Rozdział 20

20 0 0
                                    

Baśka wstawaj! Do jasnej cholery! Obudź się! Słyszysz! ODUŹ SIĘ!

Głos Miłobora dobiegał do niej jakby z innej galaktyki.

- Miłek, miałam taki koszmarny sen. Śniło mi się, że... - Przeciągnęła się leniwie. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała wokół. - Miłek?! Gdzie jesteś?! - Głos zaczął jej drżeć. Przecież wyraźnie pamięta, że zasnęła w ramionach przyjaciela, zupełnie jak podczas studiów, kiedy dzielili jedno łóżko, a teraz nigdzie go nie ma. - Czyli...?

Spojrzała na flanelową koszulę. W pierwszej chwili myślała, że Miłobor tylko jej się przyśnił, o ile można to tak nazwać, ale miękkość materiału i delikatna woń jego wody po goleniu, utwierdziły ją, że jednak przyjaciel naprawdę tu był, cokolwiek "naprawdę" i "tu" by nie znaczyło. Spotkała go, a to dawało jej nadzieję, że nie zwariowała. A przynajmniej nie do końca, i to, co się z nią obecnie dzieje ma swoje wytłumaczenie. Mniej lub bardziej logiczne, ale ma.

Nie była już w tym dziwnym miejscu, w którym zewsząd otaczała ją złowroga ciemność, ale też nie mogła odszukać w pamięci, gdzie trafiła. To miejsce z niczym jej się nie kojarzyło. Otulało ją delikatne, żółtawe światło, bijące jakby z jasnych kafelków, na których siedziała. Reszta otoczenia ukryta była w mroku, jednak Basia nie czuła żadnego zagrożenia. Wprost przeciwnie. Ogarnął ją spokój jakiego, odkąd trafiła do tego dziwnego miejsca, nie zaznała. No z wyjątkiem tej krótkiej chwili w ramionach przyjaciela.

Miłek od zawsze był dla niej ostoją spokoju. Był jej jedynym prawdziwym przyjacielem. Obrońcą. Wybawcą. Wsparciem. Rodziną. Basia była przekonana, że gdyby Miłobor nie pojawił się w jej życiu, już dawno by się poddała. Był dla niej jak anioł stróż. Pojawiał się zawsze w odpowiednim momencie i ratował ją często w ostatniej chwili. Wielokrotnie żałowała, że nigdy nie wyznała mu całej prawdy. Może wówczas... Chociaż nie... I tak znajomość z nią, kosztowała Miłobora wiele. Zbyt wiele. Jednak nie potrafiła z niego zrezygnować. Nie poradziłaby sobie. Przecież próbowała i jak to się skończyło? Wyszła za mąż za potwora, który, niewiele brakowało, aby ją doszczętnie zniszczył. Tak niewiele wtedy brakowało... Zadrżała na samo wspomnienie, ale ku swojemu zdziwieniu szybko się otrząsnęła z tych myśli. Nie była pewna czy to dzięki namacalnym dowodom spotkania z Miłoborem, czy może jednak to miejsce miało na nią taki wpływ, nie mniej jednak dobrze było dać odpocząć zszarganym nerwom. Nawet nie przypuszczała, że znajdzie tu takie miejsce. Miała nadzieję, że nie okaże się to jakąś pułapką.

Położyła się na posadzce, która okazała się przyjemnie ciepła i wygodna. Wpatrywała się w mrok, próbując poukładać to, co do tej pory się wydarzyło. Z jednej strony wiedziała, że to są jej wspomnienia, koszmary jej życia, które głęboko ukrywała w zakamarkach swojego umysłu i duszy. Nauczyła się z nimi, w pewien sposób, żyć. Z drugiej, było z nimi coś nie tak. Teraz widziała więcej. Słyszała więcej, niż miało to miejsce w rzeczywistości. Oglądała wydarzenia, stojąc z boku. Te stworzenia, które jakby polowały na nią, a jednak nie na nią. I jeszcze jej własne alter ego. To wszystko nie było podobne do niczego, co wcześniej przeżywała, a jednocześnie było dziwnie znajome.

Wyciągnęła przed siebie ręce, jakby chcąc dosięgnąć krańca światła. Spojrzała na swoje dłonie i poderwała się gwałtownie. Siedząc, przyglądała im się w zdumieniu, obracając je o sto osiemdziesiąt stopni. Podciągnęła prawy rękaw koszuli, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Opuszkami palcy lewej dłoni, delikatnie muskała prawe przedramię, a w oczach pojawiły się łzy. Dla pewności sprawdziła jeszcze lewą rękę, nogi, a następnie brzuch. Całe ciało, na powrót, pokryte było skórą. Delikatną, gładką, różową skórą. Ten widok sprawił, że ze szczęścia zaczęła się śmiać i płakać jednocześnie. Poczuła się niemal normalnie, jak na okoliczności, w których się znajdowała. Była tym tak pochłonięta, że nawet nie zwróciła uwagi na zmiany w otoczeniu. Dopiero po dłuższej chwili, zrozumiała, a raczej wyczuła, że nie jest już tu sama. Choć w pierwszej chwili ogarnął ją niepokój, w następnej na powrót się odprężyła, jakby czekając na starego przyjaciela.

Za zamkniętymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz