Rozdział 19

23 1 10
                                    

- Edward, do jasnej cholery, zostaw te przeklęte drzwi. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz. — Ryszard za wszelką cenę próbował zatrzymać szarżującego Edwarda, który już od dobrej godziny starał się wyważyć drzwi. Szarpał, kopał, próbował wyłamać, a teraz za taran używał własnego ciała, jednak stare, drewniane drzwi stały jak stały i ani myślały ustąpić, chociażby o milimetr. - To jest bez sensu. Bez klucza nie dostaniesz się do środka.

- Nie wiem, gdzie go schowała! Przeszukałem praktycznie wszystko, ale znając ją, mogła go wsadzić nawet w mysią dziurę. Jeśli chcemy tam wejść, nie ma innego wyjścia jak je wyważyć.

- Jak chcesz wyważyć drzwi, które otwierają się na zewnątrz!?

Wyglądały na naprawdę wiekowe i solidne, jedynie zamek lśnił nowością. Ryszard pogładził je niemal w pieszczotliwy sposób. Pod palcami czuł nierówność drewna, chropowatość odpadającej farby, jak również... Siłę. Nie umiał inaczej wytłumaczyć sobie tego dziwnego uczucia, jakie go przenikało. Miał wrażenie, że od tych drzwi bije jakaś dziwna moc.

- Istnieją drzwi, których nie należy otwierać. Do innych niebezpiecznie jest się nawet zbliżyć, by ktoś na głos naszych kroków nie otworzył ich od wewnątrz. Nigdy bowiem nie wiadomo, co lub kogo zastaniemy po drugiej stronie...

- Co ty tam mamroczesz? - Edward spojrzał na niego, lekko zmrużywszy oczy. Rozmasowywał obolały bark, jednak nie miał zamiaru się poddawać. W końcu jakoś dostanie się do środka, nawet jeśli miałby użyć do tego piły łańcuchowej.

- Edward, zostaw — rzekł spokojnie, patrząc mu łagodnie w oczy. - Skoro Barbara sama cię nie wtajemniczyła, to znaczy, że nie chce, abyś wiedział.

Chociaż jego samego trawiła ciekawość, co też Baśka za nimi ukrywa, a sądząc po treści listu, to może nie być tylko jeden trup w szafie, jednak zatrzymały go jego własne słowa. Nie pamiętał gdzie i kiedy je przeczytał. Jeszcze minutę temu nie miał świadomości, że w ogóle je zna, ale musiał przyznać, że w tej sytuacji pasowały idealnie. Rozumiał również, że przekroczył granice, pokazując list Edwardowi i gdyby wiedział, jakie będą tego konsekwencje, powstrzymałby się przed ujawnieniem jego treści. Miał Edwarda za zrównoważonego, jasno myślącego człowieka, a okazało się, że jest strasznym narwańcem.

- Człowieku, błagam cię. - Ponowił, kiedy Edward omal go nie stratował, ponownie atakując drzwi. - Nie zachowuj się jak dziecko.

- Zostaw mnie! - Edward odepchnął go. - Jak ona mogła ukrywać coś takiego?! Przecież jesteśmy przyjaciółmi, a ona nic mi nie powiedziała? Przecież mogłem coś zrobić! Rozumiesz?! - Złapał Ryszarda za poły koszuli. - Mogłem jej pomóc! Dlaczego mi nie zaufała?!

- A ty jej mówisz o wszystkim? - Ryszard przyszpilił go spojrzeniem.

- Co? O czym ty do cholery mówisz? - Edward uciekł wzrokiem w lewo.

- Tak myślałem. - Głos Ryszarda był nad wyraz spokojny. - Nie uważasz, że to hipokryzja?

- Ale, o czym ty mówisz?! To zupełnie inna sprawa! - Zamglony alkoholem i złością umysł nie pozwalał mu jasno myśleć.

- Czyżby?! - Ryszard wrócił do kuchni i zajął na powrót miejsce przy stole. - To może mi wytłumaczysz, na czym polega ta różnica, bo ja żadnej nie widzę.

- Nie jesteś moim terapeutą. Nic ci nie muszę mówić. - Edward zaplótł ręce na klacie, oparł się o szafki i utkwił wzrok w podłodze. Nie chciał o tym rozmawiać, co zdawało mu się, że ukrywa przed przyjaciółką, a jak się okazało, ona wiedziała. Mimo że minęły już ponad trzy lata, to odejście Dawida nadal bolało. Cholernie bolało. A każde wspomnienie o nim, na nowo rozdzierało ledwie, co zabliźnione rany, jednak ani razu nie miał wątpliwości, że postąpił słusznie. Kochał Dawida. Naprawdę go kochał i był gotów wiele dla niego poświęcić, ale nie Baśkę.

Za zamkniętymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz