Każdy z nas, przynajmniej raz w życiu, doświadczył „przeczucia, wizji". Takiego dziwnego, drżącego uczucia w środku, jakby łaskotania w żołądku i mrowienia pod skórą. Można to porównać do ekscytacji małego dziecka w momencie rozrywania kolorowego papieru z gwiazdkowych prezentów, wyobrażającego sobie zawartość opakowania nim rzeczywistość zdąży je zweryfikować. Czasem staramy się je ignorować myśląc sobie „To nic takiego. Zdaje mi się." Jednak to uczucie nas nie opuszcza. Wręcz przeciwnie. Staje się silniejsze aż w końcu w głowie pojawia się jasna i klarowna myśl „Coś się wydarzy". I to coś ważnego. Nie jesteśmy w stanie określić czy to będzie coś dobrego, czy złego, jednak podświadomie zaczynamy na to czekać.
Takie uczucie owładnęło Edwarda jeszcze jak był w gabinecie Kosy, a teraz przed szpitalem jeszcze się nasiliło. Miał wrażenie, że pod skórą zamieszkało stado wiercących się mrówek. Żołądek drgał w dziwnych konwulsjach, chociaż nie odczuwał przy tym mdłości. Ręce delikatnie drżały. Oddech przyspieszył. Całe ciało pokryła gęsia skórka, jądra się skurczyły i schowały w podbrzusze a tętno niebezpiecznie podskoczyło.
W pierwszej chwili był przekonany, że coś złego stało się z Baśką jednak nim do końca sformułował tą myśl napłynęło silne poczucie, że nie chodzi o nią, a przynajmniej nie bezpośrednio.
Wziął kilka głębszych wdechów, poprawił torbę na ramieniu i ruszył. W końcu stanie w miejscu nic nie zmieni.
Nie uszedł więcej niż dwa kroki, kiedy ktoś go potrącił niemal wywracając na chodnik.
- Bardzo pana przepraszam. Nic się panu nie stało...
Edward ściągnął brwi i uniósł głowę. Skądś zna ten głos... Zmrużył oczy przypatrując się uważnie mężczyźnie stojącym przed nim. Czarne włosy niedbale zaczesane do tyłu, lekki zarost, przenikliwe ciemne oczy, chowające się za okularami w grubych rogowych oprawkach. Rozpięty płaszcz i wyciągnięta ze spodni koszula. Nieznajomy również mierzył go wzrokiem jakby w pamięci szukając pasującego do twarzy imienia.
- Edek...?
- Rysiek...?
Wypowiedzieli jednocześnie.
- Edek, szmat czasu! – Ryszard ścisnął wyciągniętą dłoń i poklepał go po ramieniu. – Kto by pomyślał, że tu się spotkamy. Dzwoniłem do ciebie. Co tu w ogóle robisz? Ktoś z rodziny tu leży? I co tam u ciebie? Musimy koniecznie się spotkać i pogadać... A słuchaj! W sumie jak dobrze, że na ciebie wpadłem! Nie mogę złapać Baśki, a koniecznie muszę z nią porozmawiać. Nie wiesz gdzie jej szukać? Byłem u niej, ale... – Gadał jak karabin maszynowy.
- Czekaj... - Edward uniósł rękę chcąc go zatrzymać. – Dlaczego szukasz Baśki?
- Jeśli wiesz gdzie ona jest powiedź mi.
- Leży tu – Edward skinął głową w kierunku wejścia.
- O Boże! Nie mów mi, że próbowała...
- Że próbowała, co? – Edward przyjrzał mu się uważnie, przeczuwał, co chciał powiedzieć, ale szukał potwierdzenia.
- Musimy porozmawiać. Teraz. – Ryszard wyciągnął z kieszeni pomięty list. – To ważne.
Edward wahał się przez chwilę. Z jednej strony chciał iść na oddział i zobaczyć się z przyjaciółką, z drugiej przeczucie podpowiadało mu, że to, co ma mu do powiedzenia Ryszard jest ważniejsze. Tylko gdzie tu można spokojnie porozmawiać?
- Niedaleko jest kawiarnia – Ryszard jakby czytał w jego myślach.
- Nie. Pojedziemy do Baśki – te słowa same się wyrwały nim Edward zdążył pomyśleć. Przeczucie wzięło górę i ono teraz nim kierowało.
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami
Mystery / Thriller"- A co tam będzie? - Tajemnica - odparła, nawet na niego nie patrząc. - Kobieta musi mieć swoje tajemnice. - Dodała po chwili, wzruszając ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Edward przyglądał się jeszcze przez chwilę starym...