- Panie Nieborak. Panie Nieborak, proszę się obudzić.
Edward poruszył się leniwie, mamrocząc coś niezrozumiałego. W ustach czuł niesmak a głowę rozsadzał tępy ból. Skrzywił się oczekując mdłości, jednak jego żołądek pozostał na miejscu. To go zdziwiło. Zazwyczaj było to pierwszą rzeczą, jaka następowała po przebudzeniu się po alkoholowej libacji.
- Panie Nieborak, muszę zrobić badania.
Głos, jak i potrząsanie za ramię, były coraz bardziej natarczywe. Już chciał coś odburknąć gdy, jak błyskawica rozdziera niebo, tak w jego świadomość wryło się słowo badania.
Nie był w żadnym barze, gdzie w butelce próbował znaleźć ukojenie. Docierały do niego ostatnie wydarzenia.
- Baśka – Jęknął podnosząc głowę. Spojrzał na nią i ponownie poczuł zaciskającą się obręcz, wyduszającą z niego powietrze.
- Panie Nieborak, powinien pan odpocząć. Tak jej pan nie pomoże. - Głos siostry Doroty był łagodny, acz stanowczy.
- Ma pani rację. – Przetarł twarz i spróbował się uśmiechnąć. – Jest tu gdzieś automat z kawą?
- W głównym holu, ale... - Zawahała się na chwilę. – Proszę poczekać. Zaparzę panu porządną kawę jak skończę. A na razie proszę wyjść.
- Jest pani aniołem. – Edward ścisnął jej dłoń, na co ona spłoniła się rumieńcem.
- Niech pan nie przesadza. – Machnęła ręką, uśmiechając się kokieteryjnie. Ten facet miał coś w sobie, co ją urzekło już pierwszego dnia. – A co to do licha jest? – Wskazała na szare, bliżej nieokreślone coś, leżące przy prawym policzku Barbary.
- To Mela – w jego głosie słychać było wzruszenie. – Baśka ma ją odkąd się znamy, a trzeba przyznać, że znam ją praktycznie całe życie. Proszę jej nie wyrzucać. Zawsze ją uspokajała. Tak jak i muzyka. – Wskazał leżący na stoliku odtwarzacz.
Dorota posłała mu pełne zdziwienia spojrzenie, jednak już nic nie mówiła. Barbara Pudełko to szczególny przypadek. Jako pielęgniarka z dziesięcioletnim stażem, a od pięciu lat pracująca na Oddziale Intensywnej Terapii Wojskowego Instytutu Medycznego Dorota nie spotkała się jeszcze z takim atakiem u pacjenta pogrążonego w śpiączce. Co więcej, rozmawiała o tym zdarzeniu z siostrą oddziałową Krystyną Krupą, która ma za sobą już trzydziestoletnie doświadczenie pracy na OIOM-ie i zdawało się, że widziała już wszystko łącznie z pacjentem, któremu stalowy pręt przebił głowę na wylot, a mimo to był świadomy, a nawet sobie żartował, to jednak z takim atakiem nigdy wcześniej nie miała do czynienia.
Popatrzyła na skrępowaną Barbarę i westchnęła z rezygnacją. Nie potrafiła racjonalnie wytłumaczyć sobie tego napadu. Zresztą nikt tego nie potrafił.
Edward opadł na krzesełko, oparł głowę o ścianę i odetchnął z rezygnacją. Czuł się tak bezradny, że sprawiało mu to ból. W ich duecie to Baśka była tą bardziej zaradną i pomysłową. Tą silniejszą. A teraz to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność i czuje jak go ona przygniata. Jakby wokół niego po stokroć zwiększyła się grawitacja.
Przetarł oczy i spojrzał na zegarek. Było już po drugiej. Zamrugał kilkukrotnie nie mogąc uwierzyć, że siedzi w szpitalu już od sześciu godzin. I co zrobił w tym czasie? W zasadzie nic, a na domiar złego zasnął przy jej łóżku jak ostatni dupek. Gdyby go Baśka teraz widziała, zapewne zdzieliłaby go w łeb i powiedziała coś w stylu „Rusz się Miłek! Siedzeniem na dupsku niczego nie załatwisz. Przestań się użalać i bierz się do roboty! Przecież potrafisz!" Mimo woli parsknął krótkim, gorzkim śmiechem. Wiele by dał, aby przyjaciółka wstała i naprawdę mu przyłożyła. Dałby się jej bić ile wlezie z szerokim uśmiechem na ustach.---------------------------
Nie wiedziała co ma teraz zrobić. Bariera nie chciała jej wypuścić. Z drugiej strony nadciągały szczuro i koto stwory. Jeszcze nie wdarły się do środka, ale słyszała je coraz wyraźniej. Ściany nie powstrzymają ich zbyt długo.
- Dobra – szepnęła w próżnie. – Czego ode mnie chcesz? Co mam tu zrobić? O co tu chodzi?
Miała nadzieję, że może ten głos, który słyszała wcześniej udzieli jej jakiś wskazówek. Nie myliła się. Był tak samo spokojny, jak przedtem.
- Patrz... Słuchaj...
- Na co mam patrzeć? Czego mam słuchać? – Spytała rozglądając się wokół. Przecież to niedorzeczne! Cóż mogła zobaczyć czy też usłyszeć, poza coraz głośniejszym chrobotaniem potwornych stworów. Jej umysł nie może wiedzieć co wydarzyło się w jej dawnym domu, po tym, jak go opuściła. I szczerze mówiąc to miała to głęboko w dupie. Nie obchodziło jej to ani wówczas, ani tym bardziej teraz. Minęło ponad dwadzieścia dwa lata od tych wydarzeń, wiec co takiego ważnego miałaby teraz zobaczyć czy usłyszeć?
- Basiu... Patrz... Słuchaj...
- Przecież patrzę! – Krzyknęła zirytowana do granic możliwości. – Tylko nie wiem co mam zobaczyć. –Burknęła do siebie.
- To dlatego za mną nie pobiegłeś? – Utkwiła wzrok w nieprzytomnego Pawła. W sumie nigdy nie poświęciła temu ani jednej myśli. Czyżby popełniła błąd?
Przysunęła się bliżej, przykucając przy jego twarzy. Wyglądał tak spokojnie. Chyba pierwszy raz w życiu widzi go takiego. W przypływie chwili zrobiło się jej go żal, ale niemal natychmiast przypomniała sobie to, co słyszała:
Jebana dziwko zabiłaś moją matkę! Zasługujesz, aby cierpieć! Jak jej nie zatrzymam ojciec mnie zabije. Ta głupia cipa nic nie rozumie. Skąd w niej tyle siły? Od lat już nie stawiała oporu i nagle suce się wydaję, że coś znaczy?! Nic nie znaczysz ty głupia wszo! Jak będzie trzeba to cię sam zabije!
Ściągnęła brwi a w oczach rozbłysła furia. Mogła założyć się o swoją prawą rękę, że to był głos Pawła, ale przecież on tamtego dnia nie wypowiedział tych słów. Zatem co to było?
Wyciągnęła rękę chcąc nim potrząsnąć. Skoro nie może stąd wyjść to przynajmniej spróbuje rozwiązać tę zagadkę. W końcu siedząc na tyłku nic nie zdziała. Choć ten dziwny świat ją przerażał, to przecież był tylko wytworem jej wyobraźni. Zgoda, bardzo realistycznym, co potwierdzały poranione przedramiona owinięte oderwanym rękawem znienawidzonej niebieskiej koszuli w żółte kaczuszki, jednak to tylko wytwór jej wyobraźni. Nie może jej skrzywdzić. Prawda?
Czując strach zmieszany z furią oraz ekscytacją zamachnęła się chcąc go spoliczkować. Kiedy jej dłoń miała już dotknąć jego policzka stało się kilka zaskakujących rzeczy.
