Edward padł na kanapę. Nie miał siły wracać do domu, chociaż i tak musiał tam jechać z samego rana. U Baśki nie miał żadnych swoich ciuchów, a rozmawiając z Adelą, naszło go dziwne przekonanie, że na czas jej nieobecności powinien przenieść się tu. I wcale nie chodziło tu o chowającego się przed nim „sierściucha" Stephena. Nie potrafił sobie tego wytłumaczyć. To była nagła i jasna myśl, niepodlegająca żadnym dyskusjom. Musi być tu i koniec.
Wziął do ręki telefon. Jego twarz oświetlił nikły blask komórki. Westchnął ciężko, widząc kilkanaście nieodebranych połączeń, oraz wiadomości. Większość z nich była od przełożonych, ale też kilka od przyjaciela, któremu zostawił pod opieką samochód.
„Edek odezwij się do mnie koniecznie. Coś ty powiedział Kosie? Miota się jak szalona i jest gotowa urwać ci jaja!"
„Edek bądź kumpel! Kosa już wywaliła Adama i jak tak dalej pójdzie, to jest gotowa wywalić resztę. Coś ty nawywijał? Nikt nic nie wie!"
I jeszcze kilka w tej samej tonacji. Edward westchnął zrezygnowany. Dochodziła północ, jednak bez żadnego wahania odpisał. Nie na darmo swoją szefową nazywali Kosa. Kiedy wpadała w szał, potrafiła zwalniać każdego, kto podszedł jej pod rękę.
„Tomek, nie panikuj. Wiesz, jaka ona jest. Zwyczajnie jej unikaj. Jutro jej przejdzie. Nie mówiąc już o tym, że mój wyjazd nie zawalił żadnych istotnych transakcji. Mam wszystko pod kontrolą".
Uśmiechnął się na to wierutne kłamstwo. W tej chwili niczego już nie kontrolował i miał wrażenie, że to dopiero początek jego kłopotów. Kiedy wszyscy wrócą, będzie musiał się udać do firmy i przekazać swoich klientów. Czuł, że nie prędko wróciło pracy. O ile w ogóle. Tym razem nie zostawi Baśki samej. Nie ważne, co będzie dalej i jaką cenę przyjdzie mu zapłacić.
„Nie pieprz głupot! Lepiej jedź jutro do firmy. Kosa złapała samolot. Jej ostatnie słowa brzmiały: Jeśli ten dupek jutro nie stawi się w moim gabinecie, to go zamorduję własnymi rękoma! Nie igraj z nią, jeżeli chcesz zachować pracę".
Edward zmarszczył brwi i potarł się po szorstkim policzku. Nie zdziwił się, że Tomek praktycznie od razu odpisał. Krótkie noce były wpisane w ich zawód. Bardziej zaskoczył go zarost na policzku. Pierwszy raz od lat zapomniał się rano ogolić. Baśce by się to nie podobało.
- Miłek weź, jak ty wyglądasz? Co ty masz na policzku? – Baśka wyciągnęła rękę, ale ten zwinnie się przed nią uchylił.
- Nie twoja sprawa – odburknął, odwróciwszy się do niej plecami.
Czuł się zażenowany, gdyż sam widział, że próby zapuszczenia zarostu wyglądały marnie. Mimo że miał już dziewiętnaście lat zarost na jego policzkach rósł mizerny i tylko w niektórych miejscach. A tak bardzo chciał wyglądać poważniej, bardziej dostojnie. A w rzeczywistości wyglądał jak niedomyty robol. Cholera, Baśka znowu miała rację. Jak on tego u niej nie cierpiał. Zawsze, ale to dosłownie zawsze ta dziewucha miała rację. A teraz, kiedy mieszkali razem, było jeszcze gorzej. Chociaż nie. Wcale nie było gorzej. Czasem było tragicznie, ale w ogólnym rozrachunku dobrze było ją mieć przy sobie.
Planowali to, odkąd mieli po piętnaście lat. Wówczas Miłobor zdał sobie w pełni sprawę ze swojej orientacji i przyznał się do niej rodzicom. Baśka mu to odradzała, ale on nie chciał ich oszukiwać. Nie tak go wychowali. Wtedy też miała rację. Matka wpadła w szał, ojciec się go wyrzekł i od tej pory jego życie to był istny koszmar. Matka, którą stawiał sobie za wzór i kochał całym sercem, nie chciała nawet na niego spojrzeć, a jeśli już to robiła, widział w jej oczach, tylko odrazę. Zatraciła się w swojej pracy, praktycznie nie bywając w domu. Z ojcem było podobnie. Kiedy wracał z uczelni, zamykał się w swoim gabinecie. Jednak nie zgłębiał już historii i nie szykował kolejnych artykułów. Zgłębiał natomiast zawartość karafki stojącej na stoliku pod oknem, a im dłużej to robił, tym więcej trunku potrzebował do swoich badań.
Miłobora to bolało. Bardzo bolało. Wydawało mu się, że rodzice go zrozumieją. Nie raz poruszał ten temat, starając się delikatnie wybadać teren i rodzice wypowiadali się, no może nie pochlebnie, ale nie było w tym wrogości. Nie było, dopóki nie przyznał, że jest gejem. Z początku rodzice myśleli, że sobie żartuje, ale kiedy powiedział, iż mówi poważnie, rozpętało się piekło.
Obiecali sobie wówczas wyrwać się ze swoich domów, jak tylko skończą po osiemnaście lat. On był pierwszy, a w trzy miesiące później Basia również mogła już oficjalnie opuścić dom, bez groźby sprowadzenia jej z powrotem przez policję. Edward nie znał dokładnie powodów, dlaczego przyjaciółka tak bardzo chciała się wyrwać spod władzy ojca. Pytał o to wielokrotnie, ale nigdy nie dowiedział się całej prawdy. Baśka zawsze powtarzała, że to nie jest jej dom. Że gdyby mogła to już dawno by stamtąd odeszła. Że ma dość tego chłodu, jaki tam panuje i w to Edward wierzył. Chociaż znali się od lat, nigdy nie był świadkiem jakiejś cieplejszej relacji w jej rodzinie, jednak coś mu mówiło, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Przecież rodzina to rodzina, zawsze się wspiera.
Sam się później przekonał, w jakim był błędzie.
Gnieździli się w małym dwudziestometrowym mieszkanku, ledwo wiążąc koniec z końcem. Pracowali, jednocześnie studiując i chociaż czasami było cholernie ciężko, nie narzekali. A w zasadzie to Baśka nie pozwalała mu narzekać.
- Miłek – Baśka chwyciła go za ramiona, obracając do siebie. Odgarnęła jego ciemne włosy z czoła i zmusiła, aby na nią spojrzał. – Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś. Broda czy wąsy nie pasują do tak ślicznej buźki. Idź doprowadzić się do porządku i nie chcę cię więcej oglądać w takim stanie. Nie jesteś typem niegrzecznego chłopca. Jesteś na to zbyt... Milutki. – Uśmiechnęła się, cmokając go w usta. – Dziś pójdziemy do klubu, to się troszkę rozerwiesz, tylko bez żadnego sprowadzania napalonych facetów. Nie zapominaj, że śpię zaraz obok ciebie. – Uśmiechnęła się łobuzersko.
- Przecież nie mamy kasy na klub! – Uniósł w zdziwieniu brwi. Dopiero co popłacili wszystkie rachunki. Nie silił się również na komentarz, że nie śpi zaraz obok tylko centralnie na nim. Z braku miejsca mieli tylko jedno łóżko.
- Na jedno czy dwa piwka wystarczy. W końcu zapłacili mi za projekt. Musimy to uczcić. Poza tym już dawno nigdzie nie wychodziliśmy. Oboje potrzebujemy oddechu, bo inaczej zwariujemy. Ciągle tylko praca, uczelnia i te cztery ściany. Kiedy mamy szaleć, jeśli nie teraz?!
Baśka miała rację. Muszą nieco odreagować, ale z drugiej strony znowu poczuł się jak ostatni patałach. Baśka była niesamowita. Studiowała na Akademii Sztuk Pięknych, w międzyczasie pracowała w restauracji, jako kelnerka, robiła dorywczo projekty reklam oraz latem w weekendy jeździła na Starówkę, aby rysować i sprzedawać swoje obrazy. Rysowała głównie ołówkiem lub tuszem, gdyż te materiały były najtańsze, jednak mimo to jej dzieła były jak żywe. Choć najwięcej zarabiała na portretach i karykaturach. Czasem siedział z nią i widział, jak inni artyści patrzą na nią z zazdrością. W jej rękach ołówek śmigał tak szybko, że wręcz się rozmywał a w kilka chwil później „wuala", kolejny zadowolony klient. A on? Utknął na zmywaku i studiach prawniczych z coraz większym poczuciem, że to nie jest jego miejsce.
- Baśka! – krzyknął, nakładając krem do golenia.
- Taaa... Co jest? – Stanęła w drzwiach łazienki.
- Pożyczysz maszynkę? Moje się skończyły. – Uśmiechnął się przepraszająco.
Edward uśmiechnął się do tych wspomnień. Było im wówczas ciężko, a jednocześnie oboje byli szczęśliwi. Chciał ją znowu taką ujrzeć. Radosną, śmiejącą się do łez i utraty tchu zarażając wesołością wszystkich wokół.
„Załatwię to" Wysłał Tomkowi ostatnią wiadomość. Nie kłopotał się sprawdzaniem pozostałych. Mógł sobie wyobrazić, co zawierały wiadomości od szefowej. Będzie się tym martwił jutro. Chociaż czy rzeczywiście będzie się martwił? Nie, na pewno nie tym. Jego jedynym zmartwieniem jest teraz zdrowie Baśki. Kosa i jej pogróżki nic dla niego nie znaczą. Już nic.
Edward odłożył telefon, nie zwracając uwagi, że jedna z wiadomości nie była ani od szefowej, ani od Tomka. Nadawca niecierpliwie czekał na odpowiedź. Odpowiedź, która mogła wiele zmienić...
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami
Mystère / Thriller"- A co tam będzie? - Tajemnica - odparła, nawet na niego nie patrząc. - Kobieta musi mieć swoje tajemnice. - Dodała po chwili, wzruszając ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Edward przyglądał się jeszcze przez chwilę starym...