Edward już więcej się nie odezwał.
Paweł sprawnie prowadził go przez labirynt korytarzy Wojskowego Instytutu Medycznego ani razu nie pytając o drogę. Edward nie miał nawet czasu zastanowić się nad tym, skąd tak dobrze zna trasę, kiedy stanęli przed drzwiami z napisem OIOM.
- Do Barbary Wie... Pudełko. Do Barbary Pudełko – szybko się poprawił.
- Proszę zaczekać – głos w interkomie był nieco zniekształcony.
Usiedli na plastikowych krzesełkach w ciszy czekając na pielęgniarkę. Edward czuł, że wszystkie nerwy miał napięte do granic możliwości. Nie mógł sobie darować, że zostawił Baśkę samej sobie. Przecież to jego najlepsza przyjaciółka, która nie raz go wspierała, pocieszała i pomagała znaleźć rozwiązanie w każdej, nawet zdawałoby się beznadziejnej sytuacji. A on ją zostawił. I to w imię, czego? Kariery? Okazał się palantem.
- Panie Pawle – z zamyśleń wyrwał ich głos pielęgniarki – Przecież już panu mówiłam, że...
- Wiem, pamiętam – przerwał jej. – Edka przywiozłem. – Wskazał na mężczyznę stojącego obok.
- Nie mam... – Pielęgniarka mamrotała, przeglądając trzymane w rękach papiery.
- Miłobor Edward Nieborak - wyciągnął rękę na przywitanie.
Pielęgniarka, na oko koło trzydziestki, ściągnęła ciemne brwi i przyjrzała mu się od stóp do głów, jakby oceniając czy sobie z niej przypadkiem nie żartuje, a następnie po raz kolejny zajrzała do rozpiski.
- Dokument proszę. – Przyjęła oficjalny ton.
- Tak, oczywiście... - Edward zaczął macać kieszenie w poszukiwaniu portfela. – Cholera... - Uśmiechnął się przepraszająco, kiedy po raz kolejny wszystkie wywracał. – Wygląda na to, że go nie zabrałem...
Paweł prychnął, przewracając przy tym oczami i zaczął grzebać w swoim smartfonie.
- W takim razie, niestety nie będę mogła pomóc. – Pielęgniarka spojrzała na niego chłodno, wręcz wyniośle. Z reguły nie była taką służbistką, jednak, co do tej pacjentki mieli bardzo szczegółowe wytyczne i wiedziała, że tym razem ordynator nie przymknąłby oczu na żadne ustępstwa, a ona nie mogła sobie pozwolić na utratę pracy. – Proszę wrócić z dokumentem, wówczas będzie mógł pan porozmawiać z lekarzem.
- Czy to na razie wystarczy? – Paweł podsunął jej pod nos swojego smartfona.
Siostra Dorota ujęła go w drobne dłonie i przyglądała się uważnie, co raz spoglądając na Edwarda. Paweł odnalazł jeden z artykułów z „Wprost" gdzie rozpisywano się o sukcesach młodego maklera. Pod jego zdjęciem widniał artykuł zaczynający się od słów:
„Niech nikogo nie zmyli nazwisko Nieborak! Miłobor Edward Nieborak okazał się rekinem na giełdzie, z którym nawet starzy wyjadacze muszą się liczyć. Młody makler zaistniał dzięki kilku bardzo ryzykownym zagraniom, które przyniosły mu nie lada zyski..."
Nie ulegało wątpliwości, że osoba ze zdjęcia i mężczyzna stojący przed nią to ten sam człowiek, jednak to nadal nie jest do końca zgodne z procedurami.
- Proszę. Rozumiem, że pani ryzykuje, ale bardzo proszę. Przyleciałem jak najszybciej się dało i z pośpiechu zostawiłem dokumenty w domu – Edward chwycił w dłonie szczupłą dłoń siostry Doroty i patrzył na nią błagalnie. Wiedział, jak to działa na kobiety, choć rzadko uciekał się do tych sztuczek, jednak teraz nie było innego wyjścia. Powrót po portfel i ponowny przyjazd tu zająłby, co najmniej trzy może nawet i cztery godziny. Zaczynały się, bowiem już godziny szczytu a on nawet nie był pewny czy portfel leży w domu w walizce, czy może z pośpiechu, choć to mało prawdopodobne, nawet nie zabrał go z hotelu. Teraz liczył na, jak to nazywała Baśka, wrodzony wdzięk i talent do odgrywania ofiary losu, aby osiągnąć swój cel. Zagubionym dowodem osobistym może zająć się później.
- No dobrze... - Uśmiechnęła się dobrodusznie. Jak tu się oprzeć tym piwnym oczom, które tak intensywnie się w nią wpatrywały.
- Dziękuję, naprawdę z całego serca dziękuję. – Edward posłał jej jeden ze swoich czarujących uśmiechów, na co Paweł przewrócił oczami i westchnął z rezygnacją. Każda kobieta nabierała się na tą sztuczkę, może wyobrażając sobie już bóg wie, co. Gdyby znały prawdę, inaczej by na to spojrzały.
- Ale pana nadal nie mogę wpuścić. – Zwróciła się do Pawła.
- Wiem, wiem. Tu poczekam. – Machnął ręką i opadł z powrotem na krzesełko. Był zmęczony. Naprawdę zmęczony i chciał mieć to wszystko już za sobą. Wyciągnął telefon i wybrał numer do żony.
- A pan, zanim wejdziemy, niech wyłączy komórkę. – Wskazała na smartfona w ręce Edwarda.
- Oczywiście.
Edward, ubrany w zielony fartuch, szedł za siostrą Dorotą długim korytarzem. Atmosfera tu panująca była wręcz przytłaczająca. Na recepcji siedziały dwie pielęgniarki. Kiedy je mijał nawet na niego nie spojrzały pochłonięte w cichej rozmowie. Z pokoi dochodziły piski aparatur i szuranie przemykającego personelu.
- Pani doktor zaraz do pana przyjdzie. – Siostra Dorota zniżyła głos do szeptu. – Może pan na nią zaczekać...
- Czy mógłbym zobaczyć Basię? – Edward również szeptał. Nie chciał siedzieć w tej upiornej ciszy i patrzyć się w ścianę.
Siostra Dorota chwilę się wahała, po czym wskazała ręką salę na końcu korytarza.
- Ale proszę nie wchodzić do środka. – Upomniała go, po czym oddaliła się w przeciwnym kierunku.
Edward odprowadził ją wzrokiem, a następnie, na sztywnych nogach, ruszył wzdłuż korytarza. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w tym miejscu wyczuwalna jest śmierć. Oczywiście OIOM to nie kurort ze spa, jednak nadal nie mógł pojąć, dlaczego przyjaciółka się tu znalazła? Co się za tym wszystkim kryje?
Kiedy podszedł do szyby, przez którą mógł zajrzeć do sali, z początku ogarnęło go przerażenie. Ledwie ją poznał. Była podłączona do całej masy aparatury, z poszarzałą twarzą, zapadniętymi policzkami, wyglądała jakby jedną nogą była już po tamtej stronie.
- Co się z tobą stało? – Szepnął czując jak łzy napływają mu do oczu. – Baśka, co się z tobą stało?
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami
Mystery / Thriller"- A co tam będzie? - Tajemnica - odparła, nawet na niego nie patrząc. - Kobieta musi mieć swoje tajemnice. - Dodała po chwili, wzruszając ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Edward przyglądał się jeszcze przez chwilę starym...