Przestrzeń wypełniły słowa piosenki Imagine Dragons Monster i kiedy Dan Reynolds wyśpiewywał:
If I told you what I was,
Would you turn your back on me?
And if I seem dangerous,
Would you be scared?
Jej dłoń przeszła przez twarz brata jakby była z powietrza. A przy słowach:
I get the feeling just because
Everything I touch isn't dark enough
That is problem lies in me.
Do mieszkania wpadł ich ojciec.
Basia odskoczyła pod ścianę jak rażona gromem. I chociaż lewa noga ojca, przeszła przez nią, tak samo, jak wcześniej jej własna, przeleciała przez twarz brata, ojciec odwrócił głowę, i przez chwilę patrzył wprost w jej przerażone oczy.
Baśka wcisnęła się głębiej w ścianę, jakby miała nadzieję przez nią przelecieć. Podciągnęła kolana a usta zasłoniła dłońmi. Nie mogła pojąć, o co w tym wszystkim chodzi. Jej ciało paraliżowało przerażenie i niedowierzanie w to, co się dzieje. Znowu racjonalna część jej podpowiadała, że to tylko sen, wspomnienie dawno minionych wydarzeń. Że nie ma się czego bać. Że nic jej nie grozi. A zarówno druga jej natura płakała, jak i drżała z potwornego strachu, w kółko powtarzając, że to nie może być sen, ani tym bardziej wspomnienie. Przecież ona tego nie przeżyła. Tego była pewna na sto procent. Nigdy wcześniej, czy w koszmarach, czy tym bardziej w realnym świecie, nie była świadkiem tego, co aktualnie rozgrywało się przed jej oczami.
Tadeusz Wiewiórski, ojciec, którego nigdy tak naprawdę nie umiała tak nazwać, zawsze zwracając się do niego Per Pan, lub bezosobowo, jeśli byli w towarzystwie, a w myślach nazywała go potworem, odwrócił się od niej i chwycił Pawła w ramiona. Pochylając się nad nim wyglądał jak ogromna góra. Baśka nie raz miała wrażenie, że kiedy ojciec staje w drzwiach, to nie, tyle że wypełnia je w całości, a wręcz musi się przez nie przeciskać. Szerokie barki i umięśnione ciało, mocno kontrastowały z ciemnym garniturem, białą koszulą, krawatem i ciemnobrązową aktówką. Trzeb było przyznać, że Tadeusz Wiewiórski wyglądał jak mafiozo, a nie agent ubezpieczeniowy. A Paweł odziedziczył po nim nie tylko wygląd.
- Paweł, Pawełku, synku, nic ci nie jest? – Jego głos przepełniony był troską. Głaskał go po policzku sprawdzając przy okazji czy oddycha. Paweł zawsze był oczkiem w jego głowie i, pomimo że ma już, no przynajmniej w tej konkretnej chwili, dwadzieścia osiem lat, ojciec nadal traktował go z pobłażliwością, jaka zarezerwowana jest dla trzylatków, które jeszcze nie odróżniają dobra od zła, dlatego puszcza się im płazem, kiedy powiedzą swojej babci, że śmierdzą jak stara piwnica.
Baśka nigdy nie mogła liczyć na takie względy, dlatego bardzo szybko nauczyła się, że najbezpieczniej jest, kiedy się nie odzywa, trzyma się z boku a najlepiej wtapia się w tło tak jakby jej tam w ogóle nie było. Jakby w ogóle nie istniała.
- Ona... - Paweł mamrotał jak we śnie. – Uciekła... - Dodał po chwili, uchylając powieki.
CZYTASZ
Za zamkniętymi drzwiami
Mistério / Suspense"- A co tam będzie? - Tajemnica - odparła, nawet na niego nie patrząc. - Kobieta musi mieć swoje tajemnice. - Dodała po chwili, wzruszając ramionami jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Edward przyglądał się jeszcze przez chwilę starym...